Ciekawe kto myślał, że naprawdę tak to się skończy.
.
.
.
Shane:
Obudziły mnie jakieś krzyki z dołu. Spojrzałem na zegarek który wskazywał 7:43.
Kto się drze tak wcześnie?
Przetarłem twarz dłonią po czym założyłem kapcie i wstałem z łóżka. Moim planem na dzisiaj było oglądanie bajek z Hailie i poważna rozmowa z Tonym. Wiem, że nie wrócił na noc więc kiedy tylko się pojawi trzeba będzie z nim porozmawiać. Już nawet mam dla niego karę, będzie musiał oglądać z nami bajki. Wyszedłem z pokoju w bardzo dobrym humorze. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni.
-Hej tato...-Przywitałem się, ale zobaczyłem co trzy ma ręce.-Co to za nóż? W czym on jest? Tony wrócił?-Co tu się dzieje?
-Synu idź na górę.- Nie.
-Co?
-Natychmiast idź kurwa na górę!- Krzyknął ojciec. Nie rozumiałem co tu się dzieje. Dlaczego tata trzyma nóż cały we krwi? Dlaczego tak się zachowuje? Nie wiedząc dlaczego mam wracać ruszyłem w kierunku schodów.
-Pomocy...-Usłyszałem stłumiony krzyk. Tata chyba też to słyszał bo widziałem jego przerażenie w oczach. Jakby bał się, że zaraz coś znajdę...***
Siedziałem w swoim pokoju czytając książkę. A raczej próbując bo moje myśli cały czas schodziły na ojca, nóż i stłumiony krzyk prawdopodobnie wydobywający się z piwnicy. Próbowałem wymyślić jak się do niej dostać, ale oprócz wejścia przy kuchni nic nie przychodziło mi na myśl. Chociaż chwila...skoro nie da się wejść od środka to może od zewnątrz? Przecież jest jeszcze jedno wejście na dworze! Zerwałem się z łóżka po czym podbiegłem do drzwi. Chciałem je otworzyć, ale ktoś zamknął mnie od drugiej strony.
-Co jest!?- Rozejrzałem się po pokoju myśląc jak stąd wyjść. Jedyną opcją jaka mi została to balkon.
***
Szedłem właśnie wzdłuż ściany budynku uważając na okna. Nie wiedziałem gdzie może być teraz tata więc wolałem nie ryzykować.
Stanąłem przed klapą mając nadzieję, że nie będę musiał szukać gdzieś klucza. Pociągnąłem za klamki (idk jak to nazwać) i uniosłem klapy w górę. Spojrzałem na strome schody prowadzące w dół cały czas nasłuchując jakichkolwiek odgłosów.
Cisza.
-Halo? Jest tam ktoś?- Zapytałem. Dalej nic nie było słychać. Chociaż tak w sumie to minęła jakaś godzina odkąd słyszałem wołanie. Powoli zacząłem schodzić na dół podtrzymując się ściany. Trochę się stresowałem mimo, że byłem tam wiele razy. Wyjąłem telefon z kieszeni po czym włączyłem latarkę. Pomimo mojego światła było ciemno jak w dupie. Szedłem korytarzem co chwilę sprawdzając różne pokoje. Doszedłem już praktycznie do samego końca i zostały mi ostatnie drzwi do sprawdzenia. Zza nich również nic nie było słychać więc po prostu je otworzyłem tak jak resztę. Zaświeciłem sobie latarką i zamarłem...
W rogu leżał Tony z całym brzuchem we krwi. Nie wiedziałem co zrobić i po prostu stałem tak patrząc się na niego.
On żyje...prawda?
Nie mogłem do niego podejść. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Po chwili otrząsnąłem się i pobiegłem do głównego wejścia. Nie zwracając uwagi na ojca przebiegłem przez kuchnię a następnie po schody. Zatrzymałem się dopiero przed drzwiami Vincenta, które były zabarykadowane.
Co tu się dzieje?!
Zacząłem odsuwać jakąś komodę czy co to było, aby dostać się do Vince. Wiedziałem, że nie mam dużo czasu bo pewnie tata zaraz tu przyjdzie. Po chwili udało mi się to na tyle abym mógł otworzyć drzwi i się przez nie przecisnąć. Gdy zamknąłem drzwi i spojrzałem na pokój Vincenta, on siedział na łóżku w garniturze z nogą założoną na nogę i mi się przyglądał.
-Shane, dlaczego nie mogę otworzyć drzwi?-Żadnego Hej?
-Vince nie ma czasu szybko musisz to zobaczyć!-Powiedziałem a mu nawet twarz nie drgnęła.
-Co takiego chcesz mi pokazać?-
N I E M A C Z A S U.-Chodź!-Ruszyłem w kierunku drzwi zerkając czy ten stary dziad idzie za mną. Na szczęście szedł więc po prostu przecisnąłem się przez szczelinę i rozejrzałem się patrząc czy nie ma nigdzie ojca.
-To chciałeś mi pokazać?- Jezu zawał.
-Nie, ale musimy teraz biec bo możliwe, że tata czeka na nas w kuchni.- Odpowiedziałem po czym ruszyłem biegiem na dół. Widziałem jak Vince biegnie za mną więc nie zwalniałem ani na chwilę.
(Vincent + bieganie? To się nie łączy)
Zatrzymałem się dopiero przed pokojem, w którym ostatnio leżał Tony. Drzwi były zamknięte a ze środka było słychać jakieś dziwne odgłosy. Widziałem kątem oka jak Vincent staje za mną, ale po chwili już przechodzi na przód i łapie za klamkę. Naciska na nią a drzwi się otwierają. Gdy wbiegam do środka i widzę jak tata pakuje Tonego do worka na śmieci...
-Co ty robisz?!- Wydarłem się a do moich oczu napłynęły łzy. Podbiegłem do niego i odtrąciłem go od mojego bliźniaka. Czuję jak łzy spływają mi strużkiem gdy dotykam jego zimnego ciała...
-Dlaczego!? Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego...- Odwracam się w stronę ojca...a raczej Cama. Rzucam się na niego chcąc ukarać go za to co zrobił.
-Nienawidzę cię! Jak mogłeś to zrobić?! Dlaczego!?- Wydzieram się cały czas bijąc Cama.
-Shane uspokój się.- Mówi Vincent starając się mnie od niego odciągnąć.
-PUŚĆ MNIE!- Tony...
-Trzeba go ratować zamiast mścić się. Myśl logicznie.- Jak skoro on nie żyje?
Starałem się uspokoić jednak dalej wpatrywałem się z nienawiścią w "tatę". Podniosłem się z kolan i podszedłem do Vinenta który starał się przywrócić Tonemu funkcje życiowe. Wyjąłem telefon po czym zadzwoniłem po karetkę.
Tony dasz radę...
Żyjesz prawda?
Nie umarłeś...
Wstawaj!
Nie rób mi tego...
Błagam...
_____
840 słów
Ocena --->
Pomysły --->
CZYTASZ
Tony Monet-przegrał życie?
Teen FictionHistoria jednego z barci Monet. Opowiada o jego ciężkim życiu i problemach związanych z życiem jako Monet. (tagi)