...

2.9K 298 18
                                    

Joker nie wraca wieczorem. W nocy moja czujność maleje, ale on i tak nie wraca. Nad ranem wreszcie usypiam. Nispokojny sen nadchodzi jakąś godzine po uśnięciu.

- Harleen- słyszę szept Batmana tuż przy uchu, ale to nie jest Batman tylko Bruce. Dla mnie zawsze to był Bruce. Wtedy przy ołtarzu i teraz. Pochylający się nade mną w chwili tak dla nas intymnej jak żadna inna. Uśmiecham się do niego, czując radość z tego, że jest obok. Nie ma siły, która wyrwie nas ze swoich objęć. No może jest jedna. Krzyk naszego dziecka. Pierwsza dobiegam do łóżka córki.
- Co się stało Hillary?- pytam, przytulając ją mocno. Jest noc, powinna spać. Moje maleństwo powinno spać.
- Joker- szepce cicho, wtulając się we mnie mocniej. Wiem, że to imię powinno wywołać we mnie jakieś wspomnienia, ale mam tylko wielką pustkę.

Budzę się nagle z krzykiem, gdy Joker niesie mnie do łóżka.
- Jestem już Hay- szepce mi do ucha. Przytulam się do niego kurczowo. Staram się jak mogę wymazać koszmar z pamięci. Czuję się strasznie źle z tym, że śni mi się Batman, ale boję się przyznać do tego przed Jokerem. Puddin kładzie mnie do łóżka i otula kołdrą. Obserwuję go, gdy zasuwa rolety. Nagle dopada mnie strach. Czy jeśli teraz usnę znów przyśni mi się Batsy? Oby nie. Czekam, aż Pan J otoczy mnie ramionami i dopiero wtedy zamykam oczy. Wmawiam sobie, że przy Puddinie nic mi nie grozi. Mimo wszystko nie usypiam znów. Leżę, patrząc na jego spokojną twarz podczas snu. To dziwne, że teraz wydaje mi się taki bezbronny. Jak mały chłopczyk. Mój mały chłopczyk. Po upływie godziny mam dość bezczynności. Powoli i po cichu wychodzę z pokoju. Na korytarzu zastaje dziwną krzątanine. Rick biega w tą i z powrotem jak poparzony. Korci mnie, by podstawić mu haka, ale w ostatniej chwili cofam noge. Katana chodzi dziwnie podekscytowana, a Ivy wydaje się nad wyraz skupiona. Killer Croc wraz z Capitanem Boomerangiem schodzą wszystkim z drogi. Nie dziwie im się. Powoli przemierzam hol i zastaje spokojną June na ganku. Uśmiecha się do mnie słabo, lecz ja nadal nie do końca łapie. O co to całe zamieszanie.
- Harley daj kluczyki do bugatti- mówi Rick, łapiąc mnie zdecydowanie zbyt mocno za ramiona. Do mojego bugatti? Mojego kochanego, pięknego bugatti?
- No nie wiem- mówię z wachaniem i zerkam niepewnie na June.
- Co się dzieje?- pyta Joker, stając na końcu korytarza. Rick zerka na niego przelotnie i skupia się na mnie.
- Odeszły mi wody- mówi June. Dopiero teraz zaczynam rozumieć. Szybko wyciągam kluczyki z torebki i rzucam Rickowi. Ten łapie je zwinnie.
- Lećcie już!- wołam. Patrzę na nich jak wychodzą i lekko smutnieje. Ale tylko lekko, by po chwili zacząć się śmiać

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz