XXI

3.1K 295 17
                                    

Nie wracają dość długo, co wprawia Jokera w ogromną złość. W takie dni wolę mu schodzić z drogi. Czas spędzam z Ivy. Nie mogę powiedzieć, że jest nudno. Podczas tego jednego miesiąca obrabowałyśmy, aż dwóch jubilerów. Killer Croc towarzyszy nam za każdym razem, robiąc za obstawe. To miło z jego strony. Sny o Batmanie niestety stały się codziennością. Za każdym razem się zdarzają i o poranku czuję jak Harleen nabiera siłę. Te sny są jej snami, bo ja od niemal zawsze nie śnie. A jak już to tylko o Puddinie. O moim pączuszku, który teraz wygląda okropnie źle i strasznie. Od kilku dni nie sypia, bo opracowuje jakiś genialny plan, o którym oczywiście nie wolno mi wiedzieć. Bo jestem zbyt otwarta jak to mi tłumaczył. Siedzę właśnie na blacie w kuchni i przyglądam się Katanie robiącej śniadanie. Nie mogę przestawić się na jej prawdziwe imię. Tatsu. Ani trochę do niej nie pasuję dlatego wołam na nią Katana. To mógłby być Bruce. Słyszę w głowie okropny głos Harleen. Mam ochotę ją uderzyć, ale w porę się orientuje, że bicie siebie po głowie nic nie da. Oprócz kilku siniaków. Dołącza do nas po chwili Boomerang. Patrzy na mnie i się uśmiecha obleśnie. Zamykam oczy, chroniąc się przed tym widokiem, ale za zamkniętymi powiekami widzę Batmana. Tego złego Batmana, który uśmiecha się tak czarująco. To kolejna wizja Harleen. Razem stanowili byśmy świetny duet. On przystojny, potężny i bogaty. I my śliczne, silne i wysportowane. Duet idealny. Przed oczami pojawia mi się wizja sprzed ołtarza. Przede mną stoi tylko ksiądz, a Batman trzyma moją dłoń tak delikatnie, że mam ochotę go zabić. On nie ma do mnie żadnego prawa. Żadnego. Jestem wolną kobietą i wybrałam życie u boku Jokera. Harleen też to wybrała, a teraz strzela jakieś fochy.
- Znów się kłócisz z Harleen?-głos Jokera rozlega się tak blisko mojego ucha, że podskakuje. Patrzę w jego zielone oczy i wyobrażam sobie jego przy ołtarzu. Mojego pączuszka. Mojego maleńkiego. Nagle słyszę jak ktoś otwiera drzwi. Biegnę szybko do holu i patrzę na stojąca tam June i Ricka. O dziwo Flagg trzyma w rękach dziecko. June jest taka... radosna. Patrzymy sobie w oczy. Wiem, że poród boli. Doświadczyłam tego na własnej skórze.
- To chłopczyk... Ben- mówi, a ja zaczynam się śmiać. Joker dołącza do mnie. Tak jakby wszyscy mamy teraz syna. Jesteśmy w końcu rodziną.

WariaciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz