Ogrodowe meble

504 18 42
                                    

Zbliżała się godzina siedemnasta. Daniela wyszła na dwór, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Pomimo zmęczenia, kobieta zmiotła liście z tarasu, poskładała drewniane krzesła i stolik. Chciała przenieść meble ogrodowe do kanciapy.
- Albo teraz, albo nigdy - szepnęła zaciskając zęby. Z całej siły pchnęła okrągły stolik rysując jego nogami podłogowe, sosnowe deski.
Była tak skupiona na swojej pracy, że nie zauważyła podchodzącego do niej Oliwera. Chłopiec jak zwykle nie miał na sobie czapki ani kurtki. Ciepło dawała mu niebieska, sportowa kamizelka z kapturem i ocieplane trapery. Szedł nieco chwiejnym krokiem. Prowadził rower.
- Dzień dobry. Mama mnie przysłała... - odezwał się.
Daniela przerwała pracę. Spojrzała na chłopca.
- A, Oliwer - westchnęła zagubiona. - Yy... Pomożesz mi z tym stołem a później pojedziemy razem do bankomatu, co? - zaproponowała.
Chłopiec kiwnął głową. Dało się zauważyć, że oczy ma smutne, pozbawione blasku. Prędko podszedł do stołu. Mocno go chwycił. Wspólnie z Danielą przeniósł meble do kanciapy.
- A Marcela i Nikodema nie ma? - zagaił.
- Nie ma. Pojechali z ojcem do skateparku.
- Wow, super... Tylko, że oni nie potrafią jeździć na deskorolkach. Raz widziałem Marcela w akcji - pociągnął nosem. -  Tak się wywalił, że prawie zrobił szpagat - rzekł z uśmiechem na ustach. 
- A ty umiesz jeździć na deskorolce?
- Pewnie. Jestem w to mistrzem, ale ostatnio jeżdżę więcej rowerem niż na desce. Założyłem sobie kolorowe kulki na szprychy. Fajne, nie?
Lusia pogłaskała chłopca po głowie.
- No, świetne. Idę po kluczyki i dokumenty. Zaraz wracam - powiedziała.
Oliwer usiadł na tarasowych schodach. Przechylił głowę do tyłu. Spojrzał w pochmurne niebo. Nagle spostrzegł wyłaniające się zza zakrętu auto Janka. Chłopiec natychmiast zeskoczył z tarasu. Wskoczył między zielonozimowe krzaki ciągnąc za sobą rower.
Terenówka zatrzymała się tuż pod domem Jasińskich. Janek prędko wyskoczył z auta. Zapukał do drzwi. Nie czekając na gospodarzy, wszedł do mieszkania sąsiadów.
- Szymon, jesteś?! - zawołał.
Daniela wyszła z łazienki.
- A, to ty Janek. Coś się stało, że przyszedłeś? Szymona nie ma.
- Nie widziałaś Oliwera? Szukam go. Wczoraj polazł gdzieś i nie przyszedł do domu na noc.
Daniela wzięła głęboki oddech. Zastanowiła się chwilę.
- Może jest u twojej siostry - szepnęła wzruszając ramionami.
- Wracam stamtąd. Luśka, gdybyś spotkała Oliwera, niech wraca do domu. 
- Wątpię, czy go spotkam, ale okej.
Janek kiwnął ręką, po czym wyszedł. Auto odjechało spod domu z piskiem opon. Gdy Daniela wyszła na zewnątrz, Oliwer wsiadał na rower. Łzy leciały mu po śniadych policzkach.
- Oli! Nie wydałam cię! Zaczekaj! - zawołała.
Ale chłopiec przetarł ręką łzy, wsiadł na górski rower i pojechał.




Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz