Rozdział 70

12.5K 903 87
                                    

-Czy ty widzisz to samo co ja? - spytał chłopak, nie odrywając spojrzenia od tej dwójki. 

-Tak. Chyba tak. - jęknęłam, siląc się na krótką odpowiedź. Nawet nie zauważyłam, gdy po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy.

-Jak on może... - chłopak nie wiedział co powiedzieć. Wzmocnił swój uścisk, opierając swój podbródek na środku mojej głowy. Kojącym ruchem głaskał moje plecy, co mnie uspokajało. 

-Idę do niego... - próbowałam się wyrwać przyjacielowi, ale ten jeszcze bardziej wzmacniał uścisk, co sprawiało mi już ból.

-Puść, muszę do niego iść. - wysyciłam przez zęby, próbując się uwolnić od pary silnych ramion blondyna. 

-Nie idź, nie możesz. Puszczą ci nerwy i...

-I mu wygarnę wszystko! Co do cholernego słowa. Puszczaj mnie! - wyszarpnęłam się i ruszyłam w stronę samochodu. Z poważną miną szłam w jego kierunku. Zaczęłam szybciej iść, gdy zauważyłam jak blondynka, która siedziała za kierownicą zaczęła odpalać samochód. Za nim zdążyłam dobiec do samochodu to dziewczyna wyjechała z parkingu. Na marne byłoby pobiegnięcie za nią.

Stałam na środku asfaltowej drogi i patrzyłam się jak głupia na odjeżdżające auto. Czułam się jakby wyprana ze wszelkich emocji. Nie wiedziałam czy mam się ponownie rozpłakać czy zacząć się histerycznie śmiać. W tym i w tym wypadku ludzie, którzy przyjeżdżali na imprezę uznali by mnie za idiotkę. Ale oni nic nie wiedzieli. Oni kurwa nie wiedzieli, że przed chwilą mój chłopak, teraz już były, całował się z dziewczyną, ja pierdolę, z moim najgorszym wrogiem. To ona chciała mnie zabić. A Brain ją za to jeszcze bardziej znienawidził niż wcześniej. Zawsze mi mówił, że jej nie lubił, denerwowała go ona. A teraz co? Liże się z nią w jej samochodzie? Jeszcze do tego na widoku, że każdy to widzi? W tym ja? Dlaczego? 

-Kendall... - usłyszałam za sobą cichy głos. Odwróciłam się i od razu wpadłam ponownie w ramiona Nialla, który zaczął mi szeptać ciche słowa podnoszące na duchu. 

-Niall, zabierz mnie do siebie, proszę. - pociągnęłam nosem, chowając twarz w jego bluzie. 

-Jasne. Akurat moi rodzice pojechali z Gregiem do babci i nie będzie ich do jutra, to możesz u mnie zostać. - mruknął w moje włosy, ciągnąc mnie w kierunku swojego samochodu. 

-A co z resztą? - zapytałam cicho, wolnym krokiem zmierzając na koniec parkingu. 

-W aucie zadzwonię do nich. Coś wymyślę. - powiedział pokrzepiająco. 

-Dziękuję. Naprawdę. Jesteś świetnym przyjacielem. - mruknęłam, podnosząc głowę do góry, bym mogła spojrzeć na jego twarz. 

-Dla ciebie wszystko Kendall, sama o tym wiesz najlepiej. - uśmiechnął się lekko, podchodząc do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi, po czym obszedł pojazd naokoło i wsiadł za kierownicę. Niemal natychmiast ruszył, jednocześnie wybierając na telefonie numer naszych wspólnych znajomych, informując ich, że poczułam się źle i chłopak postanowił mnie odwieźć i zostać ze mną trochę dłużej. Oczywiście chcieli do nas dołączyć, jednak chłopak wymijająco wyrzucił im ten pomysł z głowy. Pod koniec rozmowy zapytali dodatkowo czy Brain również jest z nami, bo miał być na plaży, a go niema. Na wzmiankę o nim znowu przez moją głowę zaczęły przesuwać się sceny sprzed kilku minut. Ostatkami sił próbowałam wymazywać tamte chwile. 

-Dobra, ja muszę kończyć. Zdzwonimy się później. - chłopak rozłączył się, rzucając telefon na tylne siedzenia.

-I co? - zapytałam się cicho.

-Byli trochę zdziwieni, że wam obydwu coś wypadło, ale nie zadawali zbytnio pytań. - mruknął cicho, na chwilę zawieszając na mnie wzrok.

-Rozumiem.  - kiwnęłam głową, skupiając się na panoramie kalifornijskich ulic.

-Niall, mogę pożyczyć telefon, by do kogoś zadzwonić? - odwróciłam głowę w stronę chłopaka.

-Jasne, bierz. - uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam uśmiech, lekko obracając się do tyłu, by sięgnąć do jego komórkę. Odblokowałam go i weszłam w ,,telefon'', wpisując numer mojego taty.

-Halo? - usłyszałam cięzki głos, ktróy należał do mojego ojca.

-To ja tato, dzwonię z telefonu Nialla. - powiedziałam cicho jednak na tyle, by mógł mnie usłyszeć. 

-Kendal? Co się stało? Czemu masz taki dziwny głos? 

-Miałeś rację tato. Miałeś rację. - mruknęłam, zamykając powieki, gdy poczułam jak z nich zaczęły powoli spływać pojedyncze krople łez. 

-Ohh, córciu... Zabiję go. - od razu wiedział o co chodzi. Ostrzegał mnie. A ja nie posłuchałam. 

-Mogę mieć do ciebie prośbę? - załkałam  cicho.

-Proś o co chcesz. 

-Załatwisz mi bilet na najszybszy lot do Nowego Yorku? 


***

epilog i koniec

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz