- Co?- pytam. Staram się nie rzucić na nią. To oczekiwanie na jej odpowiedź jest najgorsze. Czekam spokojnie, choć w środku czuje roznoszącą mnie furię. Powie mi prawdę czy znów coś przede mną zatai.
- Harley to jest skomplikowane- mówi, unikając tematu. Zaciskam powoli pięści i niechcący naciskam spust. Rozlega się huk strzału. Poison Ivy podskakuje.
- Mów- przeładowuje broń. Patrzę na nią.
- Batman namieszał mu w mózgu. Taka jakby hipnoza. Jeśli w ciągu tygodnia nie zgadniemy słowa, które wróci nam Jokera, zostanie taki na zawsze. Wiesz co to oznacza?- pyta Ivy. Siadam na ziemi. Łzy cisną mi się do oczu.
- Zostały nam dwa dni- mówię cicho. Ivy obejmuje mnie i próbuje uspokoić. Nie muszę hamować swoich uczuć. Poison Ivy wie, że mnie to boli. Stracę go. Batman na pewno wybrał takie słowo, którego nigdy bym nie powiedziała.
- Nie możesz mu pokazać, że coś jest nie tak- mówi Pamela. Wstaje i ocieram łzy. Strzelam do Petera. Uśmiecham się. Biorę dla siebie kilka kompletów bielizny. Idziemy powoli w stronę rezydencji. Martwię się o Puddina. Nie dam rady ocalić mojego pączuszka. Będę musiała go zostawić, by nie doniósł na mnie Batmanowi. W końcu nadal jestem ta zła. Wchodzę do rezydencji. Uderza we mnie zapach świeżej, smażonej ryby. Ivy zabiera Two-Face'a do domu. Wchodzę do kuchni i obserwuje mojego maleńkiego.
- Wróciłaś- mówi radośnie, a ja napinam się na dźwięk tonu jego głosu. Nie myślałam, że dożyję dnia gdy Joker będzie radosny. Patrze na obiad, który dla nas szykuje. Puddin nigdy nie gotował. Nawet jakoś specjalnie mu to nie wychodziło.
- Puddin- mówię, a on mnie przytula. Czuje jego silne ramiona, zaciskające się na moim drobnym ciele. Nie boli. Joker nie ściska mocno.
- Już obiad- szepcze mi do ucha. Pomagam mu nakryć do stołu. Siadam. Obserwuje uważnie, każdy jego zachowanie. Podaje mi talerz z posiłkiem. Siada, całując mnie w czoło. Jem powoli. Każdy jego ruch jest spokojny. Nie ma żadnej gwałtowności.
- Jak tam zakupy?- pyta. Zazwyczaj przy posiłku musiałam milczeć, bo on się śpieszył, a tu taka zmiana.
- Dobrze. Kupiłam kilka kompletów bielizny- mówię. Kiwa głową. Stary Joker powiedział by, że popatrzy wieczorem. Nie mogę się przyzwyczaić do tego Jokera. Brakuje mi ukochanego.
- Kupiłaś czy ukradłaś?
- Czy to ważne Puddin?- zauważam smutek na jego twarzy. Wstaje i wychodzi, zostawiając mnie z niedokończonym obiadem. Zawiodłam go czuję to w głębi serca. Zakrywam twarz i wybucham cichym szlochem. Nie może tego usłyszeć. Muszę uważać by nie usłyszał.
- Hay... Nie płacz- mówi Puddin. Nie reaguje na to. Przytula mnie i głaszcze po plecach.
- Powiedziałeś Batmanowi, prawda?- pytam, nie podnosząc wzroku.
- Złamałaś prawo Harleen. Nie mogłem zrobić inaczej- zamieram na dźwięk mojego starego imienia. Joker nigdy nie mówił do mnie Harleen. Nie podobało mu się to imię. To już nie jest Puddin.
- Zostaw mnie!- krzyczę i wyrywam się mu. Patrzę na niego ze złością. Nie złoszczę się na Puddina. Złoszczę się na tego mężczyznę, który stoi przede mną. Tego, który wydał mnie Batmanowi.
- Hay uspokój się. Chcemy ci pomóc- mówi, wyciągając do mnie ramiona. Pomóc? Całkiem zabawne. Nie chcem pomocy, a już napewno nie od Batmana.
- Zamknij się! Jesteś dla mnie nikim rozumiesz?! Nikim!- krzycze mu w twarz, bo i tak wiem, że nie podniesie na mnie ręki. Przez krótka chwilę widzę w jego oczach złość, furię i szaleństwo. Łzy pieką mnie w oczach, gdy orientuję się, że mój ukochany to słyszał. Dostanę za to karę, ale mam to gdzieś. Chce by to zrobił.
- Uciekaj Harley- mówi cicho Puddin i po chwili znów patrze na zabawkę Batmana. I jak tu można mówić, że Joker jest zły? On mi zostawił chociaż własną wolę. Puddin nie ma już nic. Nieoglądając się za siebie, wybiegam z rezydencji, uciekając przed Batmanem i jego zabawką.Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. To bardzo mobilizuje do dalszego pisania i aż chce się wstawiać
CZYTASZ
Wariaci
FanfictionJest to tak jakby kontynuacja filmu "Legion Samobójców" opowiadana oczami Harley Quinn. Zapraszam do czytania i oceniania