Rozdział 30

517 20 23
                                    

4 lata później...

Czuję się dzisiaj wyjątkowo źle, minął miesiąc od urodzenia Willa a ja nadal wymiotuję. Największym problemem jest to, że gdy zwracam jedzenie dostaje się do niego moja krew. Ostatnio nie jadłam zbyt dużo więc za bardzo nie mam czym przez co tej krwi jest coraz więcej. Muszę więcej ćwiczyć dzięki czemu wrócę na moją poprzednią wagę i będę mogła urodzić Camowi jeszcze Dylana. Mój mąż ma już zaplanowane jeszcze 3 dzieci. Dylana, Tonego i Shane. Nie wiem czy dam radę jeszcze przeżyć 3 ciążę, ale muszę to zrobić dla Cama. Nie mogę nie dać mu tego czego chce, marnuje życie w organizacji więc ja muszę mu to wynagrodzić. Vincent ma już 7 lat i to najcudowniejszy chłopczyk jakiego znałam. Jest grzeczny i mi często pomaga, czasem się kłócimy jednak on po tym zawsze przeprasza. To jest piękne gdy mogę patrzeć jak dorasta, nie mogę się doczekać kiedy będę mu pomagać przy pierwszej pracy domowej, przy pierwszej dziewczynie, przy wyprowadzce, urządzaniu mieszkania. To będzie cudowne.

(Nie pamiętam ile lat mieli wtedy lat bracia Monet gdy ich matka umarła więc nie wnikać)

6 lat później...

Szłam właśnie leśną ścieżką ciągnąc za sobą długi sznur. Uśmiechałam się jak najszerzej potrafiłam, ale z oczu lały mi się łzy. Co chwilę pojedyncza kropla spływała mi po zimnych, zaczerwienionych policzkach. Nie chciałam zostawiać moich kochanych dzieci, ale to mnie przerosło. Świadomość o kościach mojej dziewczynki gdzieś wokół kurzu, pająków i innego robactwa mnie przerażała. Nie mogłam na spokojnie zasnąć bo cały czas miałam natrętne myśli zabiciu Cama, powieszeniu się, znalezieniu Charlotte lub tym podobnych. Na boso wymknęłam się z domu jedynie zabierając gruby sznur leżący od dawna na dnie mojej szafy. W końcu dodarłam do odpowiedniego drzewa i zaczęłam zawiązywać moje wybawienie na nim. Przy każdym zaciśnięciu mówiłam wiek moich synów.

-Vincent 13...Will 9...Dylan 6...Tony 7...i Shane 7...żegnajcie moje aniołki. Przepraszam was.-Wsadziłam sobie głowę w pętle po czym zakończyłam to. na końcu gdy czułam, że to już ten moment obiecałam sobie w myślach, że ktoś się dowie. Pokażę mu Charlotte aby ją znalazł i pochował tak jak należy. Obiecuję to mojej małej dziewczynce... Kocham ich wszystkich, ale wiem, że nie dam rady ich wychować. Cam napewno sobie poradzi, już od jakiegoś czasu staram się go częściej zostawiać z dziećmi mówiąc, że idę na różne spotkania. Nie była to prawda, ale nie przejmuję się tym. Widziałam często po powrocie jak mój mąż leży na kanapie śpiąc spokojnie wokół dzieci. Serce mi się łamało gdy z każdym dniem była coraz bliżej mojego planu. Nie chciałam ich zostawiać, ale czasem trzeba coś zrobić aby uszczęśliwić tych których się kocha. Lepszym pomysłem jest przyśpieszenie tego niż żeby dzieci patrzyły jak z każdym dniem umieram. Dadzą radę sobie beze mnie, są silne. Wiem, że za parę lat ktoś dowie się o moim samobójstwie, ale lepiej aby ludzie żyli teraz w niewiedzy.  Jak to często powtarzałam Tonemu gdy na siłę próbował wyciągnąć od Cama informacje: Gówno wiesz, ale czasem lepiej poczekać na odpowiedź niż wyciągać ją na siłę. W ostatnich chwilach gdy byłam jeszcze świadoma moją ostatnią myślą było to, że jednak nie chcę tego kończyć. Jednak było już za późno.

Vincent:

1 dzień później...

-Tato gdzie jest mama? Dawno jej nie widziałem a miałem jej dzisiaj pokazać moją nową książkę.- Zapytałem taty

-Mamusia jest teraz w lepszym miejscu. Nie będzie już cierpieć tam.- Jakim miejscu? Dlaczego mnie nie zabrała ze sobą? Łzy napłynęły mi do oczu a obraz zaczął mi się rozmazywać.

-Ja chcę do mamy! Dlaczego nie wzięła mnie ze sobą? Nie chciała mnie?- Tata przytulił mnie mocno i szepnął do ucha.

-Jesteś jeszcze zbyt malutki aby mamusia mogła cię zabrać ze sobą. Pamiętaj, że cię kocha i będzie na ciebie patrzeć.-Dlaczego ja jej nie widzę?

-Ale ja też chcę ją widzieć!- TO NIE FAIR.

-Wybacz synku.- Tatuś odsunął się ode mnie po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego. Nie dowiedziałem się niczego i na dodatek mamy nie ma. Miała się dzisiaj mną zając. Mieliśmy spędzić razem czas... a tak to sobie gdzieś poszła zostawiając mnie.

______

657 słów.

Wiem, że Vincent nie zachowywał się jak 13 latek tylko młodszy, ale jakoś bardziej mi to pasowało.

Ocena --->

Pomysły --->

Tony Monet-przegrał życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz