Rozdział 21

24.9K 1.3K 198
                                    

-Na serio on prawie się rozpłakał? - nie mogłam powstrzymać śmiechu i zaczęłam śmiać się jak opętana na całą kawiarnię. 

-No, ja ci mówię. Gdy się dowiedział o tej twojej śmierci, to majaczył, że stracił jedyną godną jego nauczania osobę, jedyne światełko nadzei wśród dzisiejszej młodzieży. - Brain również nie urywał rozbawienia. Siedzieliśmy przy stoliku już godzinę, a nasze kawy już dawno był zimne i nie dobre, ale dalej je piliśmy. 

-W tobie  mógłby pokładać duże nadzieje. - powiedziałam wielce poważnie, powstrzymując się od zaśmiania. Chłopak jedynie pokręcił głową z dezaprobatą, chichocąc. 

 Nagle Horan spoważniał, obracając w ręce papierowy kubek. 

-Mogę cię o coś zapytać? - powiedział, ledwo słyszalnie, ale zrozumiałam. 

-Jasne. Śmiało pytaj. - odpowiedziałam, biorąc łyka kawy. 

-Dlaczego jesteś z Niallem? - zadał to pytanie w taki sposób, jakby trudno to było mu przechodzić przechodzić przez gardło. Ale pewnie mi się wydaję. 

-Jak pamiętasz w dzieciństwo powiedziałeś mu, że się w nim podkochuje. I to chyba nie minęło.  - mruknęłam, przeklinając się w duchu za tak jakby kłamstwo. Z jednej strony kochałam Nialla, ale jako przyjaciela, nic więcej. 

-Chyba? - zmarszczył brwi.

-Minęło tyle lat i powoli przestawałam darzyć go takim uczuciem, ale gdy wrócił, to powróciło. Nie całkiem, jak wspomniałam, trochę czasu jednak minęło.  - odparłam niemrawo, zniżając się lekko, by ukryć poczucie winy wymalowane na mojej twarzy. 

-A czemu pytasz? 

-A nic, nic. Tak z ciekawości. - odparł szybko, jednak nerwowo. Nie zrozumiałam o co mu może chodzić, ale szczerze jakoś specjalnie mnie to nie interesowało. Ważne, że nadal myśli, że na serio jestem z farbowanym blondynem. 

Przytaknęłam cicho, zerkając na zawartość mojego napoju. Dobiłam go ostatnim, dużym łykiem i wyrzuciłam opakowanie do kosza, który był obok stolika. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon w celu sprawdzenia godziny. Gdy zauważyłam ile czasu już minęło mruknęłam cicho na ten cholerny czas. 

-Coś się stało? - poruszył się niebezpiecznie Brain, patrząc na mnie. 

-Już późno, powinnam wrócić do domu. - odpowiedziałam, wstając z miejsca, sprawdzając czy mam wszystko przy sobie. 

-Ok. Odwiozę cię. - mruknął, również podnosząc się ze swojego miejsca. 

-Nie trzeba Brain. Poradzę sobie jakoś, tobie też na pewno się śpieszy. 

-Śpieszy mi się jedynie, by cię odwieźć do domu. - uśmiechnął się do mnie figlarnie. Oddałam uśmiech i razem wyszliśmy z kawiarni, kierując się do zaparkowanego jeepa chłopaka. Nie zdążyłam nawet podejść do drzwi od miejsca pasażera, gdyż zostałam wyprzedzona przez Horana, który z szerokim uśmiechem otworzył mi drzwi. Pokręciłem ze śmiechem głową, wsiadając do środka, a chwilę później po drugiej stronie znalazł się Brain, który od razu odpalił samochód. 

Sięgnęłam ręką do wbudowanego radia i przeskakiwałam wszystkie stacje radiowe w celu znalezienia czegoś sensownego. Gdy trafiłam na stacje, na której aktualnie było grane ,,American Idiot'' Green Day uśmiechnęłam się pod nosem zostawiając radio. Oparłam się wygodnie o fotel i odwróciłam głowę w stronę okna, obserwując jak mijaliśmy rożne obiekty w mieście, gdzie powoli się już ściemniało. 

-Lubię twój gust muzyczny. - stwierdził po chwili chłopak. Odwróciłam się w jego stronę. Wzrok miał utkwiony w drogę.

-Czemu? - zapytałam głupio. Nie wiedziałam, czy to mówi na serio, czy po prostu sarkastycznie. Po prostu lubię taki typ muzyki. 

-Lubimy słuchać podobnych piosenek, wykonawców. I szczerze, znam mało dziewczyn, chyba tylko ciebie, które z chęcią, a nie  z przymusu słuchają takich zespołów jak Green Day, Nirvana. - wzruszył ramionami, będąc maksymalnie skupionym na drodze. 

-To dobrze, czy źle?

-Bardzo dobrze. Przynajmniej mam z kim pogadać, oprócz z chłopakami. Podobno za jakiś czas chłopacy z Green Day mają mieć tu jakiś koncert. Słyszałaś o tym? 

-Coś mi tam uszło o uszy,a le z tego co wiem, bilety się już niestety wyprzedały. - mruknęłam z rezygnacją. Z chęcią bym poszła na ich koncert, ale niestety tym razem się to nie uda. Może następnym razem. 

-No to następnym razem. - uśmiechnął się do mnie tajemniczo, co zwyczajnie zignorowałam. 

Powoli już dojeżdżaliśmy do mojego domu. Już z auta mogłam zauważyć czarnego Mercedesa Zayna zaparkowanego obok domu. Podjeżdżając zaraz pod bramę Brain zahamował. Wychodząc z auta odwróciłam głowę w jego kierunku, dziękując szybko za kawę i podwiezienie do domu. On jedynie skinął głową, posyłając mi najpiękniejszy uśmiech na świecie.

-Kendall! - usłyszałam. Zatrzymałam się w pół kroku, odwracając się w jego stronę. Szedł do mnie szybkim rokiem i zatrzymał się centralnie przede mną. 

-Zapomniałaś o czymś. - powiedział z szerokim uśmiechem. Zmarszczyłam brwi.

-Mam ze sobą plecak. Telefon też.. - mruknęłam.

-Nie o to chodzi. - odwrócił się do mnie bokiem, wskazując na swój lewy policzek. Przewróciłam oczami, podchodząc do niego. Stanęłam na placach, gdyż bądź, co bądź, chłopak był ode mnie wyższy z przynajmniej 15 centymetrów. Nie zdążyłam pocałowac go w policzek, gdyż zamiast w niego, poczułam aksamitne i miękke usta Braina. Oderwałam się od chłopaka z prędkością światła. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a on jedynie zaszczycił mnie swoim szerokim uśmiechem i wrócił do auta i odjechał. Tak po prostu.

W nieco dziwnym humorze, gdyż sama nie wiedziałam co czułam, wróciłam do domu. W planach miałam tylko pouczyć się na jutrzejszy dzień i pójść spać po wyczerpujących dniu.

Otwierając drzwi i wchodząc do domu odbiłam się nagle od czegoś twardego. A mówiąc czegoś twardego, mam na myśli czyjąś klatkę piersiową. Popatrzyłam do góry, zastykając w miejscu.

-Co to do cholery było Kendall?!

•••••••••••

#ff_brz - hastag na tt
scorupcu  -     instagram/snapchat

Zapraszam serdecznie na moje portale społecznościowe 😂✋💕

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz