XIV

3.4K 310 27
                                    

Na noc Puddin nie wraca do pokoju. Jest to dość dziwne, ale raczej przewidywalne w jego przypadku. Musiał gdzieś wyjść. Czyli o poranku budzę się w pustym, zimnym łóżku. Jakaś część mnie odczuwa ukłucie bólu, że go nie było. Inna część cieszy się, że nie musiała się przełamywać. Szybko jak jeszcze nigdy wstaje i się ubieram. Puddin byłby ze mnie dumny. "Joker" poprawiam siebie w myślach. Robie mocny makijaż i uśmiecham się do Harley w lustrze. Rezygnuje z moich dwóch kucyków, na rzecz delikatnych loków. Drzwi otwiera jedyna osoba, którą jestem gotowa przyjąć o poranku.
- Hej June- mówię, patrząc w oczy jej odbicia. Uśmiecha się do mnie i mocno przytula. Nie za bardzo ją rozumiem, ale przytulanie to chyba naturalna część przyjaźni. Chyba.
- Nie uwierzysz co się stało
- Ciele oknem wyleciało?- odwracam się do niej rozbawiona własną głupotą. June zaczyna się cicho śmiać.
- Jestem w ciąży z Rickiem- mówi.
- A spróbowała byś z kim innym- przytulam ją delikatniej. Będziemy musieli to dziecko chronić lepiej od Jess. Sto razy lepiej. Rozmawiamy jeszcze długo. Mówię jej o moich przeżyciach z czasu ciąży. W moim sercu pojawia się pewna dziura, która zaczyna boleć jak diabli. Brakuje mi mojej córki. Zawsze chciałam być mamą. "Było minęło" karcę siebie w myślach. Nie mogę sobie pozwolić na słabość. Jestem zła. I już zawsze będę zła. Żadne dziecko tego nie zmieni. Schodzę do kuchni dopiero w południe. W brzuchu strasznie mi burczy z głodu. Siadam przed lodówką i zastanawiam się co byłoby idealne na śniadanie.
- Witaj ranny ptaszku- słyszę za plecami. Odwracam się i wpadam prosto w ramiona Deadshota.
- Nie tak jawnie- mówię, cofając się o krok. Nie pozwalam mu dotknąć mojego policzka. Wiem, że w całym domu są kamery. Widziałam kiedyś nagrania. Po kilku dobrych minutach decyduję się na kanapki. Nie jest to zbyt kreatywne, ale na pewno bardzo pożywne. Jem przed telewizorem oglądając wiadomości. Od pewnego czasu to mój ulubiony serial. Nawet czasem sama występuje.
- Szalony Joker znów atakuje. Dziś w nocy podpalił sierociniec. Nikt nie przeżył- mówi prezenterka, a ja zaczynam się śmiać. Sierociniec? To sobie wybrał miejscówkę. Wyczuwam kogoś obecność tuż za moimi plecami.
- Podoba ci się?- pyta, warcząc Puddin. "Joker" znowu siebie poprawiam.
- Bardzo- odpowiadam. Rzuca mi na nogi lekko spaloną książkę dla dzieci. Przyglądam się jej uważnie. To tylko jakaś głupia bajka o brzydkim kaczątku, ale we mnie wywołuje wspomnienia. Harleen była brzydkim kaczątkiem. Harley jest pięknym łabędziem.
- Pokażemy Batmanowi, że z nami się nie zadziera.
- Co chcesz zrobić?
- Zobaczysz- niespodzianka? Uwielbiam niespodzianki. Joker zerka z szatańskim uśmiechem na Deadshota. Dopiero po chwili do mnie dociera. Joker wie o mojej zdradzie i chce się zemścić i na mnie, i na Deadshot'cie, i na Batmanie. Zabije mnie, Floyda i Batmana. Jeśli o mnie chodzi... Niczego nie żałuję. Niczego...

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz