Rozdział 53

349 19 21
                                    

Stałem właśnie przed domem Maxa. A przynajmniej tam gdzie mieszkał ponad rok temu bo czy się nie wyprowadził to nie wiem. Moim problemem jest to, że nie przemyślałem jednej ważnej kwestii. Czy Max nie zmienił swojego życia? Mógł zmienić pracę, mieszkanie, chłopaka...wszystko. A co jeżeli naprawdę znalazł sobie nową miłość? Czy w takim razie mnie można nazwać jego "miłością"?

(Ogl jeżeli ktoś jest z Warszawy albo w niej był to na starym Żoliborzu są takie uliczki z domkami. To tak sobie wyobraźcie dom Maxa.)

Zapukałem do drzwi stresując się bardziej niż przed sprawdzianem z matmy. Jeżeli otworzy mi drzwi jakaś stara baba to się wkurwię. Będę musiał wtedy szukać po całym Londynie Maxa nie wiedząc o jego życiu absolutnie nic. Czekałem chyba z 5 minut, ale nikt nie otwierał.

Super nikogo nie ma w domu.

Czyli zostają mi teraz 3 opcje.

1. Czekanie tutaj aż ktoś przyjdzie.

2. Chodzenie bez celu po mieście.

3. Wrócenie do domu.

Za chuja nie wiem która jest najlepsza. Tak szczerze to żadna nie zapewni mi spotkania go, ale chyba czekanie będzie dobre. Usiadłem ma schodkach cały czas martwiąc się jaka będzie reakcja chłopaka na zobaczenie mnie.

                     ***

Obudził mnie przejeżdżający samochód. Rozejrzałem się  dookoła na zaśnieżone domy i drogi. Na dworze było ciemno a śnieg cały czas sypał. Spojrzałem na zegarek przypięty do mojej ręki, który wskazywał 18:24. Przeciągnąłem się i spojrzałem na dom który wyglądał na dokładnie tak samo jak parę godzin wcześniej. Żadnych nowych świateł w oknach. Westchnąłem po czym wstałem ze schodków. Wątpię, że Max wróci w przeciągu 10 minut więc po co czekać i robić sobie nadzieję? 

Ostatni raz spojrzałem na drzwi...

-Tony.- Usłyszałem szept za sobą. Odwróciłem się czując jak łzy zaczynają mi się zbierać w oczach. 

-Max.- również szepnąłem jakby głośniejszy dźwięk mógł sprawić, że to wszystko zniknie.

-Max!- Podbiegłem do niego po czym wtuliłem się w jego tors. Łzy spływały mi już po policzkach jednak nie przejmowałem się tym. Znowu miałem go przy sobie. Obejmowałem go jednak chłopak jedynie stał nawet nie ruszając się o milimetr. Cały czas wspomnienia ze szpitala krzyczały abym się odsunął jednak ja teraz nie mogłem. To Max który nie zrobi mi nic.

-Zostaw mnie. Pogodziłem się już, że mnie zostawiłeś i nie chcę do tego wracać.- Co, ale jak to nie chce do tego wracać? On nie chce mnie?

-Max, ale ja ci to wytłumaczę. Obiecuję. To nie tak, że cię zostawiłem tylko...- Odsunąłem się od niego.

-Tony nie chcę twojego tłumaczenia. Zapomnij o mnie.- Powiedział po czym wyminął mnie i wszedł do domu. Ja za to stałem tam na mrozie cały czas próbują przetworzyć informacje.

Czyli miałem rację. 

Zmienił się i swoje życie, w którym mnie już nie ma.

Zostało mi tylko uszanować jego decyzję i odejść.

Zacząć od nowa swoje życie.

Muszę zacząć nowy rozdział.

______

468 słów

Ocena --->

Pomysły --->

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz