THIRTY NINE

641 66 14
                                        

  And I know I haven't been perfect, but give it some time
There's not a single day goes by where you don't cross my mind
And we spend our lives looking for things we can't find
Oh, but not a single day goes by where you don't cross my mind

ARIZONA - Cross my mind

Znowu mnie obrażasz? 


Stoję za kurtyną w auli i patrzę na szatyna, który siedzi przy nastrojonym już pianinie i delikatnie uderza w czarnobiałe klawisze, wygrywając rytm piosenki, którą znalazłam w jego pokoju. Jest skupiony, a jego oczy są zamknięte. Zaczerwienione, malinowe usta ma lekko uchylone. Jego but naciska lekko na prawy pedał*. Gdyby nie to, że muszę porozmawiać z Martinem o sytuacji po koncercie, nie stałabym w ukryciu, czekając, aż skończy grać. Kiedy dźwięki cichną, już chcę do niego podejść, ale on zaczyna grać kolejny raz. Nie mamy całego dnia.

– Reece?– Chłopak odwraca się napięcie, uderzając w klawisze, które wydają nieartykułowane dźwięki.

– Julie? Co tu robisz? – pyta, a jego głos jest jakby wyprany z jakichkolwiek uczuć, oschły.

– Przyszłam cię przeprosić za sobotę. Martwiłeś się o Noela, a ja...

– Nie martwiłem się – odpowiada szybko, odwracając się z powrotem w kierunku pianina.

Ukłucie w sercu jest niczym dotknięcie wrzeciona. Niewielka rana wytwarza truciznę, która rozchodzi się po całym moim ciele i sprawia, że moje wnętrzności skręcają się z bólu. Okropny ucisk w sercu i żołądku przyprawia mnie o mdłości. Jego słowa mnie zraniły.

Ale czego miałam się spodziewać? „Oczywiście, Juliette. Zamartwiałem się o ciebie na śmierć"? Jasne, że nie!

Mija dłuższa chwila, nim przetrawiam jego słowa do końca i jestem gotowa, by skończyć tę upokarzającą rozmowę.

– W każdym razie, przepraszam. Nie chciałam, żeby to wyglądało, jakbym cię ignorowała czy... – Chłopak zaczyna grać i kompletnie nie zwraca na mnie uwagi. – Ale ciebie to nie interesuje – mówię do siebie i odwracam się, by odejść. Schodzę ze schodków, nie odwracając się za siebie.

– Dupek... – mamroczę pod nosem i gdy wreszcie dochodzę do drzwi, otwieram je, a potem zatrzaskuję naprawdę mocno.

~~~

Targa mną mnóstwo emocji, ale to złość jest najbardziej wyraźna. Camila patrzy na mnie, jak na zwierzę, przed którym należy uciekać. Nie moja wina, że Reece zachował się jak dzieciak. Faktycznie mogłam go wtedy urazić. Przyszedł specjalnie po to, by zapytać, czy ze mną wszystko w porządku, a ja go zbyłam. Ale chciałam go za to przeprosić, a on zachowuje się tak, jakby był pępkiem świata i wszyscy muszą robić wyłącznie to, co mu się podoba. Nie będę traktowała go jak jakiegoś króla, nie będę się płaszczyć, bo coś nie poszło po jego myśli. Zrobiła, co trzeba, przeprosiłam raz i nie zamierzam tego więcej robić. Dennis miał rację. Reece bywa nie do wytrzymania. I najchętniej zrobiłabym teraz coś, żeby utrzeć mu nosa, ale wolę nie pogarszać sytuacji.

– Lepiej nie podnoś wzroku – oznajmia nagle Camila, ale nim dochodzi do mnie sens jej słów, zerkam w górę.

Reece stoi razem z jakimś chłopakiem i rozmawia z nim o czymś, gestykulując. Chyba czuje, że ktoś mu się przygląda, bo odwraca głowę w moim kierunku. Fukam ze złością i łapię Camilę za rękę, chcąc być dalej od niego.

Kocham go do szaleństwa, ale nie jestem typem dziewczyny, która będzie błagać go o przebaczenie. Mam swoją dumę. Po tym, co powiedział mi na auli, zostały tylko jej resztki, ale ją mam.

Juliette | DE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz