Rozdział 4

1.5K 52 14
                                    

Wchodząc znowu do sali czułem się dwa razy gorzej niż wcześniej. Nie tyle co bolał mnie brzuch a jeszcze wszyscy zobaczyli wcześniejszego siniaka. Podszedłem do Shane i chciałem już zacząć mówić gdy przypomniałem sobie o reszcie braci i Hailie.
-Shane możemy pogadać? Na osobność.- Spojrzałem na rodzeństwo.
-Okej- Za chuja nie wiem co bym zrobił jakby się nie zgodził.
-Dobrze to my pójdziemy po coś do jedzenia.- powiedział Vincent a po chwili już byłem tylko ja i mój bliźniak.
-No to słucham, przekaż mi swój plan zjebania mnie z balkonu.- Mówiłem, że nie jest w dobrym humorze.
-To nie było specjalnie,przepraszam-Co ja mam mu powiedzieć? Sorry ale nie chciałem byś zobaczył mój brzuch ponieważ Liam mnie nachodzi? No chyba kurwa nie.
-No to wiem ale o co ci wtedy chodziło? Jakby serio Tony, czego nie chciałeś mi pokazać na brzuchu?
-No...-Z jednej strony już widział mój brzuch ale z drugiej to jak mu  powiedzieć żeby się nie dowiedział o Liamie?
-Spadłem z łóżka- kreatywnie.
-Co?- Shane spojrzał się na mnie jakbym miał namalowanego kutasa na czole.
-No leżałem na łóżku i chciałem się przekręcić tylko, że byłem na krawędzi i spadłem prosto na drewniane pudełko.- Najlepsza.wymówka.ever.
-Jakie znowu drewniane pudełko?- japierdole nie drąż tematu.
-No normalne, drewniane koloru drewnianego o kształcie wyciętego drewna.-Zajebiście.
-Idiota-Shane przetarł twarz dłonią po czym się uśmiechnął, tym razem szczerze.-Następnym razem poprostu daj mi w ryja to może nie spadnę z balkonu.
-Niech będzie- odpowiedziałem po czym się zaśmiałem. Shane jako jedyny chyba najmniej mnie wkurwia. Nie licząc zajścia sprzed ponad 2 godzin to jest okej. Oczywiste jest to, że się czasem kłócimy ale tak samo dobrze rozumiemy się bez słów. Normalnie kurwa bliźniacza więź.
Nie chciałem już psuć atmosfery swoimi kolejnymi przeprosinami więc poprostu zacząłem pytać go o jakieś nieistotne sprawy. Co chwilę jednak wracałem myślami do momentu w gabinecie jak lekarz dotykał mnie po brzuchu. Gdy zjechał trochę za nisko i chcąc zabrać rękę szturchnął mnie w miejscu mojego kutasa. Widziałem wtedy zmieszanie na jego twarzy które wyglądało uroczo. Poczułem jak moje policzki robią się gorące i przybierają czerwony kolor. Zagryzałem wargę aby się nie uśmiechnąć czy co gorsza nie wybuchnąć śmiechem co wtedy wydawałoby się to absurdalne. Jeszcze na dodatek Vincent stał blisko i się temu wszystkiemu przyglądał, nie chcę wiedzieć jak żenująco to musiało wyglądać z boku.

Tony przestań o tym myśleć.
Po jakiś 20 minutach wróciła reszta razem z pizzą. Kurwa, przecież to jest tak cholernie tłuste i kaloryczne. Zaraz będę wyglądać jak Magda Gessler w wersji męskiej.
-Tony nie jesz?- zapytała się Hailie patrząc na mnie.
-Nie dzięki, nie jestem głodny.- Chyba mnie nie zaczną zmuszać.
-Tony dlaczego nie jesz? Jestem pewny że nie jadłeś nic dzisiaj.-Boże przestańcie.
-Jadłem.- Gówno prawda.
-Niby kiedy?- przewróciłem oczami przypominają sobie co wymyślił Vincent na moją nieobecność.
-U dziewczyny.- Która nie istnieje.
-To było dawno, proszę zjeść minimum dwa kawałki albo zaczniemy cię pilnować tak jak kiedyś Hailie.
-Przecież nie mam jebanych zaburzeń odżywiania a to, że nie jestem głodny to nic nie znaczy!-Nie będą mi tu wciskać, że mam jakieś problemy.
-Nie mówię od razu o zaburzeniach odżywiania tylko chcę abyś coś zjadł. Dlatego Natychmiast bierzesz te dwa kawałki i je jesz.-Z nim to się nie wygra.
Wkurwiony wziąłem kawałek i powoli go żułem starając się określić ile będą miały kalorii. Chciałem poprostu trochę schudnąć i tyle. Nic wielkiego przecież a on ma już jakieś halo. Po zjedzeniu już pierwszego kawałka czułem, że nie mogę dalej. Nie zwracając uwagi na Vince otrzepałem ręce i poprawiłem się na plastikowym krześle. Po jakiejś godzinie pielęgniarka przyszła zabrać Shane na badania. Kiedy wrócił powiedziała, że może wyjść za jakieś pół godziny i idzie przygotować wypis. Nie chciało mi się tu dłużej siedzieć więc ta wiadomość choć trochę mnie zadowoliła.
                          
                                      ***
Gdy wróciliśmy do domu wszyscy rozeszli się w swoje strony. Vincent I Will do gabinetu, Dylan na siłownię, Hailie do siebie i Shane tak samo. Ja jakoś nie miałem ochoty być zamknięty w czterech ścianach więc poszedłem na spacer, oczywiście nie mówiąc o tym nikomu bo po co?Dowiedzą się jak wrócę. Wyszedłem z rezydencji i wolnym krokiem szedłem leśną ścieżką. Znowu czułem kogoś obecność ale za każdym razem jak się odwracałem to nikogo nie było. Jednak za jakimś może 10 razy zobaczyłem przebiegającą czarną postać. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła i nie potrafiłem niczego zobaczyć. Szedłem dalej gdy prosto przed ryjem wyskoczyła mi sarna. Prawie tam na zawał zszedłem ale kogo to obchodzi.
-Chodź tu.- Powiedziałem wystawiając do niej rękę. Niby to dzikie zwierzę, ale  może akurat podejdzie. Patrzyła się na mnie chyba nie wiedząc o co chodzi więc powtórzyłem.
-Chodź.- Tym razem sarna powoli zaczęła zbliżać się w moją stronę. Japierdole potrafię gadać ze zwierzętami. Gdy już prawie mogłem jej dotknąć ta padła trupem na ziemię. Moja mina musiała wtedy wyglądać komicznie ale mi ani trochę nie było do śmiechu. Klęknąłem przy niej i zobaczyłem że głowę ma przeciurawioną na wylot. Co tu się teraz kurwa stało? Zostawiłem sarnę i zacząłem biec w stronę domu. Jakoś odechciało mi się spacerować. Dobiegłem prawie do końca czując, że zaraz padnę tak jak ta sarna. Kondycja siada jak nic. Ciężko dysząc powoli dochodziłem do rezydencji. Liczyłem, że nikogo nie spotkam bo tłumaczenie dlaczego mam ręce umazane krwią nie byłoby najlepsze. Wszedłem przez drzwi(A nie przez okno?)sprawdzając czy nikogo nie ma. Przeszedłem do swojego pokoju wykończony tym dniem. Wziąłem byle jakie ciuchy I poszedłem się umyć. Byłem cały we krwi, pocie i ziemi. Ktoś jakby mnie zobaczył to by pomyślał, że z kimś walczyłem. (Tony kung fu panda).
Wyczerpany położyłem się na łóżku aby po chwili zasnąć. Jak ktoś śmie mnie obudzić to obiecuję, że skończy ze złamaną ręką.
________
960 słów

Ocena ---->

Pomysły ---->

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz