-Tak, tak Niall, załatwię resztę fajerwerek.
-To dobrze. Ja muszę tu jeszcze ogarnąć przed wieczorem. - westchnął do słuchawki, a w tle było słychać, jak coś odkłada na bok.
-Jak chcesz, to mogę przyjechać wcześniej z Brainem i pomóc tobie. - zaproponowałam, trzymając barkiem telefon przy uchu. Syknęłam pod nosem, gdy z rąk wyślizgała mi się sznurówka od moich traperów.
-Taa, już widzę jakby skończyła się wasza pomoc. - prychnął.
-Niby jak? - zapytałam, zawiązując wreszcie pierwszego buta. Na moje nieszczęście musiałam jeszcze sobie poradzić sobie jeszcze z drugim.
-Przez jakieś pół godziny byście naprawdę pomagali, ale później całowalibyście co chwilę, co musicie wykorzystać na pokaz waszych uczuć.
-Powiedział ten, co potrafi z Harrym bzykać się w szkolnym kiblu. - zaśmiałam się. Stanęłam na równe nogi, gdy ubrałam obydwa Timberlandy, które swoją drogą przydałby się wyczyścić, bo z ich dawnego rudego koloru pozostała brudna szarość.
-Wolimy w kiblu, niż na każdym łóżku, kanapie, dywanie. Wy się nie boicie, że wam ktoś kie wejdzie? Na przykład jak ja, tydzień temu?
-Większość osób gdyby nas zobaczyła, to by od razu zamknęła drzwi. Chyba, że właśnie taki ktoś jak ty będzie stał przy drzwiach i darł się ,,dajesz Brain, ty tygrysie''. - na moje słowa chłopak się zaśmiał, a ja w tym czasie ubrałam moją kurtkę i założyłam kraciasty szalik.
-Z perspektywy osoby trzeciej fajnie to nawet wygląda.
-Tak, oczywiście Niall. Dobra, ja kończę, jadę po te petardy, do zobaczenia wieczorem.
-Pa tygrysico. - pożegnał się, a ja się rozłączyłam. Wzięłam jeszcze do ręki szarą beanie, którą dostałam od Braina. Sam ma taką samą. Nosimy je zawsze razem i to tak fajnie wygląda.
Wyszłam z domu i wsiadłam do mojego srebrnego Audi, które stało na podjeździe pokryte niewielką warstwą śniegu. Otarłam wierzchem ręki śnieg z szyb i dachu i wsiadłam do środka, od razu kierując się do supermarketu. Modliłam się w duchu, by zostały jeszcze jakieś fajerwerki. Ja to ja i nie mogłam tego załatwić wcześniej, tylko na ostatnią chwilę.
~~~
Wracałam już do domu z zapełnionym bagażnikiem wszelkich petard. Przejechałam chyba po wszystkiego sklepach, stoiskach i jako tako dałam radę znaleźć jeszcze jakieś resztki.
Zaparkowałam przed moim domem, szybko wysiadając. Zostało mi naprawdę mało czasu. Ściągnęłam niedbale buty, rzucając je na szafkę. Szybko odwiesiłam kurtkę, a do środka schowałam czapkę i szalik, bym nie musiała ich później szukać. Korzystając z okazji, ze jestem jeszcze na dole z ciekawości zajrzałam do kuchni, a potem do salonu, by sprawdzić, czy ktoś jest w domu. Jak myślałam, rodzice pojechali wcześniej na jakąś imprezę sylwestrową organizowaną z pracy. Zayn natomiast urządza sylwestra z Maddy i ich wspólnymi znajomymi na końcu miasta.
Westchnęłam, idąc do góry, prosto do łazienki, gdzie zmyłam dzisiejszy, mój codzienny makijaż. Zaczęłam go robić od nowa, tak jak zawsze, lecz tym razem trochę bardziej poeksperymentowałam z oczami, które pomalowałam w kolorach złota i czerni. Domalowałam dodatkowo długą i subtelną kreską, która mi o dziwo wyszła niemal od razu. Usta pomalowałam bordową pomadką. Efekt, który uzyskałam strasznie mi się spodobał i aż żałowałam, że nie mam na co dzień czasu, by tak się pomalować.
Stwierdziłam, że twarz mam ogarniętą, więc teraz muszę jedynie założyć sukienkę i wybrać buty, które będą do niej pasowały. Z łazienki przeszłam do mojego pokoju, gdzie na łózko leżała moja sukienka. Przeciągnęłam przez głowę szarą bluzę, a następnie koszulkę. Musiałam też pozbyć się jeansy, które tak opinały moje nogi, że ledwo dałam radę je ściągnąć. Gdy w końcu to mi się udało wzięłam do ręki krótką sukienkę, która sięgała mi do połowy uda. Mieniła się ona brokatem w kolorach zieleni, czerni oraz niebieskiego. Mając ją już na sobie podeszłam do mojej szafki, gdzie miałam poukładane wszystkie buty. I tu zaczęłam dumać, które założyć. Zastanawiałam się między szpilkami holograficznymi, a innymi butami na podwyższeniu w kolorze czarnym. Nie chcąc wyglądać zbyt pstrokato zdecydowałam się na te drugie, które od razu ubrałam. Spojrzałam na duże lustro, które wisiało na całej ścianie mojego pokoju. Byłam prawie gotowa, jedynie musiałam delikatnie mówiąc ogarnąć trochę włosy.
Chwyciłam za szczotkę leżącą na półce i rozczesałam każdy kosmyk włosów. Związałam je w wysokiego koka, wyciągając włosy na grzywkę. Zadowolona z efektu sięgnęłam jeszcze po torebkę, gdzie schowałam kilka potrzebnych rzeczy min. telefon i kilka pierdół.
Zeszłam powoli po schodach, uważając by nie spaść. Ubrałam na gołe ramiona długi, czarny płaszcz i szalik. Z półki w przedpokoju wzięłam swoje klucze do samochodu oraz do domu. Wyszłam z mieszkania, zamykając je ruszyłam do auta, do którego wsiadłam. Odpaliłam pojazd i ruszyłam w stronę domu Nialla, gdzie zaraz powinna zacząć się impreza sylwestrowa.
Byłam w połowie drogi, gdy nagle moje auto zgasło. Próbowałam go odpalić, jednak nie chciał ruszyć. Na nic stały się moje kilkukrotne uderzanie o kierownicę. Wyciągnęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do Braina. Jak na złość nie chciał odebrać. Jeszcze kilka razy wykonywałam połączenie,ale na nic. Tak samo było z innymi osobami. Nikt nie odbierał.
Wyszłam z samochodu, przystając obok niego. Otarłam się o ramiona, gdyż jakby nie zauważyć, był grudzień. Przeklęłam się w myślach, ze zamiast w aucie, stoję na podwórku. Ale co mam robić w aucie, jak nie mam zasięgu.
Stałam tak kilka minut, myśląc czy może pójść pieszo do Nialla, to tylko kilka kilometrów, jednak nie mogę tak zostawić auta na byle jakiej drodze, ani zostawić tyle petard w samochodzie.
Już miałam wsiadać do auta gdy nagle usłyszałam jakiś huk z tyłu. Odwróciłam się i zauważyłam czarnego jeepa, który podjechał koło mnie. Zmarszczyłam brwi, patrząc w tamtym kierunku. W tym samej chwili z auta wysiadła jakaś postać. Niestety nie mogłam zobaczyć kto to, gdyż nie było tu żadnej latarni. Jednak widziałam zarys sylwetki, która szła w moim kierunku. Nie powiem, wystraszyłam się trochę gdy w jednej chwili tamta osoba znalazła się centralnie przede mną, a ja nie mogłam widzieć jej twarzy.
-Kendall. - usłyszałam jego aksamitny głos. -Wszędzie cię szukałem, martwiłem się.
-Próbowałam dzwonić do was, ale nie było zasięgu. A z autem coś mi się zepsuło.
-Już się nie martw, przyjechałem po ciebie. - powiedział, mocno mnie przytulając.
-No to jedziemy na najlepszą naszą noc? - zapytałam, cicho się śmiejąc.
-Najlepsza noc to by była, gdyby nie było tam tylu ludzi, a tylko ja, ty i pusty dom. - powiedział, mocno mnie całując.
-No to po co am jedziemy? U mnie nikogo nie ma. - powiedziałam przez pocałunek. Na moje słowa przerwał pocałunek.
-Kusząca propozycja, będę pamiętał na przyszłość. A teraz jedźmy, czekają na nas. - powiedział, całując mnie w czoło.
Udanego Sylwestra i Szczęśliwego nowego roku :)
Jutro/po jutrze postaram się dodać jakiś rozdzialik. :)
CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Teen FictionOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...