━━ 55. BURZA I POCAŁUNKI

992 95 62
                                    


                W drodze powrotnej Damiano prowadził, natomiast ja zdjęłam buty i wystawiałam ramię przez okno, żeby poczuć wiatr. Włosy ciągle wpadały mi w twarz, ale podobało mi się uczucie ciepłego powietrza na skórze. Chłopak zerkał na mnie z uśmiechem na ustach i wiedziałam, że cieszył się ze swojego powrotu co najmniej tak bardzo jak ja.

– Jedźmy nad morze. – Zagłuszyłam głośną muzykę dochodzącą z głośników.

– Nad morze? – spytał brunet, spoglądając na mnie.

– Tak, chcę zobaczyć fale.

– Okej, co tylko zechcesz, Cora.

Sięgnął po moją wolną dłoń i splótł nasze palce. Tak często się dotykaliśmy, a jednak mały elektryczny wstrząs przebiegał przez moje ciało z każdym dotykiem. Moje ciało po prostu nie mogło przestać tak na niego reagować. Zastanawiałam się, czy on miał tak samo.

Ta chwila była idealna, trzymałam Damiano za rękę, do moich uszu dobiegały odgłosy fali, które tak bardzo uwielbiałam, natomiast do nozdrzy docierał zapach słonej wody. Nie wiedziałam, jak długo w milczeniu spacerowaliśmy wzdłuż brzegu, ale to wydawało się trwać wieczność. Ten moment mógłby trwać w nieskończoność.

Miałam wszystko, czego potrzebowałam — Damiano wystarczył, bym była szczęśliwa do końca mojego nieistotnego i ulotnego życia, jednak jego życie wcale takie nie było. Był wzorem do naśladowania dla wielu osób, co nie zmieniłoby się nawet po jego śmierci — byłam tego pewna, więc jeszcze bardziej doceniałam to, że postanowił spędzić swoje życie właśnie ze mną.

Gdy nad naszymi głowami zebrały się chmury zwiastujące ulewę, postanowiliśmy zacząć wracać. Pierwszy grzmot wywołał u mnie pisk, lecz kiedy chłodne krople zaczęły na nas lądować, głośno się zaśmiałam.

Odwróciłam się do Damiano, który już na mnie patrzył. Jego brązowe spojrzenie było skupione na moich ustach. On również się uśmiechnął, a potem złączył nasze wargi w długim pocałunku. Nie mogłabym mu się oprzeć, nawet gdybym chciała, ponieważ przez tę pieszczotę osłabłam. Chłopak mocno trzymał mnie w swoich ramionach i byłam pewna, że w innym wypadku bym upadła.

Jedna z jego dłoni była na moim policzku, drugie ramię owinął wokół mojej talii, ja natomiast splotłam ręce na jego karku. Nasze usta co rusz ponownie się ze sobą spotykały. Czułam się, jakby szalejąca wokół burza tak naprawdę znajdowała się wewnątrz mnie. Może tak było, nie wiedziałam. Byłam pewna jedynie tego, jak bardzo tęskniłam za Damiano, każdy centymetr mojego ciała go pragnął i uwielbiałam to uczucie, które wywoływał u mnie swoim dotykiem.

Wplotłam dłoń w jego włosy już przemoczone przez deszcz, przylgnęłam do niego, a on przycisnął usta do mojego policzka, mojej żuchwy i mojej skroni. Nie było wokół nas nikogo, prawdopodobnie uciekli przed burzą, ale nawet gdybyśmy nie byli sami, w ogóle bym tego nie zauważyła. Zwracałam uwagę jedynie na Damiano, nie na mocny, chłodny deszcz.

W jakiś sposób udało nam się dotrzeć do samochodu Damiano przed tym, jak pierwsza błyskawica rozjaśniła niebo. Zaparkował w ustronnym miejscu, przez okno widać było morze, jednak nie zwracaliśmy uwagi na widok, ponieważ kiedy tylko David zamknął za sobą drzwi, jego usta ponownie spotkały moje.

Gdy błyskawica przecięła niebo, niosąc ze sobą głośny grzmot, wszystko ponownie się rozjaśniło. Ponownie zamknęłam oczy, pozwalając swojemu ciału oddać się dotykowi Damiano. Jego dłonie błądziły po moim ciele, moje usta były na jego twarzy i szyi. Czułam, jak szybko oddychał.

Burza szalała wokół nas, kiedy siedziałam na jego kolanach z jego dłońmi na moich biodrach. Było mi jednocześnie gorąco i zimno, im dalej się posuwaliśmy, tym bardziej traciłam kontakt z rzeczywistością. Wszystko wokół mnie było rozmazane, jedyna ostrość skupiona była na Damiano.

CORALINE ━ DAMIANO DAVIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz