Wybrałam numer Nialla, a gdy odebrał zasypałam go pytaniami co się stało. Ten jednak mnie zbywał, mówiąc jedynie bym była jak najszybciej. Na fakt, że nie ma Zayna, a to się wiąże z ty, że nie mam jak dojechać, powiedział, żebym do nich przyjechała autobusem. Z powrotem będę musiała wrócić samochodem Braina.
W pośpiechu zaczęłam ubierać jakieś normalne spodnie. Nie miałam zamiaru pojechać w moich szarych dresach, które swoją drogą były mega wygodnie, lecz zdobiła je duża, czarna plama, którą zrobił mi Zayn. Niestety dobrać się nie chciała.
Nie tracąc dłużej czasu nad wewnętrznym monologiem dotyczących moich spodni ubrałam bluzę i trampki, nie martwiąc się zbytnio o parę skarpetek.
Zbiegłam po schodach, wpadając do salonu. Nie było w nim taty, na całe szczęście. Nie obyłoby się tez pytań, typu gdzie jedziesz, a po co.
Wyszłam z domu, pawie biegnąc w kierunku przystanku. Rzuciłam okiem na rozkład jazdy i podskoczyłam w duchu, widząc, że najbliższy autobus mam za mniej niż 5 minut. Siadłam sobie spokojnie, oczekując na autobus.
Niall POV
Siedzieliśmy w klubie już drugą godzinę. Wypiłem może tylko dwa drinki, maksymalnie trzy. Jednak Brain siedział za w trzy dupy przy barze i opowiadał historię swojego życia, jak on to ujął.
-Chłopie, ja ci mó-wię, tak się wkur-wiłem na nią. - mimo czkawki, zawzięcie opowiadał barmanowi o tym, jak chodził z Kendall do przedszkola, później jak się pokłócili w dzieciństwie, nie zapominając jak potoczyła się ich dalsza znajomość, dokładnie sobie przypominał moment, gdy ona wyznała mu prawdę.
-Al-e, ale. - czkawka dalej mówił. -Ale, gdy dowie-działem sssię o wypa-dku jesz-cze bardziej sssię wkur-wiłem. - podniósł ręcę do góry gwałtownie, po chwili dodając. -Alle na sie-bie. Tto by-ła mo-ja wina. - podniesionymi rękami złapał się za włosy. Schylił głowę w dół, opierając ją o zimny blat.
-Stwierdzam, że ta cała Kendall jest suką. Okłamywała cię, a jeszcze później ukrywała swoją śmierć. - odpowiedział mężczyzna przy barze, w międzyczasie czyszcząc kufle po piwie.
-Nie znasz jjej kur-wa. - Brain stał gwałtownie ze stołka, pochylając się nad blatem, będąc naprzeciwko barmana.
-Ale po tym, co mi powiedziałeś taką mam o niej opinie. - wzruszył ramionami. Blondyn już podnosił pięść w jego kierunku, jednak w porę do niego podszedłem, odciągając go od baru. Pociągnąłem go w stronę stolika, przy której usiedliśmy. Trochę się wyrywał, ale po jakimś czasie odpuścił i siadł spokojnie z założonymi rękoma, jak jakieś naburmuszone dziecko.
-Czemu mni-e od nie-go kur-ka wodna odciągnąłeś! - wkurzył się na mnie chłopak. Przewróciłem oczami, siadając obok niego.
-Uspokój się chłopie. Kendall tu zaraz przyjedzie. - i nagle przez moje słowa się jakoś magicznie ożywił.
-Kkken-dall? Powie-działeś jej? - wpatrywał się we mnie przerażony, mając pewnie na myśli jego wybuch w klubu.
-Nie. Ale ktoś cię musi odwieźć, a wiesz, że ja nie dam rady.
-A Harry?
-A Harry, no bo Harry... Uff, bo Harry nie. - mruknąłem, nie wiedząc co odpowiedzieć. Styles musiał na chwile gdzieś pojechać. Wypił chyba tylko jednego shota, co w naszym wypadku jest jak nic.
Brain pokiwał głową opierając brodę na pięści.
-A kiedy przy-jedzie. - powoli jego pijacka czkawka przechodziła.
-Nie wiem. Dzwoniłem do niej 10 minut temu. - odparłem.
-A przyjedzie za 5 minut. - zapytał niczym małe dziecko.
-Nie mam pojęcia. - westchnąłem.
~~~~~
Krótki rozdzialik, ale nie martwić się, jutro pojawi się nastepny. :D (A może nawet dziś, mhm?)
CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Teen FictionOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...