Poprawa

1.3K 35 2
                                    

Zaraz po lekcjach Marcel poszedł do pokoju nauczycielskiego. Drzwi otworzyła mu Klaudia Studzińska. Jej przełożony poprosił ją, by została w szkole kilka minut dłużej, jako że miał nadzieję, że Marcel zgłosi się w celu poprawienia jedynki z plusem.
- Proszę pani, a bym mógł poprawić jedynkę? - odezwał się chłopiec.
Nauczycielka uśmiechnęła się.
- Poczekaj tu chwilę - powiedziała, po czym weszła do pokoju po klucze od jednej z klas.
Wprowadziła Marcela do pustej sali. Pozwoliła mu usiąść naprzeciw niej w pierwszej ławce.
- Uczyłeś się w domu? - zapytała.
Malec kiwnął głową.
- W takim razie powiedz mi wszystko, co wiesz na temat bajek.
- Nie lepiej, jakby mi pani zadawała normalne pytania? - odparł chłopiec mrugając nerwowo oczami.
- No, dobrze. Co to jest bajka?
Marcel zawiesił nisko głowę. Starał się przypomnieć sobie definicję, ale na próżno. Miał pustkę w głowie.
- Znasz definicję bajki?
- No, że bajka zawiera...
- Nie pytam cię co bajka zawiera. Dyktowałam wam do zeszytu definicję. Na pewno się uczyłeś?
- No, tak - westchnął chłopiec pocierając ręką swoje lewe oko.
- Jakich znasz bajkopisarzy?
- Kogo? - szepnął malec.
- Marcel, marnujesz mój i swój czas. Naucz się jak należy i wtedy zgłoś się do mnie na poprawę - powiedziała Studzińska wstając z fotela.
Chłopiec naburmuszył się.
- Ale pani nic nie rozumie! Ja muszę poprawić tą jedynkę dzisiaj, bo mi tata kazał...
- To już nie mój problem.
Marcel zdenerwował się. Uderzył zaciśniętą pięścią w ławkę, podniósł się z krzesła, po czym wyszedł z klasy trzaskając drzwiami.
Pobiegł do szatni. Zdjął z wieszaka swoją kurtkę, usiadł na drewnianej ławce znajdującej się naprzeciw wejścia do szatni. Łzy cisnęły mu się do oczu. Na korytarzu nie było nikogo. Trwała ósma godzina lekcyjna.
Minuty mijały, Marcel siedział na ławce. Rozmyślał nad swoją fatalną sytuacją. Oczyma wyobraźni widział Studzińską, jak skarży na niego Szymonowi. Chłopiec czuł, że poprawka lania wisi w powietrzu. Miał chęć zapaść się pod ziemię.
Gdy tylko ujrzał biegnącego w jego stronę Nikodema, tłumione łzy popłynęły mu po policzkach.
- Marcel! Czemu tu siedzisz?! Tata wszędzie cię szuka... Byłeś na poprawie?
Ciemnowłosy chłopiec otarł łzy rękawem od bluzy.
- Byłem, ale się zdenerwowałem i dupa z tego... - szepnął zrozpaczony.
- Jo? A tata mi mówił, że wszystko umiałeś i, że na pewno dostaniesz czwórkę...
- Nic nie umiałem... Przecież znam definicję bajki, że to krótki, wierszowany utwór i tak dalej, a jak mi się babka o to spytała, to miałem pustkę w głowie...
Nikodem zamyślił się. Chciał wesprzeć brata w tej niełatwej sytuacji.
- A może pójdziemy do pani Studzińskiej i powiemy jej, że ty wszystko umiesz i, że ma ci wpisać czwórkę?
- Bo jak nie to rozwalimy ją z kałasznikowa? - uśmiechnął się Marcel. - Co ty! Jeszcze by nam po uwadze wpisała... Całkiem bylibyśmy w czarnej dupie...
Wtem obaj chłopcy ujrzeli Szymona podążającego w ich kierunku. Mężczyzna był podenerwowany.
- Szukam was po całej szkole - odezwał się spoglądając na zatroskaną minę Marcela. - A tobie co? Byłeś na poprawie?
Malec spuścił głowę na dół.
- Był, ale nie poprawił jedynki, bo miał pustkę w głowie - odezwał się Nikodem.
- To prawda, co mówi twój brat?
- No...
Szymon wziął głęboki oddech. Chwycił Marcela za rękę, zaprowadził go do pokoju nauczycielskiego.
- Pani Izo, Marcel zgłosił się do pani na poprawę? - odezwał się do nauczycielki, która szykowała się do wyjścia ze szkoły.
- Tak, był... Pan wybaczy, ale śpieszę się na autobus.
- Podrzucę panią do domu... Proszę dać mu jeszcze jedną szansę. Chłopak naprawdę spędził weekend nad językiem polskim i informacje o bajkach ma w małym palcu.
- Nie zna nawet definicji bajki - odparła nauczycielka zdejmując z wieszaka swój płaszcz.
- Marcel, definicja bajki...
- Bajka jest to krótki wierszowany utwór, którego bohaterami są zwierzęta, przedmioty, rośliny lub ludzie - rzekł chłopiec wpatrując się w Szymona. - Każda bajka zawiera morał, czyli pouczenie.
Studzińska odłożyła w regał dziennik klasy szóstej. Skrzyżowała ręce i popatrzyła na swojego ucznia.
- Wymień tytuły bajek, które omawialiście z panią na lekcji - kontynuował Szymon.
- No, "Przyjaciele", "Paweł i Gaweł", "Ptaszki w klatce"...
- Jaki morał płynie z bajki o ptaszkach?
- No, jak ktoś urodził się w niewoli, to jest mu w tej niewoli dobrze i nie marzy o życiu na wolności, bo nie wie, co traci przez to, że żyje w tej niewoli - szepnął chłopiec. - Coś takiego...
- "Przyjaciele", jaki morał?
- Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie - szepnął chłopiec nieśmiało.
- Opowiedz pani bajkę o Pawle i Gawle...
- Wystarczy - odezwała się Studzińska. - W porządku, poprawiam ci jedynkę na piątkę... Ładnie się nauczyłeś. Tylko dlaczego nie odpowiadałeś tak ładnie, gdy byliśmy sami, co? - zwróciła się do Marcela.
Chłopiec nic nie odpowiedział. Przytulił się do ramienia ojca.
- Jutro poprawię mu tą jedynkę, a teraz naprawdę przepraszam, bo się śpieszę.
- Odwiozę panią - rzekł Szymon.
- Nie ma potrzeby. Dziękuję, naprawdę. Do widzenia.
- Do widzenia - odparł Szymon chwytając syna za rękę. - I co, mały szkrabie? Widzisz? Jak chcesz to potrafisz... Już masz jedną jedynkę mniej... Przybij piąteczkę.
Marcel uśmiechnął się nieśmiało. Klepnął ojca w dłoń, po czym ją ścisnął.
- Jedziemy do domu w końcu? - spytał.
- No, jedziemy... Chodź, synek.

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz