Rozdział 32

514 18 66
                                    

-Max? Co ty tu robisz?-Zapytałem się chłopaka, który nawet nie wiadomo jak stał przede mną.

-No...poszedłem sobie spać i nagle otwieram oczy a tu jakąś czarną dziura i na dodatek razem z tobą.-The fuck?

-No a ja za to jestem w śpiączce i na dodatek w Pensylwanii.-Max otworzył szerzej oczy. Nie dziwię mu się takiej reakcji.

-Jak to? Dlaczego?

-Tak jakiś wyszło, nie ważne. Co tam u ciebie? Wiesz...ostatnio nie gadamy i no...-Kurwa dlaczego tak się stresuje gdy z nim gadam teraz? Jest moim przyjacielem a ja kuźwa zachowuję się jak na rozmowie o pracę.

-Jest dobrze, więcej pracuję. Tak jakoś wyszło.- między nami nastała niezręczna cisza. Chciałem jakoś zagadać, ale nie wiedziałem zabardzo o co.

-Um, jak ci się układa z tym Mattem?-W końcu odezwał się Max.
-A tak...dobrze. A ty? Masz kogoś.-Nie żebym się tym interesował, skoro mnie pyta to wypada zapytać też.
-Nie, jakoś na nikogo nie wpadłem kto by mnie zainteresował.- Czyli jest wolny. Masz Matta, Max nie jest w twoim typie.
-Napewno kogoś sobie znajdziesz.- Uśmiechnąłem się do niego a ten zatrzymał swój wzrok na mnie i zastygł. Przez parę chwil, które dłużyły się jak godziny staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w siebie. Pierwszy oderwałem kontakt wzrokowy trochę speszona naszym zachowaniem. Nie czułem się zbytnio komfortowo przy nim i czułem dziwny skręt w brzuchu za każdym razem kiedy chłopak popatrzył na mnie chwilę dłużej niż 3 sekundy.

                         ***
Leżeliśmy z Maxem obok siebie i śmiałem się z jego historii o buldogu. Było to tak głupie, że zarazem śmieszne. Nie czułem już aż takiego napięcia między nami i miałem nadzieję, że on też nie. Dowiedziałem się, że Max ma ADHD i często ma mnóstwo myśli naraz i nie może wysiedzieć w miejscu. Widziałem jak bał mi się to powiedzieć, ale moim zdaniem wyglądał słodko kiedy był zakłopotany. Lubiłem jego dołeczki w policzkiem kiedy się uśmiechał, gdy intensywnie nad czymś myślał przez co pojawiały mu się małe zmarszczki na czole przy ściąganiu brwi. Nagle chłopak westchnął i podparł się na rękach.
-Wiesz...muszę ci coś wyznać.-Oho.
-Wal śmiało.-Tu zawsze było tak gorąco?
-Pamiętasz gdy zacząłeś się częściej spotykać z Mattem?- O co mu chodzi?
-No pamiętam, wtedy też się wyprowadziłeś.-Przytaknął mi po czym znowu się odezwał.
-Wyprowadziłem się wtedy...bo tak jakby byłem zazdrosny.-Co?
-O co byłeś?- Nie rozumiem.
-O ciebie...-Tęsknił za naszym oglądaniem.
-Jak chciałeś oglądać ze mną film to trzeba było powiedzieć a nie się wyprowadzać.
Chłopak spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął jednak nie wyglądał ma szczęśliwego. Wstał i zaczął się rozglądać.

-Będę się zbierać tylko trochę nie wiem jak. -Zaśmiałem się i zacząłem rozkminiać jak obudzić Maxa.
-Krzyknij, Obudź się.-powiedziałem w żarcie.
-Warto spróbować. Obudź się!-Po krzyknięciu chłopak zniknął.

To działa!?
Wstałem i również krzyknąłem Obudź się. Zakręciło mi się w głowie i po chwili zaczęły docierać do mnie różne odgłosy.

-Jebie mnie to co myślisz o Tonym i w tej chwili stąd wychodzisz bo inaczej wrócimy do sytuacji sprzed tygodnia.-Usłyszałem głos...Willa? On to w ogóle tak potrafi?

-Zamknijcie japy.-Kocham budzić się z klasą.

-Śpiąca królewna się obudziła.-Otworzyłem oczy aby następnie zobaczyć jak Will i Dylan stoją naprzeciwko mojego łóżka. 

-Dylan nie bądź niemiły.-Widać było, że Will był wkurwiony. Tak w sumie nie wiem za co, ale gówno mnie to obchodzi. Jego problem a nie mój. 

-Mogę stąd iść już?-Nienawidzę szpitali.

-Dopiero co się obudziłeś więc nie.-W takim razie to nie było pytanie. Podniosłem się do siadu po czym nie zwracając uwagi na braci odpiąłem się od sprzętów i wstałem z łóżka.

-Tony co ty robisz?!-Spojrzałem na tych debili i jedynie przewróciłem oczami. Nie chce mi się z nimi gadać, wkurwiają mnie. Wyszedłem z sali na korytarz gdzie stał Vincent rozmawiający przez telefon.

A może to była prawda?

Ta jasne, matka się powiesiła a ojciec zamordował córkę. Naprawdę bardzo wiarygodne.                 
Gdy w końcu Vincent raczył mnie zobaczyć powiedział jeszcze parę słów do telefonu po czym się rozłączył.

-Dlaczego tu jesteś? Powinieneś leżeć w łóżku.-Przestańcie.

-Z kim gadałeś?

-Nie powinno cię to interesować. Są to moje spawy osobiste i wolałbym abyś nie wiedział o nich.-Wystarczyło powiedzieć abym się odpierdolił. Teraz na pewno nie dam ci spokoju.

-Jeżeli powiesz z kim rozmawiałeś to ja powiem ci co mi się śniło.-Czuję się jakbym znowu miał 10 lat i szantażował go o cukierka.

-Dlaczego miałoby mnie to interesować?

-Ponieważ byłeś tam.-Powiedziałem dumny z siebie, że może go przekonałem. Ten jedynie na to westchnął po czym pokiwał głową.

-Niech będzie.-Usiedliśmy na krzesełkach po czym Vincent schował telefon i skupił swój wzrok na mnie.

-No to ogólnie najpierw wyjebało mnie do jakiegoś lasu i stałeś przed chatką moją i Jasona...-Zacząłem mu opowiadać a ten z każdą chwilą bardziej poważniał. Nie wyglądał na zachwyconego gdy skończyłem omijając część z Maxem. Ten wstał i po prostu bez słowa wyszedł. O co mu mogło chodzić?

______
824 słowa

Ocena --->

Pomysły --->

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz