Dodaję drugi raz, bo się nie wyświetla.
Gdy przednia szyba się rozsunęła miałam ochotę strzelić sobie mocno w czoło.
– Witaj słoneczko – uśmiechnął się szeroko, ukazując przy tym szereg białych zębów.
Niewiele myśląc odwróciłam się na pięcie i odeszłam od Briana. Sama nie wiem, czemu to zrobiłam. Mogłabym bez problemu z nim pojechać do domu, jednak czułam jakąś taką zaporę. Przed dokładnie? Nie mam pojęcia. Po prostu za każdym razem, gdy chcę się do niego zbliżyć, przypominam sobie jedno . On ma Madison. A ja nie jestem nią. Nie umiem, nie chcę niszczyć innym ludziom związku. Nawet swoim własnym kosztem.
Jednak nie minęła nawet sekunda, gdy chłopak wysiadł z auta i jednym krokiem znalazł się przy mojej osobie.
-Czemu uciekasz? - zapytał.
-Nie uciekam, chcę po prostu wrócić do domu. - wzruszyłam ramionami, ledwo co powstrzymując się od drgania, na wskutek bardzo zimnego podmuchu powietrza.
-Kendall, przecież widzę, jak się cała trzęsiesz z zimna, a do tego założę się, że nie masz bladego pojęcia, gdzie jesteś. - rzekł, z lekką kpiną w głosie.
-Właśnie, że wiem, gdzie jestem! - zaprzeczyłam sama sobie. Poradzę sobie.
-Tak> To gdzie jesteś? - rzekł, zakładając na klatkę piersiową swoje ręce, czekając na moją odpowiedź.
-Za miastem. - odparłam dumnie, podnosząc głowę do góry, by uniknąć jego spojrzenia. W myślach przeklinałam się, że nie wiem, gdzie w ogóle jestem.
-Brawo Kendall, ta odpowiedzią masz u mnie order przewodnika po Kalifornii! - zaklasnął ręce, pod nosem cicho się śmiejąc z mojej głupoty.
-A tak serio, nie rób z siebie jeszcze większej idiotki, jaką już jesteś, przez tą odpowiedz i wsiadaj. Droga do domu zajęłaby ci dobre pół godziny, plus doliczając jeszcze kilka razy tyle, byś ogarnęła, gdzie dokładni jesteś.
-No może, ale na pewno bym sobie jakoś poradziła. - mruknęłam.
-Dobra, skończmy to pierdolenie, bo się jeszcze mi pochorujesz. - rzekł, podchodząc do mnie, Złapał mnie delikatnie za rękę. Kątem oka zauważyłam, że na jego twarzy, gdzie przedtem gościł typowy dla niego grymas, którego teraz zastępuję delikatny uśmiech. Sama pozwoliłam sobie na lekkie przekrzywienie warg do góry ten gest. Jednak po chwili zastąpiłam to obojętnością. To niż nie znaczyło. Po prostu mu się spieszy, a on sam nie ma ochoty mnie niańczyć. Pewnie oto jeszcze go poprosił Niall. Z własnej woli by tego nie zrobił.
Otworzył mi drzwi o stronie pasażera, by sam po krótkiej chwili usiąść na miejscu kierowcy.
Jechaliśmy w ciszy, która była przerywany przez cichy pomruk silnika. Wtem w pewnej chwili usłyszałam jak młodszy z Horanów mruczy coś niewyraźnego pod nosem, jednak wytężając słuch mogłam w pełni słyszeć do mówi sam do siebie.
-Pieprzony Niall.
-Co? Czemu? - zapytałam.
-Kurwa, bierze cię na wyścigi na którym coś ci się mogło stać, to jedno. A drugie, gdy przyjeżdżają psy, to ucieka, zapominając o tobie. - warknął, gwałtownie obracając kierownicą, w skutek czego muszę mocniej trzymać się fotela.
-Ale chociaż o tyle dobrze, że poprosił ciebie, byś po mnie przyjechać. - mruknęłam.
On moją wypowiedzią się zdenerwował, rozbawił i posmutniał jednocześnie. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, mieć 3 całkiem inne humory jednocześnie, ale to Brian. A Brian to Brian.
-Dlaczego tak uważasz? - zapytał spokojnie. Za spokojnie.
-No bo skąd niby wiedziałeś, gdzie jestem?
-A no bo stąd, że przejeżdżałem akurat główna ulica, którą przejeżdzał Niall. Wspominał w szkole, że ma wyścig,ale nie mogłem przyjść. Powiedział co i jak, wspominając, że tobie się spodobały bardzo te wyścigi i na pewno jeszcze raz cię weźmie. Zdziwiłem się i byłem zły, że cię wziął, jednak zauważyłem, ze przecież ciebie nie ma z nim. Gdy mu o tym powiedziałem, zaczął histeryzować, ze zapomniał cię wziąć, gdy uciekał przed policją. Brawo dla niego.
-Zapomniał o mnie? - zaśmiałam się pod nosem, no bo da mnie było to śmieszne.
-To nie jest śmieszne do kurwy nędzy! - podniósł głos, uspokajając się po woli -Pomyśl, co by się stało, gdybym cię nie znalazł.
-Złapałam bym autostopa. - wzruszyłam rękami. Zauważyłam, jak jego sylwetka napina się głośno wzdycha.
-Nie osłabiaj mnie Kendall. Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem.
-Niepotrzebnie. - mruknęłam. W aucie zapanowała grobowa cisza, która nie została przerwana przez nikogo z naszej dwójki.
*****
Dojeżdżając do domu odetchnęłam z ulgą, ze jestem już na miejscu. Gdy byliśmy już całkiem pod naszym domem dalej milczeliśmy. Odwróciłam się w jego stronę. niepewnie się uśmiechając.
-Dziękuję Brain, że nie podwiozłeś.
-Nie ma za co. 0 uśmiechnął się. Za ten uśmiech mogłabym oddać wszystko. Lecz jest już niestety zajęty.
Wyszłam z auta, kierując się wprost do domu. Jednak przystanęłam, gdy usłyszałam swoje imię i głośny trzask drzwi. Lekko odwróciłam się i od razu znalazł się przy mnie Brain. Głośno oddychał. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Jednak nie spodziewałabym się tego, co zrobił chwilę później.
Złapał delikatnie dłońmi moje oba policzki, zaczynając mnie całować. Chwilę stoję sparaliżowana, jednak po dłuższej sekundzie oddaje powoli pocałunek, wkładając w niego wszystko, co czuję.
W tym momencie czas się zatrzymuje Jesteśmy tylko my i nasze usta, które wspólnie znalazły wspolny rytm.
Ku mojemu niezadowoleniu chłopak się odsuwa, szybko oddychając. Patrzy na mnie z czymś nowy w oczach. Nie potrafię powiedzieć, co w tej chwili on czuje, a tym bardziej ja sama.
Horan posyła w moją stronę szeroki, na tyle ile go stać, uśmiech i wycofuje się do swojego samochodu, idąc tyłem. Dopóki nie odjeżdża, stoję ta. Jednak otrząsam się.. Ale mam jedno pytanie.
CO TO DO CHOLERY BYŁO?!
~~~~~~~~~~
Ważne, bardzo ważne pytanie. Chcecie 3 część? Pytam, bo jeśli tak, to muszę odpowiednio jeszcze przygotować fabułę, a jeśli nie, muzę ją zmienić. W planach mam już nową książkę, jednak zacznę ją pisać, gdy całkiem skończę tę książkę lub jeśli będziecie chcieli, to po 3. Wybór należy do was.
Chcecie 3 część? 💕

CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Teen FictionOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...