-Kendall! Musimy już jechać. Chodź no! - usłyszałam z dołu krzyk Braina.
-Chwila! - odpowiedziała, stojąc przed wielkim lustrem w moim pokoju. Przygładziłam delikatnie materiał skórzanej spódnicy, która przepięknie wydłuża mi nogi. Schyliłam się do przodu, biorąc do ręki czarną torbę, do której spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju. Na schodach słyszałam już monolog Braina o tym, że musi na mnie czekać kilka godzin.
-15 minut nie możesz poczekać. - mruknęłam cicho, ubierając na stopy wysokie, złote szpilki.
-15 minut? Śmieszne. Czekałam na ciebie ponad godzinę. - wyrzucił do góry ręce.
-Nieprawda! - zaprotestowałam.
-Nie kłóć się już, proszę. I tak jesteśmy już spóźnieni. - mruknął, łapiąc mnie za rękę. Pociągnął mnie za nią, mówiąc coś pod nosem, ale nie słyszałam go zbytnio.
-A tak przy okazji. to ładnie wyglądasz. - szybko mnie pocałował, by później tworzyć mi drzwi, bym mogła wsiąść.
-Ile jedzie się do twoich rodziców? - zapytałam chłopaka, zapinając pasy.
-Jakieś półtora godziny. A mamy być na 14, a już jest kilka minut po 13. - mruknął blondyn, wyjeżdżając spod mojego domu.
-Przecież nic się nie stanie, jeśli się spóźnimy kilka minut.
-Po prostu nie chcę słuchać później jęków mojej matki, że nawet na czas nie mogę przyjechać, że do niczego się nie nadaję. - westchnął głośno chłopak.
-Na pewno nie będzie ci robiła problemów drobne spóźnienie. Każdemu może się zdarzyć. - wzruszyłam ramionami, siląc się na delikatny uśmiech.
-Nie znasz jej tak bardzo jak ja. Nawet o takie głupstwa potrafi robić niezłe awantury. Typowa perfekcjonistka. - prychnął chłopak, gwałtownie skręcając, przez co złapałam się mocniej fotela.
-Wolniej. - szepnęłam, nie chcąc go jeszcze bardziej denerwować.
-Przepraszam. - powiedział cicho, zdejmując stopę z gazu, wracając do normalnego tępa. -Czasem po prostu sama myśl jak myśli o mnie własna mama mnie dobija. Opowiadałem ci kiedyś o tym.
-Tak, pamiętam. Nie rozmawiajmy już o tym, bo widzę, że się wkurzasz.
-Nie wkurzam się. Tylko nie lubię o tym gadać.
-To nie gadajmy. Włączę coś w radiu. - odpowiedziałam, pochylają się do przodu, przełączając stacje.
-Nie martw się, jak coś to powiem, że to moja wina. - powiedziałam, gdy chłopak zaparkował swojego Jeepa przed dużym, białym domem.
-Nie, wezmę to na klatę jak prawdziwy facet. - odparł, zgaszając silnik.
-Gdybyś jeszcze nim był. - prychnęłam złośliwie.
-A masz jakieś wątpliwości? - odwrócił się do mnie bokiem, opierając się łokciem o mój fotel.
-Może? - zapytałam głupio i zachichotałam, gdy poczułam ciepłą dłoń na moim policzku i jego usta na moich.
-A teraz? - zapytał, gdy się ode mnie oderwał.
-Możliwe. - zaśmiałam się cicho.
-No dobra, nie zmniejszaj już mojego ego. I tak już jest na prawie zerowym poziomie. - uśmiechnął się ledwie niezauważalnie.
-Wieczorem postaram się je powiększyć. - mruknęłam, a za nim spróbować cokolwiek powiedzieć wysiadłam z auta. Po chwili chłopak stanął obok mnie, obejmując mnie mocno ramieniem.
-Jesteś gotowa poznać Angelikę i jej tego całego Chrisa? - zapytał bez entuzjazmu.
-Wolę najpierw Camerona. Z twoich opowiadań jest to przekochane dziecko! - zaklasnęłam wesoło w dłonie.
-Dobrze, no to chodźmy.
CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Novela JuvenilOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...