*kocham ten gif, ok*
-Cześć gołąbeczki, co u was słychać? - usłyszeliśmy głos z tyłu. Zagotowało się we mnie. I to bardzo.
-Jesteś czerwona jak burak Kendzia, a Braini, jak Braini, jakoś tak nie pasuje do ciebie gdy soi obok ciebie. - uśmiechała się szeroko blondynka, opierając się bokiem o duże drzewo na środku parkingu.
-Madison, odpuść, dobra? - mrugnął Brain, patrząc na nią z niesmakiem.
-Ja? Przecież nic nie robię. Przywitałam się jak na razie z najpopularniejszą parą w szkole, która na pewno za mną tęskniła.
-Jakoś niespecjalnie. - mruknęłam bez zachęty.
-Jesteś bardzo antyspołeczna Kendall. - pokręciła głową dziewczyna, cichutko chichocząc.
-Chodźmy Brain już, proszę. - mruknęłam w stronę mojego chłopaka. Pokiwał głową.
-Tak, chodźmy. - powiedział, ciągnąc mnie za rękę w kierunku jego auta, które stało dosłownie kilka metrów dalej.
-Idziecie tak bez pożegnania?
-Do zobaczenia. mała dziwko. - odpowiedziałam dziewczynie, nawet na nią nie spoglądając na nią. Usłyszałam jak prychnęła pod nosem, ale już się nie odezwała.
Doszłam do auta i od razu, gdy Brain je odblokował wsiadłam do środka. Po chwili miejsce obok mnie zajął Horan. Zapiął pasy, zwracając się do mnie, bym również zapięła pasy. Gdy to zrobiłam odpalił samochód, wyjeżdżając z parkingu na ulicę główną.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam chłopaka, schylając się do przodu . Dotknęłam dłonią radia i zaczęłam kręcić jakimś przyciskiem, przeskakując stacjami.
-Pojedziemy najpierw do The Ana Buffet*, jakaś nowa restauracja w centrum miasta.
-Ok. A później mamy jakieś inne plany?
-Po obiedzie możemy pojechać do mnie, jak chcesz.
-Dobrze. Mi to pasuje.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, już nic nie mówiąc do siebie. Siedzieliśmy spokojnie w fotelach, wsłuchując się w piosenki Arctic Monkeys.
Dojechaliśmy na miejsce po kilku minutach. Była to mała restauracja, od zewnątrz pomalowana na różowo. Klientów witał duży, biały szyld z napisem ,,The Ana Buffet''
-Ładna restauracja. powiedziałam do chłopaka, wysiadając z pojazdu.
-Prawda. - przytaknął, odruchowo łapiąc mnie za dłoń. Weszliśmy do środka, zajmując jeden ze stolików. Usiadłam przy nim, a zaraz po mnie Brain, posyłając szeroki uśmiech. Chwilę później przy naszym stoliku pojawiła się niska blondynka w różowej koszulce, na której znajdowało się logo tego miejsca.
-Dzień Dobry! Czy mogę przyjąć wasze zamówienie? - zapytała, uśmiechając się przy tym niemożliwie szeroko, jednak nie wyglądał to na wymuszony uśmiech.
-Jesteśmy tu pierwszy raz. Mogłaby nam pani coś polecić? - spojrzał na nią Brain. Dziewczyna się lekko zarumieniła.
-Bardzo dużo osób poleca sałatkę grecką. - zaproponowała, stukając małym ołówkiem o swój notes.
-Więc oprosimy dwa razy sałatkę grecką i hibiskusowa herbatę, również dwa razy. - zamówił chłopak, kelnerka niemal natychmiast zapisała to wszystko, mówiąc, ze za chwilę dostanie swoje zamówienie. Odeszła, a my mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
-Przyjadę po ciebie w sobotę. - powiedział w moją stronę chłopak, na co ja zmarszczyłam brwi.
-A co jest w sobotę?
-No ta impreza u Louisa, przecież dzisiaj nam o tym mówił.
-A no tak, przepraszam, zapomniałam. Tyle rzeczy mam na głowie. - westchnęłam.
-Nie martw się tym, jakoś to wszystko będzie. - uśmiechnął się lekko, dodając mi otuchy.
-Mam nadzieję. Wszystko na raz się na mnie zwaliło. Powrót Madison, te zawody, konkurs i jeszcze wycieczka. Jestem już z tym wszystkim zmęczona.
-Nie dziwię się, Ale spójrz na to tak, pojutrze już piątek i odpoczniesz osobie wtedy. Następnego dnia trochę się rozerwiesz, W niedzielę odpoczniesz, a w poniedziałek będziemy mieli tylko zawody, więc będziemy mogli zaraz po nich pójść do domu.
-A we wtorek będę musiała wstać rano, by jechać na ten cholerny konkurs, tłuć się autem sam na sam z panem Blackiem, a później późno wrócić. A następnego dnia znowu będę musiała wcześniej wstać. - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. po chwili poczułam czyjąś dłoń na moich plecach, która kojąco poruszała się w tył i przód.
-Rozluźnij się i nie myśl o tym. Zjedzmy na spokojnie i pojedźmy do mnie i się trochę zabawimy.
-Zabawimy? - podniosłam na niego wzrok. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak przerwała mu w tym kelnerka, która pojawiła się koło naszego stolika.
-Życzę smacznego. - uśmiechnęła się w stronę chłopaka, na mnie nawet nie patrząc. Prychnęłam, a chłopak jedynie się cicho zaśmiał, gdy dziewczyna sobie poszła. Wziął do ręki paragon, który leżał pod jego kubkiem i spojrzał na niego. Uśmiechnął się pod nosem, czytając coś na jego odwrocie.
-Co tam masz? - zapytałam, patrząc mu przez ramię.
-Napisała mi swój numer. - zaśmiał się cicho.
-Wyrzucisz go, prawda?
-Dlaczego niby miałbym? - zapytał głupio, wyjmując z kieszeni kurtki telefon.
-Co ty robisz? - zdziwiłam się, gdy trzymał telefon i zaczął wpisywać na nim cyfry z kartki.
-Dzwonię. - odpowiedział tylko, a ja prychnęłam jedynie, patrząc na niego. Byłam zła. I to bardzo.
Chłopak wystukał numer na klawiaturze i przyłożył urządzenie do ucha.Czekał aż ta głupia kelnerka odbierze.
-O hej, to ja,. - powiedział chłopak z uśmiechem.
-Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał, a ja posłałam mu złowrogi wzrok. On to robi specjalnie, żebym była zazdrosna, czy co?
-Niestety, nie mogę dzisiaj. Mam w planach ostry seks z moją dziewczyną, z którą jestem tu na obiedzie. Ta ładna, zgrabna i seksowna brunetka. Tą co zabijałaś wzrokiem... - mówił, aż w pewnym momencie odsunął od twarzy telefon, patrząc na z kpiącym uśmiechem.
-Rozłączyła się. - wzruszył ramionami, odkładając urządzenie na stolik. Siedziałam chwilę w milczeniu, po czym głośno wybuchnęłam śmiechem.
-To było świetne. - śmiałam się, kiwając głową.
-Zgodzę się z tobą. A tyś myślała, że chcę się z nią umówić. - prychnął, ale po chwili również się cicho zaśmiał.
-No weź, ładna nawet była. - powiedziałam cicho.
-Ale ty jesteś sto razy ładniejsza.
'''''''
Brak czasu, chęci, czasu i czasu. Mam milion rzeczy do zrobienia codziennie, a tylko 24 godziny, przepraszam was.
CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Dla nastolatkówOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...