Na końcu rozdziału reklama
Każdy kolejny dzień napawa mnie radością. Spędzam każdą wolną chwilę z Brucem i Hillary. Jestem szcześliwa. Spełniam swoje i Harley marzenie i jestem z tego dumna. Każdy nas wspólny dzień kończy się wesołą zabawą, aż do teraz. Do drugich urodzin Hillary. Patrzę na nią jak chwiejnie przechodzi przez salon. Uśmiecham się i wyciągam do niej ramiona. Przytula się do mnie. Jest śliczną malutką blondynką. Wchodzę do kuchni gdzie przy kuchence stoi Albert.
- Pomogę ci- mówię, stawiając małą na ziemi.
- Nie trzeba panno Quinzel- odpowiada mi, dalej robiąc coś na urodziny dziecka.
- Idź z małą na spacer- mówi Bruce, trzymając małą w ramionach.
- Oczywiście- mówię i zbieram małą na dwór. Idę powoli przez park. Nie jest zimno, ale z ciepło też nie jest. Mała śmieje się cicho, machając rączkami. Czy to zabrałam Harley? Czy ona była, aż tak szczęśliwa z Jokerem, jak ja z Brucem? Nie to nie możliwe. Po drodzę spotykam Alana. Robina numer 6.
- Panno Quinzel- mówi, kłaniając się przede mną. Uśmiecham się do niego i przekazuję mu wózek.
- Idziesz do Bruca?- pytam
- Tak panno Quinzel
- Zabierz małą. Chcę się jeszcze sama przejść- odchodzę pośpiesznie nim zdąży zaprotestować. Dawno nie byłam już sama na spacerze. Nie miałam okazji pomyśleć. Co do Jokera nigdy się nie myliłam. Nie zależało mu na Harley. W końcu od roku mieszkam z Batmanem, a on ani razu się nie pojawił. Tylko nadal zabija. Kobiety i dzieci. Wszystkim rysując nożem ten obrzydliwy uśmiech. Nagle przede mną zatrzymuje się mężczyzna. Ma na głowie kaptur, a na twarzy maskę. Pewnie kolejny superbohater. Chcę przejść obok niego bez żadnej reakcji, ale on łapie mnie za rękę. Ma rękawiczki. Zerkam na niego.
- Proszę mnie puścić- mówię spokojnie, szukając jakiejś odpowiedzi w jego gestach. Zaciska mocniej dłoń i ciągnie mnie za sobą. Zaczynam krzyczeć, przez co zakrywa mi usta szmatką. Dopiero gdy zaczynamy się zbliżać do fioletowego lamborghini dociera do mnie kim jest ten mężczyzna. Joker we własnej osobie. Szarpię się, licząc, że uda mi się choć na chwilę uwolnić bym mogła uciec. Ale to się nie dzieje. Joker wpycha mnie brutalnie do auta i siada za kierownicą. W moim sercu zapala się malutka iskierka nadziei. To Harley. Która milczała przez cały rok. Teraz zaczyna się cieszyć, myśląc, że Joker robi to dla niej. Ale to nie prawda. Ja to wiem, ona to wie, Joker to wie i wy to wiecie. W ten sposób Pan J. chcę zaspokoić swoje pragnienia i się wyżyć na Harley. Nie szkoda mi jej. Szkoda mi mnie.
- Pożałujesz Harleen, że zabrałaś mi Hay! Po prostu kurwa pożałujesz!- krzyczy rozwścieczony Joker i wjeżdża w ścianę. Nie patrząc na moje życie, ani na swoje. Zachwuje się jak debil. Nie mam czasu nawet na krzyk. Umrę w tym cholernym aucie, a wszystkiemu winna jeste Harley. Ostatnie co pamiętam to chytry uśmieszek Killer Croca...Zapraszam was do dołączenia do naszej wattpadowej rodziny na fb.
https://m.facebook.com/groups/1101857596576592/?fth=1
Wybaczcie, ale nie umiem dodawać linków. Zapraszam was serdecznie. Pozdrawiam Autorka 💜💚💜💚
CZYTASZ
Wariaci
FanfictionJest to tak jakby kontynuacja filmu "Legion Samobójców" opowiadana oczami Harley Quinn. Zapraszam do czytania i oceniania