Luki do załatania

33 7 5
                                    

W tej samej chwili, gdy wypowiedział ostatnie słowa, nastąpił ogromny wybuch, po którym obraz się rozmył. 

Mingi w przerażeniu chwycił Yunho i odciągnął go do tyłu. Wooyounga siła wybuchu powaliła na kolana. W górę wzniosły się kłęby dymu, a hałas jaki nastąpił, ogłuszył wszystkich znajdujących się w pobliżu. Gruz sypał się na ziemię, wielkie betonowe płyty upadały jak domino. Dało się usłyszeć również krzyki ludzi, którzy utknęli w rumowisku. Przez chwilę panował chaos, zamęt, popłoch. Ktoś wyciągnął się z ruin, sunąc niesprawną, zakrwawioną nogę po kamiennej dróżce. Wystraszona kobieta wypadła z popłochu, cała pokryta pyłem. Nie potrafiła uwierzyć w to, że żyje. Wydawało się to nierealne po tym, jak siedziba projektu została zburzona. 

Dopiero po chwili Woo wydał z siebie głośny, przeraźliwy okrzyk. Zdzierał gardło, wyrywając się do przodu, lecz ktoś go złapał. Szarpnął nim mocno, naruszając wszelkie kontuzje szatyna i zasłonił dłonią usta. Dłonią, na której znajdowała się rękawiczka. Chłopak miotał się i wyrywał, jednak nie przynosiło to zamierzonego skutku. Druga osoba dołączyła do pomocy, unieruchamiając szatyna tak, że nie był w stanie nic zrobić. Miał nadzieję, że ktoś mu pomoże, lecz widział, jak kilku strażników ubranych w mundury Aster prowadzi Yunho oraz Mingiego do dużych, wojskowych aut pozbawionych okien. Nie było ich tu wcześniej. Skąd wzięło się tutaj aż tylu żołnierzy? Dlaczego nie ratują Seonghwy oraz Sana? Przecież oni dalej tam są, czekają na ich pomoc. Nie mogą ich tutaj zostawić na pewną śmierć. Nie mogą pozwolić, aby tak zakończyła się ta gra. Miało zwyciężyć dziesięciu najlepszych, a nie tylko trójka. 

To nie oni mieli przeżyć. Nie Wooyoung, nie Mingi i nie Yunho. 

Skuli Junga kajdankami, po czym bez zbędnej delikatności, wrzucili go na tylne siedzenia pojazdu. Zatrzasnęli drzwi, a niespełna minutę później ruszyli z piskiem opon. Pogrążony w szoku Woo nie miał pojęcia co się dzieje. Rozglądał się dookoła, lecz panowała całkowita ciemność. Widział tylko ten jeden obraz, który nie dawał mu spokoju, kiedy cała budowla rozsadzona przez ładunki zmieniała się w zwykłą stertę gruzu. Zapłakał żałośnie, próbując wyswobodzić nadgarstki, co skończyło się fiaskiem. Było za wcześnie, ażeby dotarła do niego pełna powaga sytuacji, ale już teraz czuł jak panika przejmuje kontrolę nad jego ciałem. Bał się jak nigdy dotąd. Nie było przy nim Hongjoonga, ani jego rozsądnych pomysłów. Nie było Sana, przynoszącego ukojenie wszelkim negatywnym emocjom. Jung jeszcze nigdy nie był tak samotny w równie krytycznej sytuacji. To uczucie było okropne, obce, a organizm nie umiał sobie z nim poradzić. Miał się topić w tym stanie, jak gęstym, czarnym smarze, który go pochłania, dusi, odejmuje wzrok oraz głos. 

- Wypuście mnie...- wydusił, łapiąc chaotyczne wdechy. Usłyszał cichy szelest po drugiej stronie vana. 

- Przecież wiesz, że tego nie zrobią.- głos Mingiego przeciął ciszę. Byli tam we trójkę, lecz ani Yunho, ani Song nie uważali tego momentu za właściwy do rozmów. Blondyn znosił to najgorzej i doprawdy nie miał ochoty słuchać łkania Junga przez resztę drogi. Nie chodziło o to, że reakcja brązowowłosego nie była adekwatna, a o to, że Yunho jak jeszcze nigdy potrzebował posiedzieć w całkowitej ciszy. 

W ciągu tego dnia wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Zaczynając od bezlitosnego zadania, mającego stanowić świadectwo ich wytrzymałości, przechodząc przez wyrok śmierci na jasnowłosym, który nie został wyegzekwowany, a na tej groteskowej tragedii kończąc. Spośród wszystkich scenariuszy, najmniej spodziewał się tego, że ich heroiczna misja odbicia siedziby projektu będzie następnym zadaniem. Tym bardziej nie przypuszczał, iż pociągnie ona za sobą tyle ofiar. Zginęli najsilniejsi i to chyba było najbardziej druzgocące. Chociaż nie... najgorsza była strata przyjaciela. Najgorsza była ta pustka, która rozszerzała się w jego umyśle, odkładając wszystkie wspomnienia związane z Seonghwą do kategorii "zapomniane". Najgorsze było to poczucie, iż twoje młodzieńcze lata rozmywają się, tracą kontury, zapadają w jakąś niezwykle głęboką otchłań. Nie było Parka, z którym przetrwał te lata zamknięcia w Valorii, te smutne wieczory, podłe poranki, przygnębiające wizyty w pubach. Był tylko on, z nadgarstkami złączonymi kajdankami, wpatrującego się w ciemność, jakby rzeczywiście mógł coś w niej dostrzec i ten cichy oddech wytrącający go z równowagi. Towarzyszyła mu nie dwójka ludzi, podróżujących razem z nim, a ogromna frustracja, gniew oraz dezorientacja. Nikt nigdy nie nauczył człowieka, jak szybko zmienia się rzeczywistość. Przyzwyczajeni do tego, że śmierć nadchodzi z kulturalną zapowiedzią, nocną porą, w miękkim, skórzanym fotelu, gdy na stoliku leży książka, nie umiemy znieść jej gdy jest raptowna i wyrywa nam przyjaciela z ramion. Tak właśnie czuł się teraz Yunho. Jakby wyszarpano mu część jego bez pytania, bez terminu na złożenie sprzeciwu, bez żadnego ostrzeżenia, bez szansy na oswojenie się z tą myślą. Czy naprawdę Seonghwa nie żył? Czy istnieje jakakolwiek nadzieja na to, że wciąż tam jest? Nie lubił karmić się nadzieją i wolał najgorsze scenariusze od tych nieprawdopodobnych. Nie tak wyobrażał sobie wygraną w projekcie. Nie tak wyobrażał sobie nowy start. 

ASTER | SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz