Rozdział 54

16.6K 1K 40
                                    


-Kendall! Musimy już jechać. Chodź no! - usłyszałam z dołu krzyk Braina. 

-Chwila! - odpowiedziała, stojąc przed wielkim lustrem w moim pokoju. Przygładziłam delikatnie materiał skórzanej spódnicy, która przepięknie wydłuża mi nogi. Schyliłam się do przodu, biorąc do ręki czarną torbę, do której spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z pokoju. Na schodach słyszałam już monolog Braina o tym, że musi na mnie czekać kilka godzin. 

-15 minut nie możesz poczekać. - mruknęłam cicho, ubierając na stopy wysokie, złote szpilki. 

-15 minut? Śmieszne. Czekałam na ciebie ponad godzinę. - wyrzucił do góry ręce.

-Nieprawda! - zaprotestowałam. 

-Nie kłóć się już, proszę. I tak jesteśmy już spóźnieni. - mruknął, łapiąc mnie za rękę. Pociągnął mnie za nią, mówiąc coś pod nosem, ale nie słyszałam go zbytnio. 

-A tak przy okazji. to ładnie wyglądasz. - szybko mnie pocałował, by później tworzyć mi drzwi, bym mogła wsiąść.

-Ile jedzie się do twoich rodziców? - zapytałam chłopaka, zapinając pasy.  

-Jakieś półtora godziny. A mamy być na 14, a już jest kilka minut po 13. - mruknął blondyn, wyjeżdżając spod mojego domu. 

-Przecież nic się nie stanie, jeśli się spóźnimy kilka minut. 

-Po prostu nie chcę słuchać później jęków mojej matki, że nawet na czas nie mogę przyjechać, że do niczego się nie nadaję. - westchnął głośno chłopak. 

-Na pewno nie będzie ci robiła problemów drobne spóźnienie. Każdemu może się zdarzyć. - wzruszyłam ramionami, siląc się na delikatny uśmiech. 

-Nie znasz jej tak bardzo jak ja. Nawet o takie głupstwa potrafi robić niezłe awantury. Typowa perfekcjonistka. - prychnął chłopak, gwałtownie skręcając, przez co złapałam się mocniej fotela. 

-Wolniej. - szepnęłam, nie chcąc go jeszcze bardziej denerwować.

-Przepraszam. - powiedział cicho, zdejmując stopę z gazu, wracając do normalnego tępa. -Czasem po prostu sama myśl jak myśli o mnie własna mama mnie dobija. Opowiadałem ci kiedyś o tym.

-Tak, pamiętam. Nie rozmawiajmy już o tym, bo widzę, że się wkurzasz.

-Nie wkurzam się. Tylko nie lubię o tym gadać. 

-To nie gadajmy. Włączę coś w radiu. - odpowiedziałam, pochylają się do przodu, przełączając stacje. 


-Nie martw się, jak coś to powiem, że to moja wina. - powiedziałam, gdy chłopak zaparkował swojego Jeepa przed dużym, białym domem. 

-Nie, wezmę to na klatę jak prawdziwy facet. - odparł, zgaszając silnik. 

-Gdybyś jeszcze nim był. - prychnęłam złośliwie. 

-A masz jakieś wątpliwości? - odwrócił się do mnie bokiem, opierając się łokciem o mój fotel. 

-Może? - zapytałam głupio i zachichotałam, gdy poczułam ciepłą dłoń na moim policzku i jego usta na moich. 

-A teraz? - zapytał, gdy się ode mnie oderwał. 

-Możliwe. - zaśmiałam się cicho. 

-No dobra, nie zmniejszaj już mojego ego. I tak już jest na prawie zerowym poziomie. -  uśmiechnął się ledwie niezauważalnie. 

-Wieczorem postaram się je powiększyć. - mruknęłam, a za nim spróbować cokolwiek powiedzieć wysiadłam z auta. Po chwili chłopak stanął obok mnie, obejmując mnie mocno ramieniem. 

-Jesteś gotowa poznać Angelikę i jej tego całego Chrisa? - zapytał bez entuzjazmu. 

-Wolę najpierw Camerona. Z twoich opowiadań jest to przekochane dziecko! - zaklasnęłam wesoło w dłonie. 

-Dobrze, no to chodźmy. 

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz