Nagle wpadłam na czyjąś klatkę piersiową. Uniosłam wzrok i zamarłam, widząc go przed sobą.
- Przepraszam proszę pana. - burknęłam cicho, odsuwając się na bok, chcąc się już wycofać..
-Nic się nie stało Kendall. Nie uciekaj, chciałbym z tobą porozmawiać. - rzekł poważnie mężczyzna.
-O czym niby? Powinien pan chyba bardziej porozmawiać z pańską córką.
-Rozmawiałem z nią. I wiem o całej tej sytuacji.
-I co w związku z tym? Uważa pan, że ten wypadek to moja wina? - burknęłam, zakładając ręce na klatkę piersiową. Uważnie lustrowałam pana Andersena, który był człowiekiem prawym, w końcu Madison na lewo i prawo trąbiła, że jej tatuś jest adwokatem i może wszystko zrobić.
-Nie, skąd. Owszem, moja córka uważa, że nie ma u niej żadnej winy, ale obydwoje wiemy jaka jest prawda.
-Że pańska córka chciała mnie zabić.
-Sama wiesz, jaka ona jest. Jest mi wstyd przez jej zachowanie. Ale jestem jej ojcem i nie chciałbym by gniła ona w więzieniu. Jednak poniesienie ona karę.
-Jaką niby? Zakaz chodzenia do kosmetyczki? - zaśmiałam się.
-Rozumiem twoją sarkastyczność stosunku do tej sytuacji. Ale uwierz mi, dopilnuję Madison. Od przyszłego roku zmienię jej szkole, bo to, co ona tu wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie. Chyba że do końca tego roku nie będzie z nią problemów, to jeszcze się zastanowię.
-I pan temu wierzy? Że ona się zmieni?
-Mam taką nadzieję, ale też mam pojęcie jaka ona jest.
-Chyba każdy uczeń tu się przekonał jaka ona jest. - odpowiedziałam, krzywiąc się lekko.
-To ci przyznam. Szczególnie ty się przekonałaś. Najwięcej ucierpiałeś w tej sytuacji. I należy ci się wynagrodzenie tych szkód.
-Pan chce mnie przekupić?
-Skąd taka myśl? Ucierpiałaś w tym wypadku, a moja córka była winowajczynią, więc należy ci się odszkodowanie. I to wysokie.
-Nie chcę od pana żadnych pieniędzy. - odparłam.
-Jednak sumienie mi nakazuje tak postąpić, a nie inaczej. Moja żona, a matka Madison zgadza się ze mną w 100%. Rozmawiałem też z twoim tatą i wszyscy się z tym zgadzamy.
-Sama nie wiem. - westchnęłam głośno.
-Przyjmij te pieniądze, bo sama wiesz, że na przeprosiny ze względu Mad nie ma szans. Jednak ja w jej imieniu przepraszam się. I to mocno.
-Umm, no dobrze.
-Na tym na razie nasza rozmowa się skończy. Jednak jak coś to jestem cały czas w kontakcie z twoim tatą, a tym samym z tobą. Jakby moja córka coś wyprawiała to daj mi znać.
-Dziękuję proszę pana.
-To ja dziękuję, że nie robisz jakiegoś dużego szumu wokół tego.
-Nie mam powodów.
-Cieszę cię. Ja będę musiał już wracał, praca wzywa.
-Rozumiem.
-Do widzenia Kendall.
-Do widzenia panie Anderson. - pożegnałam się, a mężczyzna odwrócił się i wyszedł z budynku szkoły. Miałam taki sam zamiar, lecz zanim zrobiłam jeden krok poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Miałaś mi wyjaśnić.
-Myślałam, że już poszedłeś. - odwróciłam się w stronę Braina, który ze zmarszczonymi brwiami obserwował moją twarz.
-Nie kłam. Widzę jak uciekasz wzrokiem i się dokonywujesz. O co chodzi? - martwił się o mnie. To było widać.
-Madison wraca do szkoły. - po wypowiedzeniu tych słów chłopak popatrzył na mnie z otwartymi ustami, nie dowierzając.
-Jak to? Przecież powinna siedzieć za to, co zrobiła.
-Sam przecież wiesz, że jej tata jest adwokatem. I on jej załatwił, że nie będzie ukarana.
-I taka jest właśnie sprawiedliwość. - burknął.
-A;e rozmawiałam z jej tatą i mi obiecał, że zostanie ukarana, ale nie przez sąd, a przez nich.
-Taa, bo dadzą jej zakaz chodzenia do kosmetyczki. - burknął chłopak, a ja się cicho zaśmiałam.
-To samo powiedziałam Andersenowi. - chłopak teraz lekko się uśmiechnął. Podszedł do mnie, obejmując ramionami moją sylwetkę.
-Dobra, nie zamartwiajmy się tym na razie. Idziemy coś zjeść?
-Jasne, chodźmy. - odparłam i wspólnie wyszliśmy ze szkoły. Śmialiśmy się cicho, trzymając się za ręce i opowiadając sobie różne, nieistotne rzeczy.
-Cześć gołąbeczki, co u was słychać? - usłyszeliśmy głos z tyłu. Zagotowało się we mnie. I to bardzo.
-Jesteś czerwona jak burak Kendzia, a Braini, jak Braini, jakoś tak nie pasuje do ciebie gdy soi obok ciebie.
Udał się wam sylwester? Kto idzie jutro do szkoły? Hahah, niestety ja muszę XD

CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Teen FictionOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...