Dwa dni później:
Miałem dzisiaj wyjść ze szpitala i wrócić do domu. Dwa dni temu Matt został moim chłopakiem a ja dalej w to nie wierzę. Na dodatek całe moje rodzeństwo o tym wie. Dokładnie to wszyscy oprócz Willa któremu mam zamiar to powiedzieć dzisiaj.
Wsiadłem do samochodu Vincenta, po czy odjechaliśmy spod szpitala. Jechaliśmy w ciszy chociaż tak właściwie to jak jeżdżę z najstarszym bratem to zawsze tak jest. Wysiedliśmy z samochodu po czym weszliśmy do środka. Przywitała nas Hailie ze swoimi babeczkami z malinami. Wyglądało naprawdę ładnie i zrobiło mi się tak miło kiedy pomyślałem, że mogła je zrobić specjalnie dla mnie. Niby na pewno miały sporo kalorii, ale nie mogę powiedzieć że ich nie chcę. Wziąłem jedną po czym ugryzłem od razu przełykając. Poczułem jak zaczyna mi się cofać więc jak najszybciej pobiegłem po łazienki. Widziałem jak Hailie i Vincent idą za mną, ale w tej chwili mnie to nie interesowało. Wpadłem do środka od razu klękając nad toaletą, wymiotowałem praktycznie samą wodą bo nic innego nie wkładałem do ust (Prawie nic innego-Matt). Gdy skończyłem kątem oka spojrzałem na dwójkę rodzeństwa stojących w drzwiach.
-Tony nie smakują ci babeczki? Coś nie tak? Dlaczego zwymiotowałeś?- pytała przerażona Hailie.
-Nie...Nie wiem- wydusiłem.
-Tony Monet kiedy ostatnio jadłeś normalny posiłek?-kurwa ja mam to pamiętać?
-Nie pamiętam- wyznałem.
-W tej chwili do kuchni i masz zjeść wszystko co ci podam.
Are you fucking kidding me right now?
Nie miałem siły się z nim kłócić więc jedynie pokiwałem głową. Wiedziałem, że przecież nawet nie ruszę tego jedzenia ale żeby mieć jeszcze chwilę spokoju zgodziłem się na coś takiego. Spłukałem wymiociny po czym przepłukałem usta wodą. Wyszedłem z pokoju czując już zapach oleju.
Czyli coś smaży...
Po wejściu do kuchni Vincent od razu wskazał ręką na krzesło. Usiadłem na nim zabardzo nie wiedząc jak się z tego wykręcić, nie chciałem jeść. Nie gdy już tak mało zostało, parę kilo i byłoby dobrze.
-Tony najpierw jesz jajecznicę a później coś się zobaczy.- Że co?!
-Ale Vince! Przecież to jest za dużo!- Nie zrobi mi tego!
-Nie obchodzi mnie to, głodzisz się to teraz masz problem gówniarzu. Zacząłeś coś wymyślać więc teraz musisz ponieść konsekwencje.-Nic nie wymyślam...
Nie odzywałem się już więcej bo wiedziałem, że własny głos by mnie zdradził. Najstarszy brat postawił przede mną talerz z jedzeniem po czym usiadł na przeciwko mnie. Patrzył jak biorę widelec i grzebie nim w jajecznicy.-Tony jeżeli nie będziesz jeść to zawołam tu wszystkich i będą przy tym. A obiecuję ci, że jeżeli będę musiał to powiem Dylanowi aby cię nakarmił.- No chyba nie.
-Pojebało cię? Po pierwsze to tak właściwie dlaczego nikt nie jest w szkole a po drugie to jaki ma sens zastraszanie mnie?- jaki on ma kurwa problem? Chcę jedynie schudnąć i tyle.
-Nie tym tonem i w tej chwili masz zacząć jeść.- popatrzyłem na niego wkurwionym wzrokiem, ale już po chwili przeniosłem wzrok na jedzenie czując piekące łzy wlewające mi się do oczu. Wziąłem kawałek na widelec i wsadziłem go do ust.
-Nie wolno ci zwymiotować.- przełknąłem próbując powstrzymać wymioty. Jadłem trochę czując się coraz bardziej najedzony. Miałem ochotę rzucić Vincentowi ten talerz prosto w twarz i powiedzieć aby wypierdalał.-Skoro zjadłeś śniadanie to pora na obiad.-Nie...
-Błagam, zacznę jeść normalnie ale nie każ mi jeść więcej. Taka porcja jest wystarczająca.-Przez chwilę patrzył na mnie po czym się odezwał.
-Niby dlaczego mam ci zaufać?- Bo tak.-Ponieważ obiecuję, że zacznę normalnie jeść.-Ten jedynie rozbawiony pokiwał głową.
-Tony, Tony, Tony kiedy ty się w końcu zorientujesz że ja to robię dla czystej przyjemności? Nie obchodzi mnie to, że się głodzisz. Ja chcę się poprostu trochę nad tobą poznęcać kiedy mam powód.
Żałuję, że jesteś moim bratem. Wolałbym aby tylko Shane się urodził, a nie takie coś jak ty.-patrzyłem na niego zszokowany. Rozejrzałem się po pokoju i dostrzegłem Hailie tak samo zaskoczoną słowami Vince co ja.-Pierdol się.- wstałem od stołu po czym wyszedłem do garażu. Wsiadłem na motocykl po czym wyjechałem. Nie zabardzo wiedziałem gdzie mam jechać. Nie chciałem obciążać Matta swoimi problemami, ale nie miałem ochoty być sam. Pojechałem pod klub który na pewno nie był Vincenta. Wszedłem do niego za pomocą fałszywego dowodu po czym udałem się w stronę baru. Zamówiłem od razu coś mocnego chcąc jak najszybciej stać się pijany. Po wypiciu drinka miałem ochotę na wódkę, poprosiłem o nią barmana po czym wypiłem 4 kieliszki. Siedziałem w klubie jeszcze dobre 2 godziny tańcząc z jakimś chłopakiem. Pamiętam, że wyszliśmy z klubu i po pijaku jechaliśmy nad jezioro. Siedzieliśmy na pomoście rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nick (bo tak mu było na imię) był kiedyś w psychiatryku przez próbę samobójczą.
Zwierzyliśmy się sobie ze wszystkiego wiedząc, że na następny dzień nie będziemy tego pamiętać. Mówiłem mu o wszystkim co mnie męczyło, o ciągłych kłótniach z Vincentem, o moich myślach, o moim śnie w śpiączce, o chęci utopienia się, o Jasonie, nawet pokazałem mu moje rysunki a on się nimi zachwycał mówiąc że mam talent. Widziałem jak co jakiś czas zerkał na moje usta, ale się tym nie przejąłem. Miałem Matta który był moim chłopakiem.
Skoro jest moim chłopakiem to oznacza, że mnie chce?
Zamyślony patrzyłem na Nicka który też się jakby zawiesił. Nagle przybliżył swoją twarz i pocałował mnie. Na chwilę przymknąłem oczy, ale po chwili oderwałem się od niego. Gwałtownie wstałem i biegiem ruszyłem do motocyklu. Czułem się właśnie dwa razy gorzej niż wcześniej. Zdradziłem Matta, całowałem się z innym! Z ogromnymi wyrzutami sumienia jechałem do mieszkania chłopaka. Nie wiem jakim cudem nie spowodowałem wypadku w takim stanie. Płacząc wchodziłem po schodach na 6 piętro. Nie miałem przy sobie kluczy więc cały zapłakany zapukałem po czym czekałem aż Matt mi otworzy. Po chwili chłopak stanął w drzwiach patrząc na mnie zdezorientowany.
-Przepraszam, nie chciałem nie wiem jak to się stało... ja tego nie zrobiłem specjalnie..- Mówiłem wszystko panikujący, że Matt jednak mnie nie będzie chciał gdy się o tym dowie.
-Wow Tony spokojnie, wejdź i usiądź ja zaraz zrobię herbatę.-pokiwałem głową i wszedłem zdejmując buty. Usiadłem na kanapie I podkuliłem nogi pod brodę. Z oczu cały czas spływały łzy a ja czułem się tak okropnie winny. Nie wiedziałem jak zareaguje Matt i czy ze mną przez to nie zerwie. Patrzyłem jak chłopak podchodzi z kubkiem herbaty i podaję mi go. Usiadł obok mnie po czym czekał aż się uspokoję.
Po kilku minutach dało się już że mną normalnie rozmawiać więc zaczął mówić.
-Tony, powiesz mi teraz co się stało i dlaczego wpadłeś do mnie płacząc i przepraszając za nawet nie wiem co?- Spuściłem wzrok. A podłogę.
-Nie chciałem tego zrobić, wypiłem trochę i gadałem z Nickiem i pojechaliśmy nad jezioro i wtedy myślałem czy jeżeli jesteś moim chłopakiem to czy w ogóle mnie chcesz a wtedy on mnie pocałował i ja najpierw też zacząłem, ale przecież ja tego nie chciałem i wstałem no i czułem się okropnie, dalej się czuję i pojechałem do ciebie.- starałem się to jakoś wyjaśnić, ale mój stan nie pomagał i stworzyło to jakiś mało zrozumiany bełkot.
Matt przez chwilę patrzył na mnie jakby był zły. Patrzyłem na niego nawet nie ukrywając jak się właśnie czułem. Chłopak po chwili prychnął i pokręcił głową.
-Czy ty naprawdę myślałeś, że będę na ciebie zły za to, że jakiś typ, kompletnie pijany tak jak ty cię pocałował?-Skoro nie zły to jaki?
-Jesteś mną rozczarowany?-Ten w odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
-Nigdy nie będę.- powiedział po czym złączył nasze usta. Uwielbiałem jak to robił, czułem się wtedy przez chwilę ważny dla kogoś.Przeszliśmy do łóżka, położyłem się na ramieniu Matta i wtulony zasnąłem. Miałem jedynie nadzieję, że obudzę się obok mojego chłopaka słodko chrapiącego przez sen.
__________
1280 słówOcena ---->
Pomysły ---->
CZYTASZ
Tony Monet-przegrał życie?
Teen FictionHistoria jednego z barci Monet. Opowiada o jego ciężkim życiu i problemach związanych z życiem jako Monet. (tagi)