Epilog

14.6K 993 162
                                    

-Za jakieś dwa miesiące przyjadę, nie martwcie się. - czułam łzy w oczach, gdy ściskałam po kolei każdego z moich znajomych. 

-Obowiązkowo Kendall. - zaśmiała się cicho Emma, tuląc się do mojej szyi. 

-Mnie to masz odwiedzać dwa razy tyle. Do New Jersey masz w końcu bliżej niż tutaj, do Kalifornii. - mruknął Niall, wtulając się w drugi bok. Dziwnie się trochę czułam, jak tak wszyscy staliśmy na środku lotnisko, przytulając się grupowo. 

-Oczywiście Niall. - poklepałam go ramieniu, pozwalając spłynąć parze łez po moim ciepłym policzku. 

-Kochanie. - usłyszałam spokojny głos mojej mamy. Przyjaciele niechętnie mnie puścili, wycierając wierzchem dłoni mokre policzki. 

-Kendall, musisz już przejść przez bramki, wzywają cię. - tata uśmiechnął się do mnie, dzielnie trzymają moje bagaże, których była masa. Przeniosłam swój wzrok na ochroniarzy, którzy stal przy bramkach i sprawdzali pasażerów. Nie chciałam tam iść. Nie chciałam opuszczać moich znajomych. Jeszcze nie teraz. Dajcie mi jeszcze 15 minut. Następnym razem zobaczę ich dopiero kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego w Nowym Yorku A wtedy będę mogła być w domu maksymalnie 3 dni. Już za nimi tęsknie, chodź jeszcze nie pojechałam. 

-Jeszcze kilka minut proszę pana. - mruknął cicho Harry, poprawiając spadające na czoło loczki. 

-Wiem Harry, że chcecie z nią spędzić jeszcze trochę czasu. Ale musi iść, bo nie wpuszczą ją na pokład samolotu. - spojrzał ciężko na bruneta, który ze wzrokiem wbitym w ziemie pokiwał lekko głową. 

Podeszłam do swoich rodziców, natychmiastowo wpadając im w ramiona. Schowałam swoją twarzy w zagłębieniu szyi mojej rodzicielki, która na zmianę z tatą uspokajająco głaskali mnie po plecach. 

-Kocham was. Będę za wami tęsknić. - szepnęłam, odrywając się od nich. 

-My cię też słońce. Idź już, nie możesz się spóźnić. - uśmiechnął się pokrzepiająco tata. Na dosłownie sekundę uścisnęłam każdego po kolei i niemal natychmiast ruszyłam w  stronę bramek. Szłam tyłem, by jak najdłużej mieć w głowie obraz moich przyjaciół. Aż do momentu, gdy przechodziłam na drugą stronę bram machałam moim rodzicom, przyjaciołom, Zaynowi. Przyszedł każdy. Oprócz Braina. Nie musiałam się pytać o jego obecność. Niall sam mi powiedział, że nikt nie mógł się do niego dodzwonić, a jego nie było w domu. Nie wiadomo gdzie on jest, ani co się z nim dzieje. 

Ostatni raz spojrzałam na osoby, które znaczyły dla mnie wszystko. 

Ostatni raz złapałam z nimi kontakt wzrokowy. 

Ostatni raz spojrzałam na wejście na lotnisko z głupią nadzieją, ze będzie chciał się wytłumaczyć, zatrzymać mnie. Ludzie wchodzili, wychodzili, ale wśród nich nie było Braina. 

Z cichym westchnięciem weszłam na pokład samolotu, zajmując swoje wyznaczone miejsce obok jakiegoś starszego mężczyzny, który siedział obok okna, a nos miał schowany w wielkiej gazecie. Spojrzał na mnie, gdy usiadłam obok niego i lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam  gest, wygodniej siadając na fotelu. 

-Dzień dobry, mówi szef lotu do Nowego Yorku, James McJohness. Podczas wzlotu prosimy o zapięcie pasów, poinformujemy państwa kiedy będzie można je odpiąć. Do waszej dyspozycji jest również piątka stewardess, które służą pomocą. W razie jakikolwiek pytań proszę je kierować do personelu. Najważniejszy jest dla nas was komfort i wasze bezpieczeństwo. Życzymy miłego lotu. -  z głośników zaczęły wylatywać słowa pilota. Trochę nerwowo sięgnęłam po pasy, które trzęsącymi rękami zapięłam. 


(Narrator 3-osobowy)

Kilka minut później


Samolot zaczął burzliwie się poruszać. Zdziwieni pasażerowie myśleli, że to może przez burzę, która bywa nieodstąpionym elementem każdego upalnego lata. 

-Prosimy o nie panikowanie. Na pokładzie samolotu znaleziono bombę. Musimy natychmiast wylądować. - podróżni usłyszeli kolejny komunikat. Słysząc słowo ,,panikować'' wszyscy pasażerowie zaczęli dramatyzować. Nerwowo zaczęli ze sobą nawzajem rozmawiać. Zaczęło się przemieszczenia na lotnisku, przez co musiało integrować stewardessy, uspokajając każdego po kolei. 

Nagle samolotem mocniej szarpnęło. Kendall, która szła między fotelami niespodziewanie upadła. Przewróciła się na ostry krawężnik fotela. Dziewczyna syknęła cicho z bólu, przykładając swoją małą dłoń do czubku głowy. Po chwili zauważyła płynącą ciurkiem krew. Resztkami sił próbowała stać, ale nieoczekiwanie znowu upadła, czując, jak zamazuje jej się obraz przed oczami. 


W tym samym czasie

-Odbierz, proszę. - chłopak po raz piąty próbował się dodzwonić do swojej dziewczyny, z która umówił się dwa dni temu na imprezę, a później nie miał z nią żadnego kontaktu. Chłopak nie rozumiał czemu dziewczyna go unikała. Bo go unikała. Prawda.

-Cholera! Ten pieprzony Niall i Harry też nie odbierają. - blondyn wkurzył się. Rzucił swoim telefon do tyłu, by ten mógł spaść na skórzany fotel. 

Brain oparł zmęczony już tym wszystkim głowę o kierownicę, całkowicie się wyciszając. Tak się wyciszając, że nie słyszał nawet komunikaty o wypadku podczas lotu Kalifornia-Nowy York. 

-Z ostatniej chwili. Podczas lotu z Kalifornii do Nowego Yorku wydano rozkaz o natychmiastowym lądowaniu z powodu wykrytej bomby na pokładzie samolotu. W wyniku wybuchu strasznej paniki i natychmiastowego lądowania znalazło się kilku poszkodowanych.


Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz