Rozdział 27

19.2K 1.4K 89
                                    

Jechałam w stronę domu Braina całe w nerwach. Spowodowane to było wcześniejszymi słowami chłopaka, który teraz spał na fotelu obok. Wyglądał uroczo, opierając głowę na zagłówku fotelu, mając całkiem otwarte usta. Bokiem leciało mu trochę ślini, ale w końcu to jego samochód i ja nie będę musiała tego sprzątać. 

Kilkukrotnie, przez sen, blondyn chwytał mojej dłoni, która spoczywa na skrzyni biegów. Na ten gest uśmiechnęłam się lekko. Chwilami wzmacniał, a raz zwalniał uścisk, mamrocząc coś z zamkniętymi oczami. 

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy przed jego domem. Wjechałam na podjazd, i  zgaszając auto wyszłam z pojazdu. Obeszłam jeepa,  stojąc po prawej stronie drzwi. Otworzyłam je, szturchając palcem śpiącego chłopaka, ale ten ani się ruszył. Westchnęłam, pochylając się nad nim, mocno ciągnąc za ramię. Powtarzałam czynność kilkukrotnie, aż chłopak otworzył oczu. Zaczął szybciej mrugać, przecierając oczy swoim pięściami, coś do siebie mamrocząc. 

-Wstawaj śpiochu, musisz iść się położyć. 

-A pójdziesz ze mną? - zapytał, na pół ziewając. 

-Pójdę, ale chodź już. - powiedziałam, a on w tym samym momencie wstał z fotela, zamykając z hukiem drzwiczki. Wziął z moich rąk kluczyki i sam zamknął auto. Trochę mu z tym zeszło, gdyż za bardzo nie odpowiednią dziurkę.potrafił trafić w dobrą dziurkę. Gdy poradził sobie wreszcie z autem podeszliśmy pod drzwi domu. Chłopak wyciągnął drugie, większe klucze z kieszeni plus i już zamierzał otworzyć, gdy nagle wyrwałam mu je z ręki. Nie chciałam kolejnych kilku minut patrzeć, jak on nie może sobie poradzić z głupim zamkiem. Postanowiłam sama je otworzyć. Już za pierwszym ustąpiły, więc śmiało weszłam do środka, a za mną blondyn, trzymając się o framug drzwi, by nie spaść. Pomogłam mu dojść na sofę. Gdy znalazł się przy niej od razu runął na nią. Leżał plackiem na kanapie wyciągając wysoko prawą nogę i ściągając z niej swojego białego adidasa. Z drugą noszą uczynił dokładnie tak samo. Buty rzucił za siebie, tak, że prawie trafił mnie w głowę. 

Podeszłam do niego od tyłu, opierając dłonie na jego dużych i masywnych ramionach. Odwrócił lekko głowę, patrząc na mnie z boku. 

-Zaprowadzę cię do góry i pójdziesz spać, dobrze? - pokiwał głową, jak małe dziecko. Podałam mu swoją rękę, którą mocno  ścisnął. Pociągnęłam go do góry, że wstał na obie nogi, prostując się. 

Weszliśmy razem na schody, trzymając się poręczy. Schody miały dosłownie kilka stopni, jednak ja czułam jakbyśmy szli po jakieś wieży. Droga do jego pokoju się strasznie dłużyła i to właśnie przez chłopaka, który zachowywał się jak jakaś szmaciana lalka. Dodatkowo co chwilę się zatrzymywał, przypominając sobie jakąś ciekawa historyjkę, którą muszę posłuchać. 

Gdy wreszcie znaleźliśmy się w jego pokoju rzuciłam lekko chłopaka na łóżko, głośno wypuściłam powietrze. Horan leżał już w łóżku, nic nie powinno się stać, więc będę mogła już iść. 

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Odwróciłam się do tyłu, dotykając drzwi, chcąc bezszelestnie wyjść z pokoju. Syknęłam cicho, gdy otworzyłam drzwi a one zaczęły głośno skrzypieć. 

-Idziesz? - ledwo co zdołałam usłyszeć jego cichy głos. 

-Tak. - odparłam jedynie. 

-Zostań, proszę. - szepnął cicho. Stanęłam w miejscu, bijąc się ze swoimi myślami Powinnam iść.

-Ufff, dobrze. 

~~~~~~~~~~~

Jutrzejszy rozdział będzie chyba moim ulubionym.  Wasz też powinien, taką mam nadzieję.   (Tak, to spoiler)

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz