- Kochanie, na pewno wszystko wzięliście? - zamartwia się moja mama. A mój przyjaciel stoi z tatą i się z nas śmieją.
- Tak mamo, na pewno.
- No dobrze skarbie. To uważajcie na siebie. Macie wrócić tu za tydzień cali i zdrowi.
- Już ja o to zadbam, może być Pani spokojna. - wtrącił się John. - Będę jej bacznie pilnował.
- Widzisz Agata, John na pewno o nią zadba. Daj im już jechać. - odezwał się tata.
Mama żegna nas buziakami w policzki i wychodzimy z domu. Pożyczyłam jeden z samochodów moich rodziców. Razem z Johnem wkładamy nasze bagaże i ruszamy w drogę. Wyjeżdżamy do Zakopanego. Mam nadzieję, że chłopak pokocha góry tak samo jak ja. Przed nami jeszcze dwa tygodnie w Polsce.
Moja rodzina jest zachwycona blondynem. Z racji tego, że dawno mnie tutaj nie było mama zaprosiła wczoraj całą rodzinę na niedzielny obiadek. Wszyscy mnie wyściskali, a Johna ochrzcili moim chłopakiem. Nie byliśmy w stanie im przetłumaczyć, że nie jesteśmy parą. Świetnie spędziliśmy ten dzień w gronie mojej rodziny. Widziałam, że chłopak również był zadowolony. Tylu komplementów na pewno dawno nie słyszał.
Po ponad dwóch godzinach jesteśmy na miejscu. John wyjmuje nasze rzeczy i wchodzimy do hotelu. Wita nas bardzo miła recepcjonistka. Podchodzę do niej uśmiechnięta.
- Dzień dobry, rezerwowałam pokój na nazwisko Kowalczyk.
- Pani Alicja, tak?
- Zgadza się. - uśmiecham się do niej ciepło. Ma na oko 25 lat. Przemiła dziewczyna.
- To miał być pokój z widokiem na Tatry?
- Dokładnie.
- W takim razie pokój nr 213 na drugim piętrze. - Podała mi kartę do drzwi. - Życzę państwu miłego pobytu.
- Dziękujemy.
Weszliśmy do windy z naszymi walizkami, nie będziemy ich wciągać po schodach. Idziemy długim korytarzem, mijając po drodze drzwi do innych pokoi. W końcu docieramy pod numerek 213. Otwieram drzwi i jestem zachwycona. Pokój jest śliczny. Cały w bieli i szarości, a do tego jasne drewno. Jedynym kolorowym dodatkiem są ozdobne poduszki na fotelu i łóżku w kolorze jasnego różu. A właśnie, dlaczego jest tylko jedno łóżko? Sięgam po telefon stojący na toaletce i wybieram numer do recepcji.
- Chciałam zapytać, dlaczego dostaliśmy pokój z jednym łóżkiem? Jestem pewna, że rezerwowałam z dwoma.
- Bardzo Panią przepraszam, musiałam nie zauważyć. Jeśli to problem to za chwilkę postaram się to naprawić. Proszę zaczekać.
- W porządku. - słyszałam w słuchawce jak uderza palcami w klawiaturę.
- Przykro mi, ale nie mamy wolnych pokoi z dwoma łóżkami. - patrzę na chłopaka, który leży na łóżku i się śmieje. - Nie wiem, jak to się mogło stać. Może zostać ten pokój, otrzymają państwo od nas rabat 20% czy chce Pani zrezygnować?
- Nie nie, zostaniemy.
- Jeszcze raz bardzo przepraszamy. Już naliczam państwu rabat, pieniądze zostaną przelane na Pani konto, gdyż opłaciła już Pani cały pobyt z góry.
- W porządku. Dziękuję. - odłożyłam słuchawkę. Zerkam na Johna - Z czego się tak śmiejesz?
- Z Ciebie, przecież to nie tak że spaliśmy już razem w jednym łóżku. - No tak, ma rację.
- Jak Ci się podoba pokój?
- Dobry pomysł z tą oszkloną łazienką. Chociaż sobie popatrzę. - cieszył się dalej.
- Już się tak nie ciesz, jest zasłona, która osłania całą łazienkę.
- Wiem, ale jest na zewnątrz, a nie wewnątrz łazienki. Skąd masz pewność, że jej zwyczajnie nie odsłonię?
- W sumie, czym się będę przejmować. Popatrz sobie, dopóki masz okazję. - Teraz to ja się śmiałam widząc jego minę. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Stałam oparta o parapet przy oknie. Wstał z łóżka i po chwili dzieliły nas milimetry. Dotknął dłonią mojej twarzy.
- Chętnie skorzystam z tej możliwości. Już się nie mogę doczekać. - wpił się w moje usta. Całowaliśmy się zachłannie, uniósł mnie do góry, abym objęła go w pasie nogami. Przeniósł nas na łóżko. Jego dłoń błądziła po moim ciele. Objęłam jego twarz dłońmi. - Bądź moja, błagam. - Szepnął w moje usta. Przeszywał mnie wzrokiem. Zeszłam szybko z łóżka i wyszłam na balkon. Czułam jak w moich oczach wzbierają się słone łzy, które po chwili spływały po moich policzkach. Co ja robię? Usiadłam na wiklinowej sofie i dałam upust swoim emocjom. John usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Nie płacz, proszę Cię. Ja po prostu nie potrafię być tylko Twoim przyjacielem, nie potrafię przestać czuć tego co czuję.
- Przepraszam, wcale Ci tego nie ułatwiam.
- Nie, ponieważ wiem, że Ty też coś do mnie czujesz. Ale nie rozmawiajmy o tym. Chodź do środka, przebierzmy się i zapraszam Cię na obiad. - Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.
Założyłam t-shirt w błękitnym kolorze, siwe, sportowe szorty i białe superstary. Natomiast blondyn białą koszulkę, szare, dresowe spodenki i identyczne buty. Tylko on miał do tego granatowy full cap, założony daszkiem do tyłu. Śmiesznie wyglądaliśmy.
Zeszliśmy schodami na dół, dziewczyna w recepcji niepewnie się do mnie uśmiechnęła, co od razu odwzajemniłam. W końcu każdy ma prawo się pomylić. Wychodzimy z budynku i kierujemy się w stronę Krupówek. Chodziliśmy wspólnie uliczkami, oglądaliśmy różne pamiątki itp. Widziałam jak dziewczyny oglądają się za Johnem, niektóre coś do siebie szeptały. Nie ma co się dziwić, jest na prawdę przystojny. Patrzę na niego, jednak jego wzrok wpatrzony jest w góry. Zatrzymujemy się na jednym ze straganów, aby kupić przewodnik. Wkładam go do torby i idziemy zjeść jakiś obiad. Wchodzimy do karczmy o typowo góralskim wystroju. Kelnerka przynosi nam menu i zostawia nam, abyśmy mogli się zastanowić co chcemy zamówić. Zdecydowałam się na sałatę z kurczakiem, pomidorkami, żurawiną i oscypkiem, natomiast chłopak wziął do tego jeszcze zupę - kwaśnicę. Bardzo jestem ciekawa czy mu posmakuje. Ja osobiście jej nie cierpię. Jest dla mnie zbyt kwaśna. Kobieta przyjmuje nasze zamówienie i zostawia nas samych.
- Dlaczego wybrałeś tą zupę?
- Napisali w menu, że to typowa regionalna zupa. Chciałem spróbować, a co? Nie jest zbyt smaczna?
- Sam się przekonasz. Może Tobie posmakuje.
Po około 10 minutach kelnerka stawia przed chłopakiem jego pierwsze danie. Patrzy na mnie niepewnie i wkłada pierwszą łyżkę do ust. Natychmiast zaczyna się krzywić, a mnie ogarnia niekontrolowany śmiech. Uwaga wszystkich wokół skupia się na mnie. Spoglądam zawstydzona na ludzi i milknę.
- Mogłaś mnie uprzedzić, że ta zupa jest taka kwaśna. - Patrzy na mnie zniesmaczony.
- Nie pomyślałam o tym. - uśmiecham się chytrze.
- Tak, jasne. Mam nadzieję, że chociaż ta sałata będzie w porządku.
- Oj nie gniewaj się na mnie.
Zjedliśmy ze smakiem nasze sałatki, zapłaciliśmy za posiłek i opuściliśmy lokal. Dzisiaj jest już trochę za późno na chodzenie po górach. Dlatego zdecydowaliśmy się jeszcze pokręcić po miasteczku.
CZYTASZ
Idealny?
Jugendliteratur"Moje serce zaczęło walić jak szalone. Momentalnie odeszło ze mnie całe zmęczenie. Liczył się tylko ten moment, jeden z najlepszych w moim życiu. Patrzyłem na nią wyczekując tego, co miało stać się już za chwilę. Szczęśliwy uścisnąłem lekko jej dłoń...