...

6K 418 25
                                    

Siadamy tam w loży VIP. Nie ma w tym nic dziwnego. Właściciel klubu to dobry "przyjaciel" Jokera.
- Coś podać?- pyta, lekko się jąkając, kelner.
- Martini- mówię i patrze jak drżącą ręką zapisuje to w notatniku.
- Wodę- mówi Joker. Zaskoczona kładę mu dłoń na barku. Nie reaguje. Nie strąca jej. Two-Face zamawia whisky.
- On jest chory?- pyta Harv. Zerkam powoli na Jokera, który bez zainteresowania ogląda taniec prostytutki. Chyba Harvey ma racje. J. jest poważnie chory.
- Mam pomysł- mówię cicho do Two-Face'a i wstaje od stolika. Idę w stronę sceny. Patrze na mojego pączusia. W jego oczach nie widzę żadnej reakcji. Tańczę, patrząc mu w oczy. Harv kiwa mi porozumiewawczo głową. Rozmawia z jednym klientów. Ten sam mężczyzna łapie mnie za biust i rozpina moją sukienkę. Joker zrywa się z miejsca. Wyciąga pistolet i celuje do nieznajomego. W jego oczach widzę szaleństwo, to za którym tak tęskniłam. Puddin śmieje się jak wariat. Wrócił wreszcie. Nagle jego wyraz twarzy się zmienia. W jego oczach pojawiają się łzy. Rzuca pistolet do nieznajomego. Zamieram w miejscu. Co on do cholery robi? Wyciągam szybko ze stanika swój pistolet i strzelam do mężczyzny. Podchodze do Jokera. Ocieram mu policzki.
- Joker co jest?- pytam. Ten przytula się do mnie. Czemu go nie zabił. Zazwyczaj każdego kto spojrzał na mnie pożądliwie zabijał bez mrugnięcia okiem.
- Wychodzimy- mówi Two-Face i łapię mnie za nadgarstek. Ciągnę pączusia za sobą. On nadal nie może pozbierać się po tym co zrobiłam. W rezydencji szybko prowadzę go do jego pokoju i schodzę do Harveya.
- Harley co z nim jest?- pyta. Siadam na przeciwko jego i opieram głowę na dłoniach.
- Nie wiem. Gdy mnie uwolnił był normalny. Dusił mnie, a teraz...- urywam w trakcie, czując nadciągający szloch. Ktoś coś zrobił mojemu maleńkiemu. Harvey przytula mnie chcąc dodac mi otuchy. Nie udaję mu się to.
- Znajdziemy rozwiązanie- mówi i głaszcze mnie po włosach.
- Jest tylko jedna osoba, która zawsze denerwuje Puddina. Wystarczy że się pojawi- mówię i ocieram oczy.
- Kto?- pyta Two-Face.
- Poison Ivy- mówię i wstaję szybko sięgając po telefon.
- Nie dzwoń do niej, bo on może słyszeć- mówi Harv. Nie ma pomocy dla mojego pączusia. Nic mu nie pomoże. Straciłam mojego kochanego klauna. Najgorszego wroga Batmana. Odszedł i prawdopodobnie już nie wróci.
- Pojadę po Ivy- oświadcza Two-Face i wychodzi szybko z rezydencji. Rozbijam pięścią lustro w przedpokoju. Mam dość tej bezsilności. Ona jest do dupy. Staram się nie myśleć negatywnie, ale niestety świadomość tego, że Batman coś zrobił Puddinow, aż krew mnie zalewa. Leżę na kanapie, gdy do rezydencji wchodzi Two-Face wraz z Poison Ivy.
- No to gdzie jest mój pacjent?- pyta i uśmiecha się wyzywająco.

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz