━━ 59. SZAFIROWE SERCE

774 80 15
                                    


                Rozmawiałam przez telefon z Damiano tak samo rzadko jak przed jego powrotem do Włoch. Rozmawiałam z Vic częściej niż z nim, chociaż ona miała tyle samo na głowie. Sophia chciała zarezerwować bilet na samolot, by przylecieć do Italii i mnie wspierać, ale powiedziałam, że chcę wrócić do Anglii.

Niedługo miał zacząć się nowy semestr, po zakończeniu trasy i tak mieliśmy widzieć się tylko trzy tygodnie ze względu na mój powrót na studia. Równie dobrze mogłam pojechać prosto do domu. Tęskniłam za moimi przyjaciółmi w Wielkiej Brytanii. Poza tym Włochy wydawały się mnie przytłaczać i sprawiać, że każda komórka mojego ciała wypełniała się trucizną mojej przeszłości.

Nie mogłam tu zostać, jeśli miałam przez cały czas być sama. Co prawda miałam Rosę i Daniele, ale musieli pracować i choć ciągle zapewniali mnie o moim błędnym przekonaniu, to czułam, że im przeszkadzałam.

– Muszę wrócić. Bez względu na to, czy jestem we Włoszech, czy w Anglii, to nie robi ci żadnej różnicy. I tak cię tu nie ma – powiedziałam trochę zdenerwowana do Damiano, kiedy pewnego wieczora rozmawiałam z nim o moich planach.

– To brzmi jak wyrzut. Wiesz, że odwołałbym trasę w każdej chwili, by móc z tobą być – odparł spokojnie, nie pozwalając mojemu humorowi na niego wpłynąć.

– Nie chcę tego i dobrze o tym wiesz. Ale kiedyś będę musiała wrócić do Anglii, więc czemu by nie teraz?

– Bo nie powinnaś być sama w takim stanie.

Jego głos brzmiał na zdeterminowany, jakby nie zezwalał mi na pyskowanie, lecz nie zamierzałam pozwolić, by mi rozkazywał. Dobrze wiedziałam, co było dla mnie odpowiednie.

– Muszę choć raz pobyć sama w moim mieszkaniu, Damiano. Muszę znowu zobaczyć się z przyjaciółmi i pochodzić po Londynie, czuć się bezpieczna. Wiesz, że Londyn jest dla mnie jak świątynia.

Kiedyś już rozmawialiśmy o tym, jak to ogromne miasto było dla mnie synonimem bezpieczeństwa, ponieważ to właśnie tam uciekłam.

– Wiem. – Westchnął. – Wiem też, że nie ma sensu się z tobą kłócić, kochanie, ale...

Nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Wiem, że się o mnie martwisz, ale proszę, zaufaj mi.

Prawie byłam w stanie zobaczyć, jak zirytowany przymyka oczy i kładzie dłoń na karku.

– Dobra, leć do Anglii. Za miesiąc będziemy mieć tam koncerty. Przyjedziemy do ciebie, okej?

Kiwnęłam głową.

– Z przyjemnością.

Dziwnie było mi to mówić. Tak formalnie.

– Kocham cię – wymamrotał wtedy brunet, a kąciki moich ust zadrżały. Gdy tylko wypowiadał te słowa, nieważne, czy przez telefon, czy na żywo, nie przestawał wywoływać na mnie wrażenia.

– Jasne. Ja też cię kocham, Damiano – odpowiedziałam. Chciałabym móc go przytulić.

Próbowałam przełknąć gulę w gardle i zapomnieć o smutku, lecz to nic nie dało. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, słyszałam jedynie jego cichy, spokojny oddech.

– Co teraz robisz? – zapytałam w pewnym momencie, aby przerwać ciszę.

– Właśnie wróciłem z obiadu z resztą, teraz leżę w łóżku. A ty?

– Ja też leżę w łóżku. Twoim. Właściwie to spędziłam tu cały dzień. Chyba będę chora.

– Chora? – upewnił się.

CORALINE ━ DAMIANO DAVIDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz