VI

4.5K 350 78
                                    

Patrzę na spakowane przez nas walizki. Ciesze się na myśl, że już wieczorem będę w domu. Trzymam w ramionach naszą małą córeczkę. Uśmiecham się do niej. Nie wygląda strasznie. Nie jest bardzo do nas podobna.
- Hay gotowa?- pyta Joker przerzucając przez ramię nasze torby.
- Tak- mówię wesoło. Na dachu czeka już na nas cały Suicide Squad.
- Czas do domu?- pyta Rick. Trzyma w dłoniach jakaś kartkę. To na pewno zdjęcie June. Patrze w jego oczy. Jest smutny. Tęskni za June. Siadamy w samolocie, który ukradliśmy z więzienia Amandy Waller. Za sterami siada Joker i Rick. Tylko oni nadają się na pilotów. Jess zasypia w moich ramionach.
- Harley Joker nie utopi nas w oceanie prawda?- pyta Deadshot. Uśmiecham się.
- Nie martw się. Dolecimy cali i zdrowi- mówię. Wtem nas samolot wpada w turbulencje. Czuję jak zaczynamy spadać ku ziemi.
- A jednak miałem się o co martwić- mówi Floyd. Piszcze wesoło, unosząc ręce do góry. Ufam Puddinowi. To na pewno jest zaplanowane. Uderzamy w ziemię tak nagle, że Jess wypada mi z ramion. Czyżby Joker tego nie planował? Odpinam pasy i podchodzę do dziecka. Na szczęście żyje. Podnoszę małą i wysiadam z samolotu. Jest straszna mgła. Ledwo widzę drzewa przed sobą.
- To koniec uciekania- słyszę gdzieś z oddali głos Batmana. Przeklinam pod nosem i chowam się za Killer Crociem. Słyszę jego kroki, ale to że go nie widzę ani troche mi nie pomaga.
- Tchórz!- krzyczę w nicość. Odruchowo próbuje sięgnąć po kij, gdy przypominam sobie, że został w kabinie. Wychwytuje dźwięk przeładowywanej broni. Deadshot zaczyna strzelać gdzie popadnie z nadzieją, że trafi w Batmana. Joker śmieje się tuż obok mojego ucha. Nagle Killer Croc znika we mgle. Próbuje zlapać go za nadgarstek, ale to, że trzymam Jess niczego nie ułatwia. Odkładam dziecko do kabiny. Zauważam przede mną skrawek stroju Robina. Skacze na niego i zaczynam go okładać pięściami po twarzy. Z radością przyjmuje dźwięk łamanego nosa.
- Krwotoczek- mówię radośnie. Mgła powoli znika. Patrze z zadowoleniem na Robina, którego twarz wygląda jak krwawa miazga.
- Nie ruszać się!- krzyczy Batman.
- Nie możesz mi...- urywam gdy zauważam, że trzyma w ramionach Jess. Podnosze do góry zakrwawione dłonie. Oby tylko nic jej nie zrobił. Błagam.
- Nie pozwolę by wariaci wychowywali dziecko. A w szczególności wy. Harley myślałaś, że ktokolwiek pozwoli ci być matką? Bądźmy szczerzy nie nadajesz sie- chcę mu przylać. Uderzyć z całej siły i zmazać ten cholerny uśmieszek. Joker łapie mnie za ramiona i ściska mocno. Próbuje mu się wyrwać.
- A Joker? Wariat. Dziewczynka nigdy nie byłaby szczęśliwa z takimi rodzicami. Dlatego powinna umrzeć- mówi i upuszcza Jess na ziemię. Krzyk wyrywa się z mojej piersi. Tylko nie to. Batman oddala się szybkim krokiem. W ręku niesie bezwładne ciało mojej córeczki. Upadam na kolana i zalewam się łzami. Zabił ją. Zabił ją na moich oczach. Uderzam pięścią w ziemię. Joker kuca obok mnie. Przytula mnie i nieudolnie próbuje pocieszyć. Wtulam się w niego i zamykam oczy. Nienawidzę Batmana. Po prostu go kurwa nienawidzę!!!!

Zapraszam do mojego drugiego opowiadania "Dziecko Szaleńca" jest powiązane z tym opowiadaniem. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz