III

4.5K 370 15
                                    

Co przytyło się? Brzusio żeś se wychodował...
Budzę sie nagle ze snu. Dlaczego przyśnił mi się akurat Deadshoot? Brakuje mi moich starych znajomych. Szczególnie teraz, gdy każdy dzień spędzam sama w zamkniętej rezydancji. Mam też do dyspozycji ogród. Duży, zadbany ogród. Wyczuwam jak Joker przesuwa dłonią po moim już niestety dobrze widocznym brzuchu. Myśli, że śpię. Przeciągam się i okręcam się w jego stronę.
- Nie śpisz Hay?- pyta, zaskoczony i natychmiast cofa dłoń. Przecieram oczy.
- Zły sen- mówię. Wstaje powoli z łóżka i idę do łazienki. Dlaczego przyśnił mi się akurat Deadshoot? Czy aż tak tęsknię za moimi znajomymi. Patrze na wyświetlacz telefonu. Jest 3 nad ranem. Wybieram numer Ricka i czekam, aż odbierze.
- Co jest Harley?- słyszę jego głos i szybko robi mi się ciepło na sercu.
- Czy jest możliwość, że pomożesz mi wyciągnąć resztę z więzienia Amandy?- pytam cicho. Uważnie nasłuchuje czy Puddin przypadkiem nie słyszy.
- Chyba mógłbym, ale kiedy?
- Jak najszybciej... Przylece helikopterem Jokera- mówię cicho i biegnę do pokoju. Ubieram się powoli. Puddin śpi mocno. Całuje go w czoło i po cichu idę na dach. Siadam w helikopterze. Zapinam mocno pasy i odpalam pojazd. Podrywam go z ziemi. To nic, że nie umiem kierować. Śmieje się wesoło. Nie jest to najlepszy lot, ale udaje mi się wylądować na bagnach Luizjany. Wylądować to mocne słowo. Rozbiłam się na jakimś drzewie. Wyłączam silnik i wyskakuje z kabiny.
- Rick- szepcze cicho.
- Harley bardzo ciche lądowanie- mówi i zamiera, patrząc na mój brzuch. Wymachuje kijem. Ruszam w stronę wejścia. Słyszę jak Rick idzie za mną.
- Dziecko Jokera?- pyta. Zaczynam się śmiać i wyciagam z kieszeni granaty z dymem łzawiącym. Wrzucam dwa do pomieszczenia z kamerami. Najszybciej jak potrafię wyłączam kamery i wpuszczam Ricka do środka. Idę tuż za nim. Otwieramy drzwi i idziemy powoli korytarzami.
- Deadshoot- mówię cicho i przylegam do ściany. Przed wejściem stoi pięciu strażników.
- Ja ich zajmę ty otwierasz- mówię i wychodzę zza rogu.
- Harley- mówi jeden z nich i przeładowuje broń. Atakuje pierwszego z brzegu. Dwóch łapie mnie za ramiona, a trzeci zaczyna mnie uderzać po ciele. 
- Przestań debilu!- krzyczę. Czuję lepką substancję spływającą po moim policzku. Rozlegają się strzały, a strażnicy padają jak muchy.
- Deadshoot!- wołam wesoło i go przytulam.
- Mamy jeszcze 5 minut- mówi Deadshoot
- No to do dzieła...

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz