Rozdział 63

11.9K 882 28
                                    

Odeszłam od chłopaka, idąc na drugi koniec pokoju. Mimo wyraźnego mega braku zainteresowania chłopak szedł za mną krok, na siłę coś tłumacząc. 

-A odczep się kurde. - odepchnęłam jego dłoń, gdy położył ją na moim ramieniu. Przeszkadzał mi w pakowaniu się. Chłopak odsunął się nieznacznie, dając mi jakąkolwiek przestrzeń. Ufff...

-Odczepię się, jeśli posłuchasz mnie chwilę i dasz mi się wytłumaczyć. - mruknął chłopak. Odwróciłam się, opierając się dłońmi o wysoką, biała komodę i spojrzałam na niego. 

-Więc mów. Czekam. - stanęłam na palcach i usiadłam na brzegu szafki, machając nogami. 

-Nie przerywaj mi, dobra? 

-A przerywam? Mów szybko, muszę skończyć się pakować, ty też powinieneś. - mruknęłam, przechylając się do przodu i opierając podbródek na wierzchu dłoni. 

-Mówiąc o wycieczce, to ja już jestem spakowany. A wracając, naprawdę Kendall, wysłuchaj mnie do końca. - poprosił, na co ja jedynie wzdychnęłam, dając mu dojść do głosu. 

-Mów, mów. - zachęciłam go gestem ręki, uśmiechając się sarkastycznie. Chłopak pokręcił głową, wreszcie zabierając głos. 

-No w sumie nie ma co tu dużo mówić. Byłem na tej imprezie wczoraj z chłopakami, napiliśmy się, no może za dużo, ale też żadnej akcji nie odwaliliśmy. Po prostu siedzieliśmy w jakimś tam pokoju i  w  pewnej chwili przylazła Madison. W sumie było po nas widać, że jej tam nie chcemy ale się do nas przyczepiła, coś tam bełkotała, że dokonałem złego wyboru czy coś w tym stylu. Już sam nie pamiętam. Jednak pamiętam tyle, że cię nie zdradziłem, nawet o tym kurwa nie pomyślałem! -  na koniec swojej odpowiedzi prawie krzyknął, jednak w porę się opanował. 

-Brain, byłeś wczoraj pijany, możesz nie pamiętać niektórych wydarzeń albo po prostu...

-Albo po prostu mi nie ufasz. - wszedł mi w słowo chłopak, sprawiając, że jego głos owiał się kpiną. 

-Nie, że ci nie ufam. Po prostu znam cię już jakiś czas. - odpowiedziałam spokojnie, cicho wzdychając zmęczenia, które było spowodowane dzisiejszym dniem. 

-Chcesz jakiś dowodów? Harry, Louis czy Max byli ze mną to mogą wszystko potwierdzić. A Max szczególnie, bo nic wtedy nie pił. Byli tam chyba nawet ci uczniowie z Nowego Yorku, oni też....

-Nie, nie chcę żadnych dowodów. Zrozum mnie w takiej sytuacji. Sam wiesz do czego jest zdolna Madison. Do tego jeszcze jak dojdzie alkohol i zmęczenie.... Wszystko jest możliwe. - szepnęłam, niby do siebie, jednak na tyle głośno, żeby chłopak usłyszał. 

-Masz rację kochanie. Obydwoje wiemy jaka ona jest, ale proszę, nie pozwólmy jej stawać cały czas na drodze. Ona się cieszy, że  przez nią się kłócimy, bo myśli, że wygrywa. A tak nie jest. Prawda? - mówiąc to spojrzał na mnie, czekając na moją odpowiedź. Ja jednak milczałam. Miał rację. Madison robi wszystko, by między mną, a Brainem układało się coraz gorzej. Jednak trudno mi będzie tak po prostu zapomnieć o wczorajszym wieczorze. Niby nic się takiego stało, bo mnie tam nie było i nie wiem jak było naprawdę. Ale powinnam wierzyć mojemu chłopakowi. Chyba powinnam. 

-Masz rację. - mruknęłam, wzdychając cicho. 

***

Krótki, ale jutro postaram się dodać drugi

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz