Rozdział 67

12.5K 858 99
                                    


-Odwieźć cię? - usłyszałam, gdy wyciągałam swoją torbę z bagażnika autokaru. Wróciliśmy własnie po trzydniowej wycieczce w Nowym Yorku w miarę zadowoleni. Większość osób było zadowolonych z tej podróży. Ja natomiast tak średnio. Prawda, pogodziłam się z Brainem i wszystko z sobą wyjaśniliśmy. Jednak przez całą wycieczkę dziwnie się czułam. Rano miałam ochotę nie wychodzić cały dzień z łazienki, co było spowodowane pewnie tutejszym jedzeniem. To też było dziwne. Jadłam po dwie porcje wszystkiego, kiedy zazwyczaj ledwo dojadałam jedną. Dodatkowo przez cały czas przez głupie gadanie Nialla bolała mnie głowa i nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju na inne piętro, a co dopiero chodzić po kilka godzin po mieście.

-Jakbyś mógł. - podniosłam torbę, odwracając się przodem do swojego chłopaka. Od razu wziął ode mnie mój bagaż, zawieszając ją sobie na drugim ramieniu.

-Daj mi to, bo się zaraz złamiesz pod tym. - zaśmiał się cicho, podchodząc do mnie i obejmując mnie w pasie.

-Taka słaba to nie jestem. - burknęłam, idąc obok niego do jego auta, które było zaparkowane kilka metrów dalej.

-Słaba to nie. Pamiętam jak wczoraj dałaś z liścia Jonathowi za to, co powiedział. - znowu wybuchnął śmiechem, wzmacniając uścisk.

-Jego wina, że wpieprza w nos nie w swoje sprawy. - powiedziałam, wzruszając lekko ramionami. Należało mu się. Jonathan nieraz gada jakieś bzdury o czymś, o czym nsz, to racja. ie ma nawet bladego pojęcia. Usłyszy coś od kogoś i zaczyna rozprzestrzeniać swoją filozofię. Kurwa, znalazł się większy filozof od Sokratesa.

-Dobra, nie bulwersuj się tak słońce. Odwieźć cię do domu czy chcesz jechać ze mną do mnie? - chłopa zachichotał, czekając na moją odpowiedź.

-Jestem strasznie zmęczona i jedyne o czym marzę to wanna i moje łóżko. - mruknęłam cicho, chowając głowę w jego ramieniu, leniwie za nim maszerując.

-Zawsze możesz się u mnie wykąpać. Razem ze mną. Łóżko tez mam niezwykle wygodne, o czym mogłaś się przekonać niejednokrotnie. - mruknął w moje włosy, przez co poczułam przyjemne ciepło na głowie.

-Jakoś dziwnie niewyżyty jesteś po tej wycieczce. Oglądnij sobie na dobranoc pornolka, powinno ci wystarczyć na ten wieczór mojej niesprawności fizycznej. - westchnęłam cicho, a w odpowiedzi dostałam jedynie ciche prychnięcie od mojego towarzysza.

-Czemu nie chcesz spędzić ze mną wieczoru? - zapytał chłopak.

-Mówiłam ci już. Jestem zmęczona. Mam prawo być po kilkugodzinnej podróży przez stan. - odburknęłam, patrząc na niego z wyrzutem.

-Masz, to racja, Przepraszam, po prostu ostatnio za często się kłócimy i nie chcę zniszczyć tego, co jest między nami. Zależy mi na tobie. - chłopak zatrzymał się w miejscu, uważnie spoglądając mi w oczy.

-Mi też na tobie zależy. Wiesz o tym. - mruknęłam, patrząc na kamienną drogę. Po chwili podniosłam wzrok na chłopaka.

-Wiem. I proszę, nie zepsujmy tego. Zaraz będzie koniec roku, a wakacje chcę spędzić z tobą, by po nich cieszyć się kolejnym rokiem z tobą w naszej szkole. - powiedział chłopak powoli. Podszedł do mnie, zostawiając zbędne torby na ziemi i objął mnie w czułym uścisku. Na ostatnie zdanie miałam ochotę się rozpłakać.

-Też chce spędzić go z tobą, Brain. - odszepnęłam.

***

Koniec tej części zbliża się wielkimi krokami. jeszcze pewnie jakiejś 5-7 rozdziałów, yeahhh.

A tak w ogóle to będę od środy do piątku we Wrocławiu, więc może spotkam kogoś z was? hahah

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz