Odbicie

39 8 1
                                    

"Drzwi otwierają się za dwie minuty. Zadaniem zawodników jest pozyskanie pięciu kopert, które możecie znaleźć w różnych częściach Valorii. Zostaną wam wydane, jeśli wykonacie przypisane wam wyzwania, których treść przedstawią wam mistrzowie gry. Macie na to czterdzieści minut. Zabronione jest jakiekolwiek porozumiewanie się z pozostałymi uczestnikami. Niezdobycie przynajmniej trzech kopert skutkuje natychmiastową eliminacją z projektu. 

W kopertach kryją się istotne dla was informacje. 

Powodzenia!"

Mechaniczny głos zamilkł i niespodziewanie na wszystkich korytarzach zapaliło się światło. Wydobywało się z przerw między ścianami, a sufitem, po raz pierwszy przejrzyście ukazując tę przestrzeń. Seonghwa stał tam, biorąc głębokie wdechy, zarazem zbierając się w sobie, żeby wykonać to polecenie jak najlepiej potrafi. W swoim brzmieniu nie zdawało się wyjątkowo trudne, choć mógł się domyślać, że jego przypuszczenia zostaną dość szybko skonfrontowane z brutalną rzeczywistością. 

Ruszył przed siebie, wiedząc, że musi wydostać się poza obręb budynku. Zastanawiał się, jak to ma wyglądać i czy nie będzie to dla niektórych idealna okazja do ucieczki. Myślał też nad tym, jakie są szanse na spotkanie Minjae na jednej z uliczek dawnego miasta. Wątpił, żeby zasady pozwalały im na taką swobodę, toteż gotowy był na wszelakie utrudnienia. Miał broń, a to dawało mu dość spore poczucie bezpieczeństwa. Może nawet wyższości. Od kilku dni męczyło go poczucie, jakby w jego ciele znajdowały się dwie, kompletnie różne osoby. Jedna, załamana, płakała w kącie umysłu, użalając się nad swoją sytuacją oraz stratą bliskiego przyjaciela. Druga, ta która dochodziła do głosu, nie była tym Parkiem, jakiego niegdyś widział w odbiciu lustra. Chciałby, żeby to był tylko wynik traumy spowodowanej wszechobecnym niebezpieczeństwem oraz śmiercią Hongjoonga, lecz prawda była taka, że ten charakter tkwił w nim zawsze, lecz ukryty w cieniu. Do czasu wspólnego morderstwa ojca Yunho,  Hwa nie pakował się w okoliczności, które zmuszałyby najgorsze jego cechy do interwencji. W tym momencie już niezbyt panował nad tym, co było w jego osobowości najgorsze. 

Błądząc chwilę alejkami, dotarł wreszcie do tylnego wyjścia z siedziby. Drzwi były otwarte na oścież. Spostrzegł nawet, jak San przez nie wybiega, ewidentnie czując na sobie presję czasu. Łatwiej byłoby gdyby mogli ze sobą współpracować. Grając każdy na swój interes, ktoś z nich mógł niechcący zaszkodzić własnemu sojusznikowi. Brunet siłą rzeczy rozważał, który z czwórki byłby w stanie, w ostateczności i kierując się własnym interesem, pogrążyć jego osobę. Yunho, pomimo ich ostatnich niesnasek był lojalny. Seonghwa czuł się źle ze sobą, wiedząc jak bardzo nadużywa ich relację oraz cierpliwość Jeonga. Świadomy swoich wad oraz braku dostatecznego docenienia tej relacji, ciągle ją psuł i zatracony we własnej beznadziei nawet nie próbował tego naprawić. Chciał chcieć. Chciał znaleźć tę motywację, która popchnęłaby go do właściwych kroków, lecz był okrutnie zagubiony. Poniekąd działał, często raptownie, bez wcześniejszego pomyślunku, ustalenia słynnych "za i przeciw", podejmował decyzje i tym samym kreował swoim położeniem. Niemniej, przynajmniej ta druga, zrozpaczona wersja niego, absolutnie nie wiedziała, co się z nim dzieje i czy nie zrobi jakiejś głupoty, której będzie żałował do końca życia. Wooyoung był niegroźny. Miał określony cel, do jakiego dążył po omacku oraz przy pomocy Sana. To właśnie on był jednym z największych niewiadomych dla Parka. Choi, choć trzymał się blisko z nimi i deklarował jako część ich grupy, to przede wszystkim stawiał na siebie oraz Junga. Nie miał bliskiego kontaktu z Seonghwą, ani nigdy o niego nie zabiegał, co mogło jasno oznaczać, że w krytycznym przypadku, poświęci Hwę, byle tylko ratować siebie oraz Woo. Kolejnym znakiem zapytania był Mingi. Dwudziestotrzylatek nie pałał do niego sympatią od samego początku. Bez względu na jego pomoc, na jego wskazówki, na brak negatywnych sygnałów z jego strony. Po prostu go nie lubił i tym bardziej mu nie ufał. Obawiał się, że ten ich wystawi lub oszuka, bo ma jakiś układ z organizatorami, o jakim nikt inny nie wie. Przez to Park kalkulował, czy w jego interesie nie byłoby grać przeciwko niemu. Oczywiście, pierwszy do odstrzału był Yeosang. Natomiast nie należało lekceważyć kogoś takiego jak Song. 

ASTER | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz