Rozdział 47

398 19 23
                                    

Max:

Minął rok odkąd nie mam żadnego kontaktu z Tonym. Tak szczerze to nie mam pojęcia co się stało. Po tym ja zostawił kartkę, że wraca do domu zniknął. Dzwoniłem i pisałem do niego wiele razy, ale za każdym razem była poczta głosowa albo nieodczytana wiadomość. Przez pierwsze tygodnie się martwiłem, ale gdy minął 2 miesiąc uznałem, że po prostu chciał się wtedy ruchać i tyle. Rozumiem go, że nie odczuwa tego co ja, ale czuję jak mnie wykorzystał i zostawił.

Aktualnie znajduję się w Londynie i zacząłem pracę w biurze.

                        ***

Wszedłem do wysokiego budynku z logiem firmy po czym podszedłem do sekretarki.

-Maaax!- Pisnęła dziewczyna. Tak szczerze to nie mam pojęcia dlaczego tak się zachowuje przy mnie. Normalnie to jest poważna i profesjonalna, ale gdy jestem przy niej wydaje się kompletnie inną osobą.

-Witaj Josephine.-Jakoś nie podzielam jej entuzjazmu. Odbierając klucze do swojego biura ruszyłem w kierunku windy.

Mam swoje biuro nie to co inni.

                          ***

Siedziałem nad tymi wszystkimi papierami, dochodziła godzina 18 a ja nie czułem już swojej dupy. Chciałem po prostu wyjść stąd i wrócić do domu, w którym...

Tak właściwie co?

Zawsze po powrocie do pracy jadłem sam kolację, oglądałem coś również sam i na koniec kładłem się do łóżka i zasypiałem. Po raz kolejny sam...

Mam 22 lata a moje życie wygląda jak u 70 letnie dziada, który chciał zostać wielkim biznesmanem. Bez Tonego moje życie jest po prostu...smutne. Nie mogę zrozumieć dlaczego mnie tak zostawił bez żadnego pożegnania? Bez powiedzenia, że nie chce mnie lub, że musi wylecieć gdzieś. Chyba, że tak naprawdę nigdy nie zależało mu na mnie...

-Max i gdzie jest ten dokument od...- Przetarłem twarz po czym spojrzałem na Michael'a.  Micheal to tak właściwie mój szef, ale mamy dobry kontakt więc mówimy sobie po imieniu. Raz nawet  byłem u niego na kolacji gdzie poznałem jego żonę i dwóch synów. Okropne gówniarze, ale mu przecież tego nie powiem.

-Ziemia do Maxa.- Zamrugałem i spojrzałem z powrotem na Michela.

-Możesz powtórzyć?- Mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem po czym westchnął i pokręcił głową.

-To już 5 raz kiedy się tak zawieszasz. Wiesz o tym?- Przecież 5 razy w ciągu roku to mało.

- 5 razy to nie dużo.- Bo to prawda.

-Chłopie 5 razy w tym TYGODNIU a jest dopiero środa.- To już sporo zmienia.

-Przepraszam obiecuję, że się poprawię.- Sam nie wiem o co mi chodzi.

-Tak jak obiecywałeś wcześniejsze 34 razy?- Dokładnie.

-Ta...- chuj.

-Lubię cię, ale nie mogę pozwolić abyś nie wykonywał swojej pracy.- Przecież wiem.

-Zwalniasz mnie?- Nie no błagam.

-Nie, ale musisz naprawdę się ogarnąć bo tak to może być.- Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Michel jeszcze chwilę na mnie patrzył po czym wyszedł z pokoju. Odchyliłem się na krześle przymykając oczy. Serio nie rozumiałem dlaczego tak się zawieszam. Zaczęło się to jakieś 10 miesięcy temu gdy zrozumiałem, że Tony mnie zostawił. Czy ja nie mogę po prostu o nim zapomnieć? Jak to do cholery działa!? 

Spojrzałem na zegarek który pokazywał 18:30. Wziąłem swoją torbę i płaszcz po czym wyszedłem z biura zamykając drzwi na klucz. Udałem się w stronę wind myśląc jedynie, że po powrocie czeka mnie do dokończenia średniej jakości serial z butelką piwa w ręce i porozwalanymi po salonie gazetami, lekami i innymi rzeczami które nawet nie wiem jak znalazły się na podłodze. Czyli w skrócie moje życie w ciągu tego roku. Cudownie.

___

540 słów

Ocena --->

Pomysły --->




Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz