Rozdział 61

364 22 65
                                    

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Chwiejnym krokiem podszedłem do nich i próbowałem trafić kluczem do dziurki. Gdy w końcu mi się to udało uchyliłem na oścież drzwi i spojrzałem na chłopaka.

-Maaax! Co ty tutaj robisz?- Chciałem do niego podejść lecz o mało się nie wywaliłem o własne nogi i padłem mu w ramiona.

-Tony? Dobrze się czujesz?- Patrzyłem na jego twarz widząc jak marszczy brwi.

-Ja? Zajebiście jak jeszcze nigdy.- Język mi się plątał jednak nie zwracałem na to uwagi.

Max wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić do środka. Zamknął drzwi po czym położył mnie na kanapie.

-Nie chce tutaj, chodźmy do mojej sypialni.- Ciekawe czy mnie przebierze.

-To nie jest najlepszy pomysł.- Chłopak zaczął się rozglądać po salonie po czym schylił się po pustą butelkę po winie.

-Dużo wypiłeś?

-Tylko trochę

-A dokładniej?

-Nie wiem, wódkę, ale taką dobrą cytrynową. Wino, trochę whisky. Coś tam jeszcze było, ale nie pamiętam.

-To nie jest "tylko trochę" Tony. Dlaczego tyle wypiłeś?

-Nagle się o mnie martwisz?- Chłopak zamilkł jednak po chwili odezwał się dosyć cicho.

-Ciągle się o ciebie martwię.- Chyba muszę umyć uszy.

-Nie słyszałem, powtórz!

- Mówiłem, że nie powinieneś tyle pić.

-Pierdu pierdu, nic się przecież nie stało.

-A rano co powiesz gdy na kacu będziesz musiał wstać do pracy. Co powie Micheal? - od razu na to imię spoważniałem.

-Błagam nie każ mi iść do pana Smith! Zrobię co chcesz tylko nie każ mi iść do niego. - Przecież to ja to zrobiłem a nie Micheal. 

To twoja wina. Jesteś ohydny.

-O co ci chodzi? Dlaczego boisz się iść do niego? Zrobił ci coś?- Nie odpowiedziałem bo cały czas czułem obrzydzenie do siebie. Jedyne co mi teraz krążyło po głowie to, to, że jeżeli ktoś sie o tym dowie to mnie znienawidzi. 

Co jak Max się o tym dowie!?

Przecież on ciebie nawet nie obchodzi.

Ale on jest dla mnie ważny.

Nie jest.

Kocham go...

Nie kochasz.

A co jakbym go teraz pocałował?

To by cię znienawidził.

A może by znowu było dobrze między nami?

Nigdy już nie będzie.

Dlaczego?

Bo to zepsułeś?

Ja?

A kto inny?

Ale ja nie chciałem...

-Wiesz, że podobno tylko psychopaci rozmawiaj z samym sobą w głowie?- Odezwałem się do Maxa który w między czasie usiadł obok mnie. Poprawiłem się do siadu tak aby być naprzeciwko niego jednak spuściłem wzrok na ziemię.

- Nie wiem. Skąd nagle ci się wytrzasnęło coś takiego?- bo jestem nienormalny?

-Bo właśnie się kłóciłem sam ze sobą. -Spojrzałem na niego gdy jego twarz wydawała się teraz bardzo blisko a jednocześnie za daleko.

-O co się kłóciłeś?

- Czy gdybyś się dowiedział to czy dalej byś mnie chciał. I co by się stało jakbym...- Przerwałem pod koniec zdania nie wiedząc czy na pewno chcę to powiedzieć.

-o czym dowiedział? Co by się stało jakbym wiedział o czym?

-O...- Przybliżyłem się trochę.- o tym, że chciałem...zjeść pizzę.-Nie powinienem.

Max zaśmiał się po czym wstał z kanapy i złapał za swój telefon. 

-Jaki smak?

-Nie musisz zamawiać. i tak nie powinienem tyle jeść.

-Po pierwsze to i tak zamówię a po drugie co niby dzisiaj jadłeś? - Śniadanie.

-Jedzenie.

-Jakie? 

-Normalne.

-Tony.

-Jogurt.

-Co jeszcze?

-...

-Tony.

-No nic, ale nie byłem głodny.

-Człowieku jest 23 a ty jadłeś tylko jogurt rano a na dodatek wlałeś w siebie litry alkoholu! Mów mi w tej chwili jaką chcesz pizzę i jakie sosy do tego.

-Margherita z sosem czosnkowym.

-Okej to zamawiam.- Chłopak wybrał numer po czym stanął kawałek dalej i zaczął rozmowę. Patrzyłem na niego jak patrzy przez okno myśląc jedynie o tym, że prawie doszło do tragedii.

______

545 słów

Ocena--->

Pomysły--->


Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz