━━ 58. PO RAZ KOLEJNY

923 92 40
                                    


                Promienie słońca raziły mnie w twarz, gdy siedziałam na miejscu pasażera w samochodzie Damiano, a chłopak wiózł nas do domu swoich rodziców. Nie wiedziałam, jak powiedzieć Sophii, że nasz ojciec umarł, dlatego nadal do niej nie oddzwoniłam. Wyłączyłam dźwięk w telefonie, bo ciągle do mnie dzwoniła.

Czułam się źle z tym, iż nie odbierałam, ale do rozmowy z nią potrzebowałam spokoju. Nie mogłam zadzwonić do niej podczas jazdy samochodem i przekazać jej tych wieści. Po tym, jak lekarze dokładnie wytłumaczyli mi, co się stało, musiałam podpisać wiele dokumentów.

Najwidoczniej mój rodziciel był pod wpływem alkoholu, kiedy wydarzył się wypadek. Nie zaskoczyło mnie to. Uświadomił sobie, że przegra sprawę przeciwko mnie, a alkohol zawsze go do siebie przyciągał.

Moje palce gładziły karoserię auta, wystawiałam ramię przez okno, ponieważ było niesamowicie ciepło, a wiatr owiewał moją twarz. Napawałam się pięknem przyrody, jednak myślami ciągle powracałam do tego, co wydarzyło się wczoraj.

To wszystko wydawało się surrealistyczne — najpierw radość z wygranej w sądzie, a teraz pewność, że decyzja sędzi już nie miała żadnego znaczenia, gdyż mojego ojca już nie było na tym świecie. Nie licząc odgłosów silnika i głośnego wiatru, panowała cisza. Moje myśli zaś zamieniły się w czysty huragan.

Policja przyjechała do szpitala, lecz ze mną nie rozmawiali. Policjantka powiedziała, że odezwą się w ciągu kilku najbliższych dni, aby wszystko uzgodnić. Zastanawiałam się, co takiego chcieli uzgadniać. Mój ojciec nie żył, co jeszcze mogłam zrobić? Wiedziałam, iż jako jego najstarsza córka byłam odpowiedzialna za zorganizowanie pogrzebu, ale nawet nie wiedziałam, kogo mogłabym zaprosić. Ledwo znałam mojego ojca, była dla mnie jak ktoś nieznajomy.

– O czym myślisz? – zapytał nagle Damiano, wyrywając mnie z zamyślenia.

Zastanawiałam się przez chwilę, zanim odpowiedziałam. Nie chciałam, by się o mnie martwił.

– W sumie to o wszystkim i niczym. Kurwa, to takie dziwne. Mój ojciec umarł kilka godzin temu, ale nic w moim życiu się nie zmieniło. Nawet trochę mi ulżyło.

Damiano przez chwilę nic nie mówił.

– Wiem, o czym mówisz. To wszystko nie wydaje się prawdziwe. Przez tyle lat bałaś się tego faceta, a teraz nagle już nigdy nie będzie mógł cię skrzywdzić. To przynosi ulgę, ale jednak był twoim ojcem.

– Tak, był moim ojcem, chociaż nigdy się tak nie zachowywał, to i tak był moim rodzicem. Teraz już nie mam rodziców, Sophia też. Najbardziej ironiczne jest to, że oboje zmarli w wypadkach samochodowych. – Zaśmiałam się bez humoru, po czym przełknęłam gulę w gardle.

– Wiesz, że nadal macie rodzinę, prawda? – Chłopak splótł swoją wolną dłoń z moją. – My jesteśmy waszą rodziną. Zespół, moi rodzice... Kochamy cię i Sophię, nadal macie nas.

Łzy zebrane w moich oczach zaczęły spływać po policzkach. Odwróciłam wzrok i ciężko przełknęłam ślinę.

– Dziękuję – wyszeptałam cicho, bo byłam pewna, że gdybym mówiła głośniej, mój głos by się załamał.

– Nie dziękuj mi za to, Cora. Kochanie cię to przywilej.

Zaszlochałam w głos, kiedy to powiedział. Pogładził grzbiet mojej dłoni swoim kciukiem, chcąc mnie uspokoić. Wiedziałam, że nie lubił patrzeć, jak płaczę.

Każda twoja najmniejsza łza jest oceanem na mej twarzy

Przez resztę drogi do domu milczeliśmy, Damiano udał się do swoich rodziców, by powiedzieć im, co się stało, bym ja mogła w końcu porozmawiać przez telefon z Sophią, która zadzwoniła do mnie co najmniej dziesięć razy. Pewność, że dzisiaj wieczorem Damiano znowu będzie musiał mnie opuścić, wisiała nade mną jak burzowa chmura, jednak starałam się o tym nie myśleć.

CORALINE ━ DAMIANO DAVIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz