TWENTY TWO

753 72 8
                                    

  I would rather spend all my days
Reminisce about yesterday
When I would stand right beside you

Simple Plan - I Dream About You

O co wam poszło?

 Uśmiecham się na jego słowa. Z całych sił staram się pokazać, że zrozumiałam jego żart, ale całe moje wnętrze po prostu się gotuje. Nie ze złości, a z bezsilności. Jego słowa są jak noże, zostawiają cięte, głębokie rany, które ciągle krwawią. Chciałabym powiedzieć, że ja kocham go naprawdę, ale powstrzymuję się przed taką głupotą.

– Może pójdziemy już do chłopaków? – pytam i robię kilka kroków w tył.

Najlepiej byłoby, gdyby zobaczył, że jego bliskość mi doskwiera. Naprawdę nie przepadam za uczuciem rąk na swoim ciele i nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka. On powinien o tym wiedzieć. Gdy Cody szedł tak do mnie przytulony, to było naprawdę miłe. Ale gdy robi to Reece, czuję się potwornie. Powinien trzymać ręce przy sobie, tak byłoby najlepiej.

– Nie mów im, że spanikowałem, proszę – szepcze szatyn.

– Nic im nie powiem – obiecuję. – Ale wkrótce sami się zorientują, gdy w końcu dojdzie do realizacji planu Cody'ego. I mam nadzieję, że weźmiesz w nim udział.

Reece mruga do mnie, a potem wychodzi ze składziku i idzie w stronę miejsca, gdzie zostawiliśmy chłopaków. Spuszczam wzrok i czekam parę chwil, a potem idę za nim. W połowie drogi zauważam łazienkę i postanawiam do niej wejść. Zerkam w maleńkie lusterko i dostrzegam swoje zaczerwienione policzki. Mam nadzieję, że w słabym świetle tego nie widział, najadłabym się wstydu. Tamta sytuacja powinna być dla mnie tak samo obojętna, jak dla niego. Wystawiam ręce pod automatyczny kran i nabieram wody w koszyczek z dłoni, przemywając sobie twarz. Od razu czuję się lepiej. Opuszczam łazienkę i idę wreszcie na główny parkiet.

Brad uśmiecha się do mnie, gdy staję obok niego i Dennisa.

– Mam nadzieję, że któryś z was podrzuci mnie do szkoły – mówię z nadzieją w głosie.

– Przecież skończyłaś już lekcje – odparowuje Brad, a jego ręka ląduje na moim ramieniu.

– Zostawiłam samochód na szkolnym parkingu, bo ktoś... – akcentuję słowo, spoglądając w stronę Dennisa – wpakował mnie do auta i przywiózł mnie tutaj.

– Przykro mi, mała, ale przyjechałem z Bradem i bardzo nam się śpieszy. Czeka nas ważna misja w grze, ktoś musi obronić wioskę przed smokami i gryfem. Obowiązki wzywają.

Nie rozumiem.

Kiwam głową, gdy chłopak dodaje, że powinnam porozmawiać z Codym. O jednak stoi tuż obok Reece'a i słucha wesołej pogadanki właściciela. Robię głęboki wdech i podchodzę do niego.

– Hej, blondi – zwracam na siebie jego uwagę, a on natychmiast uśmiecha się szeroko. – Zawieziesz mnie do szkoły? Muszę wrócić po auto.

– Ja cię zawiozę. – Słyszę za sobą zdecydowany głos Martina.

Cody rzuca mi jeszcze jeden, lekki uśmiech i podaje DeBeerowi rękę w geście pożegnania. Dennis i Brad rzucają szybkie „do zobaczenia" i natychmiast się ulatniają. Nasza trójka wychodzi z baru jako ostatnia. Natychmiast rozglądam się za granatowym Subaru, wiedząc, że kolejne piętnaście minut z nim, będą totalną katorgą.

– Widzimy się dziś, Reece? – pyta Cody i klepie kumpla w ramię, a ten potyka się.

– Jeśli chcesz, wpadaj – odpowiada chłopak i wyciąga z tylnej kieszeni kluczyki do samochodu.

Juliette | DE #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz