Rozdział 52

368 19 19
                                    

Zgasiłem światło po czym zabierając swoją torbę wyszedłem po cichu na korytarz. Zamknąłem drzwi na klucz po czym powoli zacząłem iść w kierunku schodów uważając na skrzypiącą podłogę. Było jakoś w okolicach 1 więc na 100% każdy już śpi. Schodziłem po schodach gdy nagle coś przemknęło przez korytarz. Spojrzałem w kierunku salonu gdzie o framugę opierał się Vincent.

Czyli nici z mojego planu.

Spojrzałem na niego z rezygnacją wiedząc już, że zaraz zawoła ojca i zrobią mi razem kazanie. Ten jednak zamiast tego wyjął z kieszeni kluczyki po czym bez słowa podał mi je. Skinął głową i po prostu wycofał się w ciemność.

(Vincent jako batman.)

Spojrzałem na kluczyki które od razu rozpoznałem.

Motorówka

Vincent daje mi kluczyki abym mógł uciec i na dodatek trzymał je w kieszeni? Spodziewał się tego i jeszcze mi pomaga...

Tylko pytanie dlaczego Shane nic nie wspomniał o tej sytuacji a Vincent sam mi pomaga? Czy tylko on wie co się stało?

                         ***
Siedziałem na krzesełku czekając na mój lot. Byłem na tym samym lotnisku co zawsze lądujemy gdy lecimy do taty więc ogarniałem mniej więcej gdzie co jest. Kupiłem już sobie butelkę wody bo nic z domu nie wziąłem a jednak czeka mnie długie siedzenie w samolocie.

-Uciekłeś z domu? - Usłyszałem damski głos za sobą. Odwróciłem się w tym kierunku i spojrzałem na niską blondynkę w białej bluzce, spódniczce i gitarze na plecach. Na oko miała z 16 lat?

-Jestem dorosły więc bardziej się wyprowadzam.- Bo to prawda.

-Wyprowadzka z małą torbą na ramieniu i na dodatek ucieczka z kraju? Nieźle.- O chuj jej teraz chodzi.

-Audrey jestem. A ty to? -Dziewczyna usiadła obok mnie kładąc gitarę na bok.   

 (Jakby co to ta gitara jest w pokrowcu)

-Tony.- Odpowiedziałem.

-Nie jesteś stąd co nie?

-Nie i ty raczej też.

-To prawda.

Między nami zapadła chwila ciszy którą co jakiś czas przerywały komunikaty dotyczące lotów. 

- Skoro i tak się już nigdy zapewne nie zobaczymy to może powiesz mi co tutaj robisz? Nie pytam o twoją rzekomą wyprowadzkę.

-Co niby chcesz wiedzieć?

-Dlaczego?

-Ale co dlaczego?

-Dlaczego uciekłeś? Dlaczego uważasz, że to naprawdę żyjesz? Skąd wiesz, że wszystkie rany na ciele nie działają jak kwas przez co tworzą się blizny?- Ta rozmowa zaczyna robić się coraz dziwniejsza.

-A widać abym był trupem?

-Odpowiedz na wszystkie pytania. Szczerze.

- Bo mój ojciec prawie mnie zabił? Bo nie jestem trupem? A trzecie jest głupie.

-Odpowiedz.

-Nie wiem. To nie ma jak działać. Zostaje ci blizna, ale to nie może być kwas.

-Imię na twojej ręce mówi co innego.

-Skąd ty...

-Zgadłam.- Dziewczyna wstała po czym po prostu odeszła. Nie wiem dlaczego, ale wydawało się, że ma ona mnóstwo jakiejś dobrej energii. Nie mam pojęcia jak to nazwać, jest to po prostu strasznie dziwne.

             ***

Stałem właśnie przed moim starym mieszkaniem które na szczęście cały czas należało do mnie. Trochę dziwnie się teraz czułem ze świadomością, że minął ponad rok odkąd ostatni raz tu byłem. Przekręciłem klucz w zamku po czym wszedłem do środka. Odłożyłem rzeczy do pokoju i podszedłem do szafy. W Londynie nie było już tak ciepło jak w Tajlandii więc przydało by się ubrać cieplej. Wyjąłem mój beżowy płaszcz i czarny szalik po czym założyłem go na siebie. Pod spodem miałem golf i spodnie więc wszystko ładnie się prezentowało.

(Na potrzebę stroju zmieniam miesiąc i zamiast 14 listopada jest 14 grudnia. Sorka)

Wyszedłem z mieszkania zamykając drzwi na klucz po czym ruszyłem schodami na dół. Muszę jak najszybciej odnaleźć Maxa bo z każdą godziną czuję się coraz bardziej winny. 

_____

555 słów

Ocena --->

Pomysły --->

Max powinien mu wybaczyć?

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz