-No to co my to robimy?
-Idziemy na koncert. - uśmiechnął się szeroko.
-Co? - otworzyłam usta z wrażenia, nie dowierzając jego słowom.
-No idziemy na koncert Green Day. Mówiłaś, że chciałaś na niego pojechać. - wzruszył ramionami, wyciągając z kurtki paczkę papierosów. Wystawił je w moim kierunku, na co zaprzeczyłam. Sam wyciągnął jednego, odpalając go.
-No chciałam, ale nie wiedziałam, że mnie zabierzesz. Jak? Przecież nie było już biletów. - odpowiedziałam, patrząc na niego jak powoli wypuszcza z ust dym.
-Mam znajomości i załatwiłem jeszcze dwa. - uśmiechnął się lekko, biorąc między dwa palce niedopałek.
-Matko, Brain, kocham cię! Nie wierzę, dziękuję! - powiedziałam na jednym wdechu podchodząc do niego i go mocno przytulając. Nie zważałam nawet na znaczenie jego słów. On po chwili położył swoją dużą i ciepłą dłoń na moich plecach, gładząc je uspokajająco.
-Dla ciebie wszystko Kendall. Chcę spełnić każde twoje marzenie.
Wchodziliśmy powoli do środka, czując jak pozostałe osoby z tyłu przepychają się. Jednak nie przejmowaliśmy się z tym, szliśmy blisko siebie, ramię w ramię, rozmawiając o różnych bzdurach. Uwielbiam takie chwile.
Znaleźliśmy swoje miejsca, bardzo blisko sceny. Po obu naszych stronach i za nami znajdowało się setka ludzi, których rozwalała energia. Było to widać po ich minach, które wyrażały miliony emocji. Szczęście, podniecenie, niezadowolenie . Ile ludzi, tyle odmiennych uczuć.
Gdy zaczęto puszczać pierwsze dźwięki muzyki,a na scenę wyszedł cały zespół złapała za ramię Braina. Mocno ścisnęłam jego ramię, chwilami mocniej, a chwilami troszkę niej. On jedynie posyłał mi pokrzepiający uśmiech, bawiąc się wspólnie z całym tłumem. Była mega szczęśliwa, że chłopak mnie tu zabrał. Szczerze, to się tego nie spodziewałam. Jestem wręcz zszokowana, zdziwiona.
Po skończonym koncercie, w towarzystwie wszystkich zebranych wyszliśmy ze stadionu, kierując się na parking. Było po mnie widać, że cała promieniowałam. Skakałam i machałam rękoma wokół roześmianego blondyna.
-Ale cię niesie. - zaśmiał się cicho, kręcąc na mnie głową.
-Rozbiera mnie energia. - odrzekłam tanecznym krokiem idąc do samochodu.
-Cieszę się, że ci się spodobało.
-Nawet nie wiesz jak bardzo! - on jedynie posłał mi lekki, prawie niezauważalny uśmiech.
Wsiadłam do auta, a zaraz po mnie kierowca. Odpalił samochód, próbując wyjechać stąd. Niestety z natłoku aut tutaj musieliśmy chwilę pobłądzić po parkingu, aż wyjechaliśmy stąd. W ciszy jechaliśmy z powrotem.
-Brain...
-Nie musisz mi dziękować Kendall, naprawdę, to sama przyjemność. - uśmiechnął się, na sekundę odwracając głowę w moim kierunku.
-To też. Ale chciałam cię zapytać gdzie jedziemy. Do ciebie jeszcze czy już mnie odwozisz?
-Zabrzmiało to jak tania propozycja seksualna. - zachichotał.
-No cóż, jeśli odmawiasz to może zaproponuję komuś innemu. - mruknęłam, ukrywając ochotę wybuchnięcia śmiechem.
-Nie mógłbym zmarnować takiej propozycji od ciebie, która zdarza się raz na milion lat. - prychnął.
-Tak, tak sobie to tłumacz. - odpowiedziałam i od tego momentu siedzieliśmy już cicho.
Po jakimś czasie podjechaliśmy pod mój dom. Było już dosyć późno, na całe szczęście, że jutro nie ma szkoły i będę mogła się porządnie wyspać. Nareszcie.
-Jeszcze raz dzięki za świetnie spędzony czas. - uśmiechnęłam się do niego, gdy wysiadłam z pojazdu.
-Z wzajemnością. - ukazał szereg swoich białych zębów. Również wysiadł z auta, podchodząc do mnie.
-Uwielbiam spędzać z tobą każdą minutę mojego życia. To sprawia, że staje się lepsze.
-Nawet nie wiesz, jakie to miłe, Brain, ale nie uważasz, że czasem marnujesz swój czas, spędzając go ze mną? Od jakiegoś czasu spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu i mam czasem natłok myśli, że to cię już denerwuję.
-Jeżeli więc ten marnowany czas z tobą, jak t powiedziałaś, daje mi szczęście, to nie jest wcale zmarnowany czas. - powiedział, a mi niemal w jednej sekundzie stanęło serce.
-A nie uważasz to za dziwne?
-Ale czego? - spytał.
-No że tak naglę spędzamy ze sobą dużo czasu, bardzo się zbliżyliśmy.
-Wiesz, mozna spotykać się z kimś kilka lat i mieć to za pewną rutynę, nic specjalnego. Lecz jeśli mamy kogoś, kogo znamy krótko albo przynajmniej niedawno się go naprawdę poznało, to może być wszystko. Czasem od tak, rodzi się coś wielkiego. Taki los.
-Wierzysz w los, że może się z nami wszystko stać?
-Wierzę w to, że ludzie nie spotykają się przypadkiem.
CZYTASZ
Bądźmy razem, proszę
Novela JuvenilOd dzieciństwa czysta nienawiść na przestrzeni lat zamienia się w cos w stylu przyjaźni, choć zauważalnie obie strony czują do siebie coś więcej, ale ani jedno, a ni drugie tego nie zauważa. Przez jeden numer, który ona znalazła na podłodze ich więź...