Rozdział 20

866 35 24
                                    

-Tony pora wstawać, trzeba zrobić ci badania.- Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła.

-Gdzie ja jestem?!- kobieta która mnie obudziła westchnęła.
-Tony przerabiamy to od tygodnia. Wiem, że brakuje ci Matta ale ty wariujesz. Musisz wziąść swoje leki.-Nie.
-Nic nie biorę! DAJCIE MI ZOBACZYĆ MATTA!-Zacząłem krzyczeć na cały pokój.
-Tony musisz zrozumieć, że Matt nie żyje.-oczy zalały mi się łzami gdy przypomniałem sobie obraz gdy Jason strzelił mojemu chłopakowi w głowę.
-Nie mów tak, to nie prawda!- wyrywałem się, ale pasy mi to uniemożliwiały.- Zdejmij mi to gówno!
-Wiesz dobrze, że nie mogę. Za bardzo się rzucasz abym mogła. A i bym zapomniała! Dzisiaj odwiedza cię twój brat.
-Który?
-Shane.
-Mhm- Opadłem na łóżko tak jak zawsze poddając się z pasami. Nigdy z nimi nie wygram...
Zabraniają mi się zobaczyć z Mattem, okłamują mnie, że nie żyje i na dodatek trzymają mnie tutaj. Jednak już nie długo. Mam plan jak stąd uciec i wtedy będę wolny! Znajdę Matta i będziemy żyć razem!
Pielęgniarka odpięła mnie i podała butelkę wody i leki. Nawet  nie wiedziałem na co je biorę, ale gdy parę razy protestowałem nie skończyło się to dobrze. Połknąłem tabletki po czym wstałem z łóżka i wyszedłem za kobietą z pokoju. Przeszliśmy do sali odwiedzin gdzie siedział mój bliźniak. Nie chciałem z nim gadać, ale jako jedyny był przy ratowaniu chłopaka.
-Siema Tony, jak ci życie mija?-Cudownie Shane, wyśmienicie, rozkosznie.
-Tak jak widać, po co przyszedłeś? Znowu gadać mi kiedy jest pogrzeb żyjącej osoby?-Chłopak westchnął po czym popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Tony wiesz, że to dla twojego dobra. A Matt nie żyje i musisz się z tym pogodzić.-Ciągle słyszę tę kłamstwa.
-Skończ temat, okłamujecie mnie wszyscy i wmawiacie że zwariowałem, ale zobaczysz jak pewnego dnia stąd ucieknę i wrócę do domu z moim żywym chłopakiem. A teraz wybacz, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać.- powiedziałem po czym wyszedłem z sali odwiedzin. Gówno mi zrobią kiedy w końcu przejdę przez jedyne okno bez krat i przyznają mi rację kiedy wrócę z nim. Zamknęli mnie w jakimś psychiatryku i myślą, że to pomoże. Żenada.
Szedłem za pielęgniarką na jakieś niepotrzebne badania by po nich czuć się dwa razy gorzej niż teraz i gdzie tu jest sens? Gdy wyszedłem od lekarza zaprowadzono mnie ma stołówkę gdzie każdy już jadł swoje śniadanie. Tak jak zawsze usiadłem na samym końcu żeby ktoś przypadkiem się nie dosiadł. Tym razem to nie zadziałało bo dosiadł się do mnie jakiś chłopak w ciemnobrązowych loczkach.
Patrzył się na mnie przyjaźnie, ale ja nie miałem ochoty na poznawanie kogokolwiek, za niedługo i tak ucieknę więc po co?
-Coś chcesz?- patrzyłem na niego z jak największym obrzydzenie aby sobie poszedł. Ten wyglądał jakby nawet tego nie widział i jedynie zaczął mówić.
-Cześć, jestem Max. Miło poznać, od dawna tu jesteś?-Jezu co za pryszcz na dupie.
-Tony, od pięciu dni. A ty?- patrzyłem na niego zastanawiając się skąd ma te energii w takim miejscu.
-Ja od tygodnia, ale nie zauważyłem cię wcześniej, dlaczego tu jesteś?- co cię to?
-Nie wiem dokładnie, mówią że zwariowałem przez śmierć mojego chłopaka ale ja wiem że on żyje.-Ten pokiwał energicznie głową jakby to wszystko rozumiał.
-Ja za to jestem tu przez próbę samobójczą.- Co? Jak?
- Ty? Przez próbę samobójczą? Przecież wyglądasz jak najszczęśliwszy człowiek świata.
-Zawsze trzeba stwarzać pozory. Jak będziesz pokazywał to co ludzie chcą zobaczyć to szybciej się stąd urwiesz.
- Mnie tu nie będzie jutro, uciekam stąd i wyjeżdżam do innego kraju.- zobaczyłem jak oczy mu się błyszczały...tak samo jak u Matta...
-Mogę z tobą? Błagam nie chcę tu być.-Tak właściwie co mi szkodzi?
-Niech będzie, ale masz się mnie słuchać zgoda?
-zgoda. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy tak mniej więcej kim jesteśmy, co robimy w życiu i omawialiśmy plan ucieczki. Postanowiliśmy, że jednak dzisiaj w nocy spotykamy się w męskim kiblu gdzie jako jedyny nie ma kraty w oknie. Później pójdziemy do jego domu zabrać pieniądze zaoszczędzone przez niego i polecimy do Anglii. Tak zaczniemy życie od nowa, znajdziemy pracę i będziemy żyli tak jak chcemy. Skończyliśmy jeść po czym rozeszliśmy się w dwie różne strony, musiałem być spakowany do godziny 01:00 bo wtedy umówiłem się z Maxem.
Tym razem mi się uda, nie będzie tak jak poprzednie 3. Gdy ułożę sobie życie znajdę Matta I znowu będzie pięknie. Jeszcze tylko trochę...
______
720 słów

Ocena ---->

Przepraszam, że takie krótkie.

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz