Rozdział 51

318 14 3
                                    

Leżałem na łóżku i czekałem aż wszyscy pójdą spać. Ogarnąłem już wszystko więc tylko to zostało mi do robienia. Byłem zmęczony, ale bałem się, że zaśpię albo budzik mnie nie obudzi. Wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Wyjąłem z niego mój stary szkicownik i ołówek po czym wróciłem na łóżko. Otworzyłem na pierwszej stronie z zamiarem zobaczenia moich starych rysunków jednak zamiast nich był wiersz albo jakieś randomowe napisy? Kto wie co mi wtedy chodziło po głowie

 Tony. Gdy to piszę masz 15 lat i aktualnie jesteś na wakacjach u taty.                                                     
Jeżeli to teraz czytasz zapewne w twoim życiu się pogorszyło. Chcę abyś pamiętał, że jesteś piękny, mądry i nikt nie ma prawa ci mówić, że jest inaczej.

Może i teraz jest źle, ale za rok będzie lepiej a nawet jeżeli coś w naszym życiu znowu się spierdoliło naprawisz to. Dasz radę i nigdy się nie poddasz bo jesteś silny.   
             
  Nie pozwól aby ktoś przejął nad tobą kontrolę bo później będzie coraz trudniej ją odzyskać. Pamiętasz Liama? To, że odrzucił ciebie nie oznacza, że jesteś okropny.     
                                   
   To on nie wie co traci i nie jest to w żadnym wypadku twoja wina. 
Nigdy nie karaj się albo nie przepraszaj za błędy innych.     Jeżeli ktoś popełnił błąd to nie pozwól aby przeniósł go na ciebie.                                                     Zamiast tego pomóż mu.   
  Inni ludzie są bardzo ważni, ale stawiaj siebie na pierwszym miejscu bo inaczej zaczną wykorzystywać twoją słabość.        Nie pozwól na to.
A tę żyletkę którą wyciągnąłeś z maszynki wrzuć do kibla i spłucz wodę bo nie będzie Ci nigdy potrzebna.   
 Ma nie być.
Masz jej nigdy nie użyć.
A teraz idź i wybacz Shane'owi.       Nie chciał tego zrobić.   
Myślicie podobnie więc idź go po. prostu przytul i wybacz.                                                                 
Tylko tyle możesz zrobić.

Nie pamiętam tego...
Co ja wtedy odwalałem, że takie rzeczy pisałem do samego siebie? To trochę dziwne...
Chciałem już przerzucić kartkę na następną stronę gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko rzuciłem szkicownik pod poduszkę po czym złapałem za telefon i zaprosiłem tego kogoś do środka.

-Siema.- Spojrzałem na Shane który właśnie zamykał drzwi.

-Cześć, przyszedłeś po coś konkretnego?- Zapytałem.

-A nic. Tak po prostu. Chociaż masz może temperówkę?- Dobra, już wiem o co chodzi.

-Kto cię tu przysłał?- On westchnął jedynie potwierdzający moje przypuszczenia

-Tata.- No przecież kurwa wiem.

-Jak widzisz żyję więc możesz już sobie iść.

-Tony nie możesz być obrażony na cały świat bo tata chciał cię zabić.- Racja Shane już zapierdalam do niego i go przytulam!

-Nie jestem obrażony. Po prostu nie chcę widzieć ojca.- Zawsze mają do mnie problem. Tony dlaczego tyle wychodzisz z domu? Nie chcesz siedziedzieć z nami? To hotel czy dom?

No, ale jak już zostaję i siedzę w pokoju. Dlaczego nigdzie nie wychodzisz? Cały dzień będziesz się tylko lenił? A ty znajomych nie masz?

Masakra. Tak jakby pomyśleć to wyprowadzka miała mnóstwo plusów i minusów. Przynajmniej nikt mi dupy nie truje.

-Halo?-O chuj zapomniałem, że tutaj cały czas jest Shane.

-Mówiłeś coś?- Zapytałem na co ten westchnął

-Nie ważne.- Odpowiedział po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. Tak szczerze to trochę wyjebane na niego. Skoro i tak nie będziemy się znowu widzieć przez następne kilka miesięcy to po co utrzymywać dobry kontakt?

Ale to Shane.

Pierdolę to, albo utrzymuję kontakt z każdym albo z nikim. Bo później wyjdą z tego same problemy.
_____
552 słowa

Ocena --->

Pomysły --->

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz