Rozdział 68

12.7K 859 38
                                    

Kilka tygodni później. 

-No pokaż Kendall to świadectwo. - zaćwierkotała moja mama. Siedziałam z nią na tarasie, jedząc moje ulubione czekoladowe ciasto. Zrobiła je specjalne z okazji końca szkoły. Z tej samej przyczyny przyjechała do domu, by spędzić ze mną trochę więcej czasu, gdyż w ostatnim czasie bardzo mało ze sobą rozmawiałyśmy. Ciągle to była zajęta jakimiś sprawami firmie, że ledwo starczało jej czasu na swoje własne przyjemności. 

-Nie jest źle. Tylko trochę zawaliłam literaturę, ale myślę, że jest okej. - podałam mamie świstek papieru. Kobieta, nie chcąc wybrudzić tak ważnego dokumentu, odstawiła wysoką szklankę na bok i wzięła ode mnie białą kartkę, analizując jak nauczyciele ocenili moją wiedzę w tym roku. 

-Czemu matematyka tak słabo?  - rodzicielka zmarszczyła brwi, wskazując palcem na małe ,,C'' przy tym okropnym przedmiocie.

-Sama wiesz, że mam kłopoty z tym przedmiotem. Jeszcze po wypadku narobiłam sobie trochę zaległości i nie dałam rady wszystkiego opanować. - mruknęłam cicho, dopijając do końca swoją lemoniadę. 

-Hmm, no dobrze, to i tak jedyna twoja taka ocena, więc na pewno znajdziesz jakieś dobre studia. - stwierdziła po chwili, odkładając dokument na bok. Założyła na oczy swoje ulubione, czarne okulary i położyła się powrotem na drewnianym leżaku.

-Będę musiała już składać papiery do jakiś pobliskich szkół... - westchnęłam, a kobieta niemal natychmiast mi przerwała.  

-Jak to w okolicy? Przecież jedziesz do Nowego Yorku na studia. - moja mam zsunęła delikatne okulary na czubek nosa, patrząc znad nich na moją osobę. 

-Miałam dostać taką propozycje, jeślibym napisała jako jedna z najlepszych ten konkurs. Ale do tego czasu jest cicho, więc pewnie słabo mi poszło. - wzruszyłam ramionami, kątem oka sprawdzając na godzinę na moim telefonie, który leżał na stole obok. Za jakąś godzinę miał przyjechać po mnie Brain i we dwójkę mieliśmy się udać na jakąś imprezę na pobliskiej plaży. Prawdę mówiąc  nie mam ochoty na jakąkolwiek imprezę, jednak jeśli on jedzie, to ja też. Wolę mieć go na oku. 

-To ty nic nie wiesz? - zdziwiła się moja matka, nagle się prostując. 

-No ale o czym? - popatrzyłam na nią pytająco, jak zawsze nie mając pojęcia o co chodzi. 

-Dzwonił dzisiaj profesor Black ze wszystkimi informacjami. 

-I?

-Znajdujesz się w najlepszej piątce w tym konkursie, co wiąze się z  otrzymaniem propozycji uczęszczania tam do szkoły z dodatkowym stypendium. - powiedziała na jednym wdechu, nie kryjąc zadowolenia. Totalnie mnie zatkało.

-Mówisz poważnie? - nie dowierzałam jej słowom. To było takie niepojęte, dalekie. Prawdę mówiąc to niespodziewałam się, że jednak mi się uda. Pan Black zawsze mi mówił, że jestem najlepsza, na pewno dam sobie radę we wszystkim, że miałam wrażenie, iż mówi tak tylko dlatego, że mnie lubi.

-A nie widzisz, że jestem poważna? - odpowiedziała mi rodzicielka, patrząc na mnie z dziwną miną.

-W sumie nie wiem czego się mogę po tobie spodziewać. - mruknęłam cicho do siebie, by po chwili dodać głośniej. -Po prostu nie wierzę, że dostałam tą szansę. Ale nie jest mi narzucone, że mam jechać? Mam jeszcze wybór?

-Wybór? Ty myślisz jeszcze o jakieś innej szkole niż ta w Nowym Yorku? To jest dla ciebie nie powtarzająca szansa. Musisz ją wykorzystać. - kobieta zgromadziła mnie wzrokiem, jakbym powiedziała coś złego. A ja po prostu zapytałam. Trochę głupio zapytałam.

-Sama wiesz mamo, że Nowy York to nie jest za ulicą. To kilka godzin stąd, to całkiem inny stan. - odparłam cicho.

-Będziesz nas odwiedzała co kilka tygodni, więc nie masz się o co martwić. Dodatkowo będziesz przyjeżdzała na święta i ferie, więc sobie jakoś poradzić. - wzruszyła ramionami, dolewając sobie do szklanki kolejną porcję zimnej lemoniady.

-A co z moimi przyjaciółmi? Z Brainem? Nie lepsza dla nas będzie  nauki gdzieś niedaleko, a nie od razu po drugim stronie kontynentu? - spytałam, zawieszając wzrok na bawiące się w basenie dzieci w ogródku naprzeciw nas. Jak bardzo bym chciała powrócić do tych czasów, kiedy jednym z moich głównych zmartwień było czy moja mama zauważy, że wzięłam trochę więcej cukierków, niż zazwyczaj. Albo czy moja babka z piasku spodoba się innym dziewczynom. To były piękne lata mojego dzieciństwa.

-Dlaczego się martwisz co będzie lepsze dla was, zamiast się martwić co będzie dla ciebie? Oni by też postąpili?

-Tak. - odpowiedziałam bez namysłu, zbytnio się  nad tym nie zastanawiając.

-Na twoim głębiej bym się zastanowiła nad tym. Ja osobiście wolałabym spełniać swoje marzenia, powiększać swoją wiedzę niż zostać w swoim nudnym, rodzinnym mieście, gdzie nie miałabym sznas na większy rozwój. - stwierdziła moja mama, sprawiając, że miałam mętlik w głowie. Miała rację. Miała cholerną rację.

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz