Linijka

1.9K 38 15
                                    

Tego dnia mój grafik był naprawdę napięty. Na godzinę dziesiątą miałem umówione spotkanie z kuratorem. Później miałem jechać do pobliskiej księgarni odebrać resztę zamówionych książek. Dzień w pracy zacząłem jak zwykle od wypicia kubka czarnej kawy. Ledwo zdążyłem usiąść za biurkiem, a już usłyszałem pukanie do drzwi.
Nim podniosłem się z fotela, do mojego gabinetu wbiegł Marcel, a tuż za nim Klaudia Studzińska.
- Tata, ta małpa się na mnie uwzięła! - zawołał Marcel zatrzymując się przy mnie. - Każe mi siedzieć w jednej ławce z Tymkiem, a dobrze wie, że to mój największy szkolny wróg!
- Panie dyrektorze, nie daję sobie już z nim rady - odezwała się nauczycielka.
- Że co? - obruszył się Marcel. - Przecież nic nie robię!
Postanowiłem postawić syna do pionu, bo przekrzykiwanie nauczycielki do niczego dobrego nie prowadzi. Położyłem rękę na jego ramieniu, po czym wprowadziłem chłopaka do kąta odwracając go przodem do ściany.
- A spróbuj mi się odezwać, choćby słowem - przygroziłem mu.
Marcel naburmuszył się. Wsunął ręce do kieszeni spodni, ale gdy tylko to zrobił natychmiast je stamtąd wyjąłem.
- Zrób tak jeszcze raz, a gorzko tego pożałujesz - powiedziałem do syna, po czym zostawiwszy go w tym kącie, podszedłem do polonistki. Wskazałem jej ręką na krzesło. Oboje usiedliśmy.
- Słucham panią, jaki ma pani problem z Marcelem?
- Problem polega na tym, że robi na lekcji, co chce - odezwała się. - Nikodem dał mi laurkę w kształcie serca. Zaznaczył jednak, że autorem tej laurki jest Marcel.
Mój syn odwrócił się w moją stronę.
- Nie! W życiu nie dałbym laurki tej jędzy...
Zdenerwowałem się. Wstałam z fotela i podszedłem do syna. Miał zmarszczone brwi, był zdenerwowany, ale to nie usprawiedliwia jego zachowania w stosunku do nauczycielki.
- Proszę w tej chwili przeprosić panią Studzińską - powiedziałem do niego.
Obruszył się jeszcze bardziej. Znowu skrzyżował ręce i odwrócił się przodem do ściany. Przysięgam, że gdyby nie obecność Studzińskiej, w tym momencie zdjąłbym pasek i porządnie przetrzepałbym Marcelowi tyłek.
Chwyciłem go za rękę i podprowadziłem do nauczycielki.
- Co ty sobie wyobrażasz? - zwróciłem się do niego. - Że wolno tobie zwracać się do pani nauczycielki bez szacunku? Natychmiast, przeprosić panią!
No, schylił głowę na dół. Zacisnął powieki.
- Przepraszam - szepnął.
- Wracaj do kąta - odparłem wskazując ręką na miejsce, z którego go przed chwilą przyprowadziłem.
- Proszę kontynuować - zwróciłem się tym razem do nauczycielki. Zastanowiła się przez chwilę.
- Panie dyrektorze, ja nie wiem, który z chłopców zrobił tą laurkę. Poleciłam Nikodemowi wrócić na miejsce, ale Nikodem nie mógł tego zrobić, bo Marcel trzymał w ręku cyrkiel i groził, że go nim pokłuje. Nie schował go, chociaż go o to prosiłam. W końcu kazałam Nikodemowi usiąść w jednej ławce z Kornelem, a Tymoteuszowi poleciłam przesiąść się do Marcela.
- Na pewno nie będę z nim siedział - burknął mój syn pod nosem.
- Sam pan widzi, panie dyrektorze. Jakby tego było mało, kiedy zagroziłam, że wpiszę mu za chwilę uwagę, zwrócił się do mnie w obelżywy sposób - kontynuowała Studzianka.
- Nie w obelżywy, powiedziałem tylko że mam to w dupie. To nic takiego przecież - szepnął Marcel odwracając się w naszą stronę.
- Pani Klaudio, ja porozmawiam teraz z Marcelem. Obiecuję, że więcej razy taka sytuacja się nie powtórzy.
Polonistka popatrzyła na mnie bez słowa.
- Proszę wracać do klasy. Marcel zostanie tutaj, porozmawiam z nim w cztery oczy.
No i zostaliśmy sami. Zaraz po tym jak polonistka wyszła z mojego gabinetu, Marcel odwrócił się w moją stronę. Nie śmiał jednak podejść do mnie do biurka. To ja podszedłem do niego.
- Co masz na swoją obronę? - zapytałem.
- Dobrze wie, że nie lubię Tymoteusza, a mimo to każe mi z nim siedzieć i to w jednej ławce.
- Wiesz, że zasłużyłeś na lanie, prawda? - odezwałem się do niego. Utkwił wzrok w podłodze.
- Odzywasz się do nauczycielki jak do koleżanki. Nie może tak być, Marcel. Nie wykonujesz poleceń pani Klaudii, pyskujesz i to w sposób wulgarny. W dupie masz to czy dostaniesz uwagę czy nie, tak?
Zawstydził się, pociągnął nosem, chyba powoli zaczynało do niego docierać, że nie jest w najlepszej sytuacji.
- Nie, że w dupie... Tak mi się tylko powiedziało...
- Nie chciałeś przeprosić pani Klaudii, kiedy cię o to prosiłem. Dlaczego? - spytałem.
Spuścił głowę na dół i się nie odzywał.
- Dość tego, Marcel.
Podszedłem do drzwi, zamknąłem je na klucz. Ponownie zbliżyłem się do syna. Wziąłem w rękę dwumetrową, drewnianą linijkę. No, tym jeszcze Marcel po dupie ode mnie nie dostał. Chwyciłem go za przedramię i podprowadziłem do biurka. Spuściłem mu z tyłka spodnie i gacie. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Spojrzał na mnie łzawym okiem. Zakrył pośladki obydwiema rękoma.
- Tata, no... - szepnął wybuchając płaczem..
- Co? Ile razy można cię prosić, żebyś zachowywał się w szkole jak należy? Nic do ciebie nie dociera! Ręce na biurko - powiedziałem naprawdę stanowczo.
Marcel nie posłuchał. Sam ułożyłem go w pozycji do lania. Swoją lewą rękę oparłem o jego plecy, w prawej trzymałem linijkę.
- Proszę, nie mocno...
Ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa... Uderzyłem go tą linijką poraz pierwszy. Wybuchnął płaczem. Nie dziwię mu się, bo trzepnąłem go naprawdę porządnie. Ręce już mi na to dziecko opadają, jest nieposłuszne, pyskate i bezczelne. Gdyby chociaż okazał odrobinę skruchy przy nauczycielce, ale nie! Jego popisówka i pewność siebie nie znają granic! Ja to ukrócę!
Po drugim uderzeniu, Marcel głośno zapiszczał. Tyłek musiał naprawdę go boleć, zaczął bowiem dreptać w miejscu i chociaż było mi go naprawdę żal, trzasnąłem go tą linijką poraz trzeci.
Chłopak nie mógł się uspokoić. Głośno płakał. Podciągnąłem mu spodnie i odłożyłem linijkę na miejsce. Kto wie, może jeszcze kiedyś mi się przyda...
Usiadłem przy biurku i spojrzałem na swoje zapłakane dziecko. Marcel nie mógł się uspokoić. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem ku sobie. Przytuliłem go czule. Chyba dotarło do niego, że zasłużył na taką karę, bo o dziwo, nie wyrywał się z moich rąk.
- Prze... przepraszam - szepnął zapłakany. Pogłaskałem go po plecach, ucałowałem w czubek głowy.
- Marcel, teraz masz nauczkę. Masz mi się w szkole zachowywać porządnie. Dotarło to do ciebie w końcu? - zapytałem go.
Pokiwał głową bez słowa na znak, że dotarło. No, zobaczymy... Czas pokaże...

Ojczym od matematyki 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz