Rozdział 60

13.8K 932 55
                                    


-Wyspana? - usłyszałam. Spojrzałam na miejsce obok i lekko się uśmiechnęłam w kierunku pana Blacka, który radośnie prowadził swoje auto. 

-Chyba tak. Ale jestem strasznie zestresowana. - powiedziałam, obserwując znikający obraz miejskiego parku, który śmigał mi za szybą.  

-Nie masz czym. - odwrócił na sekundę twarz w moją stronę, posyłając przy tym szeroki uśmiech. 

-O, jesteśmy. - powiedział uradowany, wjeżdżając na duży teren, który należał do lotniska. Wychodząc z samochodu oglądałam się dookoła, nie odrywając wzroku od wznoszącego się w górę samolotu. Może wydawać się, że zachowuje się jak jakieś dziecko, którym jeszcze jestem. Jednak samolotem będę leciała dopiero drugi raz w życiu. Pierwszy raz byłam również w Nowym Yorku, lecz tamtym razem odwiedzałam ciocię, za którą za bardzo nie przepadam. I chyba ze wzajemnością. Z resztą mam nikłe szanse, że tym razem ją spotkam. Znając ją, to będzie siedziała albo w swoim domu albo w sklepie, u swojego męża, który jest właścicielem jakiegoś marketu. Typowe. 

Weszliśmy do środka budynku lotnisko, szczególnie uważając. W takich godzinach panuje tu okropny ruch, aż się trochę boję, że mogę tu coś  zgubić albo co gorsza sama się zgubić. O matulo, ale byłby wstyd. 

-Tędy Kendall. - prowadził mnie, przepychając się między tłumem ludzi. Kilkakrotnie ludzie rzucali nam spojrzenia typu ,,co się kurwa pchasz jak po crocsy'', ale to ignorowałam i szłam dalej, dochodząc do miejsca, gdzie prawdopodobnie były pakowane walizki. Na szczęście ja miałam jedynie niewielki bagaż podręczny, który mogłam śmiało zabrać ze sobą na pokład samolotu. 

-Poczekajmy tu na nasz lot. Jeszcze kilka minut. - zaproponował profesor. Zgodziłam się z nim, siadając obok niego na jednym z krzesełku. 

***

-Byłaś kiedyś w Nowym Yorku Kendall?  - zagadał mnie nauczyciel, gdy po kilku godzinach lotu mogliśmy wreszcie stanąć na nowojorskiej ulicy. 

-Tam, jak byłam mała to miałam okazję tu być. - odpowiedziałam grzecznie, wyciągając z kieszeni spodni telefon, by sprawdzić jak jest z naszym czasem. 

-Ja byłem tutaj już kilkukrotnie, uwielbiam tutaj wracać. - powiedział, uśmiechając się przy tym lekko. Stanął przy ulicy, machając ręką do momentu, aż zatrzymała się jakakolwiek taksówka. Zrobiliśmy niewielki krok w jej stronę, wsiadając do środka. Pan Black od razu po tym, jak weszliśmy rzucił krótko hasło, gdzie jedziemy. Kierowca od razu zrozumiał, że nam się bardzo śpieszy, więc od razu ruszył we wskazany przez nauczyciela kierunek. 

***

Podziękowaliśmy grzecznie kierowcy, przynajmniej ja, gdyż pan Black jedynie odburknął, szybko wysiadając z pojazdu,by jak najszybciej dojść do wielkiego, beżowego budynku, przed którym aktualnie staliśmy. 

-Szybciutko Kendall, bo się spóźnimy.

-I tak się nie spóźnimy, więc nie ma się co spieszyć. - mruknęłam cicho, wzruszając ramionami. Mężczyzna przystanął na chwilę, rzucając okiem na zegarek, który znajdował się na jego nadgarstku. 

-O, faktycznie słoneczko. Mamy jeszcze dużo czasu. Możemy w sumie pozwiedzać tą szkołę, jeśli masz tu chodzić za kilka miesięcy. - mruknął, a mi się zrobiło niezręcznie, słysząc, jak mnie nazwał. 

-Jeszcze nic nie wiadomo, nie warto, aż tak wybiegać w przyszłość, jeśli nawet jutro nie mam pojęcia co będzie. - mruknęłam, odwracając wzrok. Mam dość podejmowania przez każdego tego tematu. 

-Ale jest to bardzo pewne. Jeśli nawet by ci się nie udało nic wygrać, to z takimi wynikami u nas w szkole, to by cię mogli przyjąć w praktycznie każdej szkole w każdym stanie. - poklepał mnie po ramieniu, a ja miałam ochotę zrzucić jego dłoń. 

-Chodźmy może już lepiej do środka. - mruknęłam cicho, nie zważając na mój ton. 

-Może poznamy jakiś fajnych kolegów, którzy ciebie odprowadzą. - uśmiechnął się lekko, spoglądając na wysoki pomnik, który miał chyba z jakieś cztery, a może pięć metrów. 

-Nas, proszę pana, nas. - poprawiłam go, spoglądając na grupkę chłopaków, którzy stali przy wejściu i uśmiechali się w moją stronę. 

-Na jedno wychodzi. - wzruszył ramionami, wchodząc po wielkich, kamiennych schodach.


***

Nigdy nie byłam na lotnisku i nie znam się na takich sprawach ,,samolotowych XD'', więc mogłam coś pomylić. 

Bądźmy razem, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz