━━ 12. ŚWIATŁO KSIĘŻYCA

1.9K 169 23
                                    


                Szara chmura zasłoniła niebo i zdawała się mnie podduszać. Próbowałam uspokoić mój oddech, ale moje serce nadal biło jak szalone. Miałam nawet wrażenie, że moje dłonie się trzęsły. Za plecami słyszałam rozmowy ludzi, przede mną była rzeka, niemalże niewidoczna w ciemności. Dopiero kiedy chmury zrobiły miejsce dla naturalnego satelity Ziemi, srebrny półksiężyc odbił się w tafli wody. Patrzenie na wodę oraz jej delikatne fale mnie uspakajało.

Coraline pragnie morza, ale boi się wody
I może morze jest w niej?

Sięgnęłam po telefon, by do kogoś zadzwonić i powiedzieć, że nic mi nie jest, ale nie wrócę na imprezę, kiedy uświadomiłam sobie, iż zostawiłam komórkę oraz portfel w kieszeni kurtki. A kurtka nadal była w klubie.

Z westchnięciem położyłam się na ławce, moje plecy były przyciśnięte do niewygodnego drewna. Gdy już myślałam, że wszystko w moim życiu się poprawia, ponownie zaczęłam spadać ku przepaści z rekordową prędkością.

Przynajmniej Sophia była szczęśliwa. Nie zniosłabym jej smutku. Wiedząc, że nie mogę spędzić całej nocy na ławce, postanowiłam się ogarnąć. Po drodze do klubu przez dłuższy czas towarzyszyła nam rzeka, więc byłam pewna, iż znajdę drogę powrotną do hotelu. Nogi niosły mnie przez ulice Rotterdamu, nie miałam pojęcia, jak zdołałam pozostać tak spokojna, kiedy w głębi chciałam krzyczeć.

Jedynym pozytywem był mój jutrzejszy wolny dzień. Będę mogła spędzić cały ten czas w moim pokoju i unikać wszystkich. Nikt nie mógł mi tego zabronić.

Czułam się, jakbym szła już od kilku godzin, kiedy w końcu moim oczom ukazał się supermarket, w którym byłam z Damiano tego popołudnia. Kilka godzin temu przeprowadziliśmy rozmowę, przez którą myślałam, iż chciał spędzić ze mną swoją przyszłość, ale oczywiście, myliłam się również w tym. Albo był po prostu kłamcą, co uważałam za niemożliwe.

Świecący znak hotelu przykuł mój wzrok kilka minut później. Odetchnęłam z ulgą, bo w końcu znalazłam odpowiedni budynek. W recepcji powitało mnie ciepłe powietrze, w końcu nie musiałam marznąć. Przy biurku stał chłopak, którego widziałam już kilka razy. Pisał coś na ekranie, jednak na dźwięk moich kroków popatrzył w moją stronę.

– Dobry wieczór, pani Collins. – Uśmiechnął się uprzejmie, po czym zmarszczył brwi. – Wszystko dobrze?

Szybko przytaknęłam, nic nie mówiąc. Skręciłam za róg i popędziłam do damskiej łazienki. Duże lustro nad zlewem pokazywało mi całkowicie załamaną dziewczynę. Jej włosy były potargane, makijaż rozmazany od płaczu, a nos czerwony, nie wspominając nawet o zapuchniętych oczach. Prawie nie byłam w stanie rozpoznać samej siebie.

Spróbowałam zmyć resztki czarnego eyelinera ręcznikiem, ale efekt nie był najlepszy. W tamtym momencie potrzebowałam jedynie gorącego prysznica, czystych ubrań i może kubka herbaty.

Ze względu na to, że moja karta był w skórzanej kurtce, wsiadłam do windy i wjechałam na nasze piętro, ale zamiast do siebie, udałam się do pokoju Elle. Moja menedżerka otworzyła drzwi po kilku sekundach. Wyglądała, jakby szykowała się do snu — nie miała na sobie makijażu, a włosy splotła w warkocza.

– Mój Boże, Coraline, co ci się stało? – Zasłoniła usta dłonią.

Chciałam coś powiedzieć, jednak z mojego gardła wydobył się jedynie głośny szloch.

– Wejdź, skarbie. Powiedz mi, co się dzieje – poleciła i położyła dłoń na moich plecach, żeby poprowadzić mnie do środka.

Usiadłam na fotelu w kącie, a Elle zamknęła drzwi i zasiadła naprzeciwko mnie. Patrzyła w moją stronę, podczas gdy moja klatka piersiowa cała się trzęsła od płaczu. Jej wzrok był pełen litości, jednak wiedziała, że musi pozwolić mi się wypłakać. W końcu trochę się uspokoiłam i wyprostowałam.

CORALINE ━ DAMIANO DAVIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz