Późnym wieczorem wychodzę na spacer z Deadshotem. Trzymam mocno jego dłoń, bojąc się, że ją cofnie.
- Joker wie- mówię. Siadamy w parku.
- Liczyłem, że zajmie mu to trochę więcej czasu- mówi Floyd. Przytulam się do niego możliwe, że po raz ostatni.
- Dlaczego nie podrywałeś Harleen? Teraz byśmy mieli normalną rodzinę- mówię cicho. Patrzę mu w oczy. Nie boję się tego co ma zamiar zrobić nam Joker. Zemścił by się i tak czy siak. Czuje delikatny dotyk Deadshota na ramieniu. O tak. Przytul mnie. Bądź dla mnie czuły. Chcę zaznać tego po raz ostatni. Niechciane łzy pojawiają się w moich oczach.
- Nie znałem Harleen- szepcze cicho. Odczuwam wielką chęć na pokazanie mu tej nudniejszej części mnie. Tej, która pozwoliła sobą zawładnąć.
- Kiedyś myślałem, że jesteś tylko pustą blondynką. Teraz wiem, że masz więcej pod kopułką- mówi Floyd, sadzając mnie sobie na kolanach. Przytulam go mocno, chowając się w jego ramionach. Powrót do rezydencji oznacza powrót do kłamstw.
- Będzie dobrze Harl- mówi. Z niechęcią ruszam w stronę rezydencji. Tak bardzo nie chcę tam iść. Joker mnie zabije. W domu panuje zaskakująca cisza. Nikt nie chodzi. Nikt się nie krząta.
- Mam dla Batmana idealną niespodziankę. Czysta, niewinna i młoda- mówi. Pierwsze co mi się nasuwa na myśl to June. Zaczynam cicho prosić by to nie była ona. Wszystko tylko nie moja przyjaciółka.
- Niespodziankę zobaczycie wraz z Gackiem, a teraz... Harley przygotuj się słonko- mówi. Patrzę na niego zaskoczona. Słonko? Nic nie mówi więcej tylko całuje mnie w czoło. Szybko znikam w pokoju. O co może chodzić? Zaczynam się stresować. Co tym razem wymyślił Puddin? Staram się sobie wmówić, że to nic złego. Tylko zemsta na Batmanie. Przebieram się i zbiegam na dół. Nie spodziewam się na dole nikogo oprócz Jokera. Ze zdziwieniem dostrzegam, czekającego tam Deadshota.
- Twój przyjaciel już zna naszego gościa. Ty poznasz już za chwilę- mówi Puddin i wyciąga nas na dwór. Prowadzi mnie do fabryki, którą znam, aż za dobrze.
- Kazałem napełnić kadzie. Będzie zabawa- mówi, przyciagając mnie do siebie. Robię to czego oczekiwał. Zaczynam się śmiać, ale uśmiech zamiera mi na ustach, gdy dostrzegam Batmana. Chowam się za Floydem, który stoi jak kołek, patrząc przed siebie. Zerkam w tamtą stronę. Wtedy dociera do mnie co jest tą niespodzianką. Przed spadem stoi drobna związana postać. Malutka dziewczynka. Joker ciągnie mnie do niej za rękę. Przyglądam się jej twarzy.
- Harley poznaj Zoe, córkę Deadshota- mówi. Panuję nad trzęsieniem się rąk. Uśmiecham się słodko i szaleńczo zarazem.
- Wrzuć ją do chemikali Hay- mówi. Zamieram z ręką na plecach dziewczynki. Nie chcę jej zabijać. Nie chcę z niej robić potwora. Zerkam w stronę Deadshota.
- Zrób to dla tatusia- szepcze mi do ucha Joker.
- Oczywiście Puddin- odpowiadam mu i popycham Zoe. Słyszę krzyki Floyda za sobą. Słyszę krzyk dziewczynki. Joker zaczyna się śmiać. Jestem psychpatką. Jestem wariatką. Nie potrzebuje rodziny, ani tym bardziej księcia. Potrzebuje mojego gangstera, który będzie mnie kochał. I tylko mnie. Śmieje się wraz z Puddinem. Śmiech to zdrowie, tego już nigdy nie powie Zoe.
- Chodź po nią- mówi Puddin. Podaję mu rękę i wraz z nim skaczę w dół. Ratujemy ledwo żywa Zoe i zaczynamy się śmiać.
- Nigdy mnie nie zdradzaj Hay
- Nigdy cię nie zdradzę...
CZYTASZ
Wariaci
FanfictionJest to tak jakby kontynuacja filmu "Legion Samobójców" opowiadana oczami Harley Quinn. Zapraszam do czytania i oceniania