Mój śmiech ginie na świeżym powietrzu niemal tak szybko jak się zaczyna. Patrzę w oczy Batmana. Nie boję się pistoletu przy czole, ani tego wszystkiego dookoła, do momentu, w którym zauważam, biegnącą w moją stronę June. Chcę do niej krzyknąć by uciekała, ale wtedy naraziła bym ją na śmierć. Lecz June jak to June nikogo nie słucha. Podbiega do Batmana i uderza go w głowe patelnią. Tak dobrze widzicie. Patelnią. Batman jest tak zaskoczony, że odwraca się, a ja popycham go na ziemie. Odciągam od niego June, która raz za razem uderza go tą głupią patelnią. Popycham ją w ramiona Ricka i staram się osłonić swoim ciałem reszte Squadu. Amanda staję niemal naprzeciwko mnie. Patrzymy sobie długo w oczy. Nie widze u niej człowieczeństwa. Dla niej nie liczy się człowiek, tylko zysk. Mogłabym umrzeć i ja, i Zoe, a ona nawet nie mrugnęła by okiem.
- Myślałam, że stać cię na więcej Harley. Nie boli cię strata jaką odczułaś?- jej zimny ton jest tak denerwujący, że muszę trzymać Jokera za ramię by się na nią nie rzucił. Trzymam się też go, bo moje nogi są jak z waty.
- Zrzucić bombe- mówi Amanda, patrząc zadowolona z siebie nam wszystkim w oczy. Zaczynam się bać o ich życie. Rick i Puddin rzucają się na Sramande. Jeden z drugim okładają ją pięściami. Na przemian. Nagle, niewiadomo skąd, w jej rękach pojawia się pistolet. Ona nie jest Batmanem i ani przez chwilę nie wacha się. Strzela do mojego pączuszka. Kula przechodzi na wylot przez brzuch, a Joker upada na ziemię, zaczynając pluć krwią. Łzy rozmazują mi cały obraz. Straciłam Puddina. Znowu. Przez Amande. To się już robi nudne. Samolot z bombą przylatuje po chwili od tego wydarzenia. Ładunek upada mi pod nogi, ale ja nawet się nie rusza. Nie ma mowy, bym ja żyła, a Puddin nie. Killer Croc jak na złość popycha mnie i bierze bombe w ramiona. Skacze w dół, poświęcając się za nas. Rozlega się wybuch, a czerwona fonntana krwi dolatuję, aż na dach. Mam ją na włosach, na twarzy i na ubraniu. To mnie ożywia do działania. Ruszam w stronę Jokera, Ricka i Amandy. Odsuwam Ricka i zaczynam bić Amandę. Gołymi pięściami po twarzy i brzuchu. Gdy upada na ziemie, nawet nie zwalniam tępa. Moje ciosy padają szybko i zdecydowanie. Tak jak mnie uczył Puddin i Deadshot. Powoli zaczynam obdzierać ją ze skóry, posługując się przy tym nożem. Jej krzyki i błagania to melodia dla moich uszu. Chcę by cierpiała, jak najmocniej. Ze smutkiem stwierdzam, że nie mam soli nigdzie obok. Łapię ją za włosy i ciągnę do środka budynku. Z sobą słyszę wołanie Batmana i spokojny głos Ricka. Mnie nie uspokoją. Mowy nie ma. Wrzucam Amandę do wanny i zaczynam okładać ją po głowie słuchawką. Moję dłonie są we krwi, moje ciało jest we krwi, cała łazienka jest we krwi. Dopiero gdy jestem pewna, że ona się już nie rusza, pozwalam June zabrać mnie stąd. Przed oczami mam jej martwe ciało. Na sobie mam mieszankę krwi jej i Croca. Zemściłam się. To takie cudowne uczucie. Po chwili dociera do mnie nasza strata. Przez moją głupotę nie żyje Deadshot, Killer Croc i Puddin, a ja tylko chciałam się zemścić. W furgonetce zaczynam dygotać. Zoe patrzy na martwą twarz ojca. June płacze z powodu tego co zobaczyła, a ja trzymam głowę Puddina na kolanach. Nie oddycha. Jego serce nie biję. On już mnie nie uderzy.
- Dopięłaś swego Harleen- szepcę, pochylając sie nad ukochanym. Całuję go lekko w czoło i ocieram te durne łzy. Nie czas na płacz. Nadal jestem przywódcą. Proszę Ricka, by zawiózł nas do domu. Do naszego wspólnego domu. Pełnego bólu i cierpienia. Głaszczę delikatnie mojego maleńkiego po policzku, myśląc o wszystkim i o niczym. Tuż pod rezydencją dociera do mnie śmiech. Szaleńczy śmiech. Zerkam na twarz Jokera. Jego blada twarz jest pokryta krwią spływającą z moich włosów, a jego usta wygięte w uśmiechu.
- Nie pozbędziesz się mnie Harley
- PuddinChcecie jeszcze jutro rozdział jak wszystko się układa, czy nie?
Zapraszam teraz (jeśli jeszcze nie czytasz)do kontunuacji, czyli do "Dziecka Szaleńca".
CZYTASZ
Wariaci
FanfictionJest to tak jakby kontynuacja filmu "Legion Samobójców" opowiadana oczami Harley Quinn. Zapraszam do czytania i oceniania