70.

6.8K 333 5
                                    

Właśnie wyszłam ze szkoły i idę na parking, gdzie powinien już czekać na mnie Chris. Patrzę na miejsce, gdzie zazwyczaj staje. Dostrzegam czerwonego mustanga. Uśmiecham się sama do siebie i idę w jego kierunku. Pasuje do niego taki samochód. A ja nadal nie rozmawiałam z rodzicami na temat zmiany mojego. Jakoś nie miałam jeszcze okazji. Otwieram drzwi i zajmuję miejsce pasażera.

- Cześć kochanie. - Witam go i nachylam się, aby dać mu buziaka.

- Cześć - całuje mnie namiętnie. - Już się stęskniłem za Tobą. 

- Ja za Tobą też. Dobrze, że już się skończyły te lekcje. Co dzisiaj robimy?

- Najpierw coś zjemy. A masz na coś dzisiaj ochotę?

- W sumie to chciałabym z Tobą porozmawiać. - mówię, chcąc brzmieć swobodnie, jednak nie bardzo mi to wychodzi. 

- Mam się bać? - zaczął się śmiać.

- A czy ja wyglądam groźnie? - zmarszczyłam brwi, a on spojrzał na mnie śmiejąc się coraz bardziej.

- Bardzo, zwłaszcza teraz jak tak na mnie patrzysz. 

- Dzięki. - uśmiechnęłam się i pokazałam mu język.

- Co byś zjadła? 

- Hmm... Burgera.

- O proszę. W sumie to też mam ochotę. 

Pojechaliśmy do niewielkiego lokalu, gdzie mają najlepsze burgery. Zjedliśmy swoje porcje, próbując się nie ubrudzić. Oczywiście nam się nie udało. Są na prawdę ogromne i ich zjedzenie sprawia niemały problem. Jednak są przepyszne. I raz na jakiś czas nachodzi mnie na nie ochota. Do tego sałatka i sos. Uwielbiam. W wakacje odpuściłam sobie sport praktycznie do zera. Pora się za siebie wziąć. Od jutra wracam do biegania. Może Chris również będzie chętny. 

- To co, idziemy? - zapytał blondyn.

- Tak. 

- Chciałaś porozmawiać. Może jedźmy do mnie?

- Ok. 

- W takim razie chodźmy. - wyciągnął w moją stronę dłoń. 

Wyszliśmy z restauracji trzymając się za ręce. Gdy doszliśmy samochodu Chris otworzył mi drzwi. Cóż za gentlemen. A po chwili jechaliśmy w stronę jego domu. Dotarliśmy na miejsce po 20 minutach. Niby to tylko kawałek, ale jest straszny ruch na ulicach. 

Weszliśmy do środka. Usiedliśmy w salonie na ogromnej sofie. Blondyn włączył muzykę, która grała cicho, tak że mogliśmy swobodnie rozmawiać. Spojrzał na mnie zadowolony.

- O czym chciałaś rozmawiać?

- Mmm... O nas. O Tobie... - odpowiedziałam niepewnie. 

- A dokładniej? 

- Co zamierzasz dalej...?

- Mam nadzieję, że będziemy już zawsze razem. 

- No tak. - zacinam się chwilę, a on patrzy na mnie wyczekująco - Ale co z Twoją pracą? - przenoszę wzrok na swoje dłonie.

- Nic. Zaczynam studia od października. Odpuszczam sobie tą pracę. Bynajmniej na razie. - patrzę na niego zaskoczona. A on tylko uśmiecha się zawadiacko.

- Jak to?

- Chcę być blisko Ciebie. - delikatnie ujął w dłonie moją twarz i patrzył prosto w moje oczy, które czułam że robią się szkliste. 

- Robisz to dla mnie?

- Robię to dla nas. - Te słowa sprawiły, że nie wytrzymałam. Po moich policzkach spłynęły łzy. - Nie płacz głuptasie. Już dawno Ci chciałem powiedzieć, ale Ty cały czas odkładałaś tę rozmowę na później.

- Bałam się... Nie chciałam, żebyś rezygnował dla mnie ze swoich marzeń... A z drugiej strony nie chciałam, żebyś mnie zostawiał. 

- Już nie musisz się martwić.

- Kocham Cię.

- A ja Ciebie. - przybliżył moją twarz i pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek, próbując przekazać w nim wszystkie swoje uczucia. 

Nasz oddech stawał się coraz bardziej przyspieszony. Moje dłonie znalazły się w jego blond włosach, a jego błądziły po całym moim ciele. Uniosłam się lekko i usiadłam na nim okrakiem. Po chwili oboje ściągaliśmy wzajemnie z siebie ubrania, pragnąc swojej bliskości...

***

Na kanapie było nam dosyć niewygodnie, dlatego przenieśliśmy się do sypialni. Leżeliśmy teraz w ciemno-bordowej pościeli wtuleni w siebie. Za oknem widać było zachodzące słońce. 

- Muszę wracać do domu...

- Zostań u mnie.

- Ale jutro szkoła, nie mam ze sobą rzeczy.

- Ah, no tak. Daj mi 5 minut. Wezmę szybki prysznic. 

- Weźmiesz już u mnie.

- Czyli zapraszasz mnie do siebie na noc? 

- Chyba, że nie chcesz. 

- Przecież wiesz.

- Właśnie, że nie wiem. 

- Ubieraj się i jedziemy. 

Zaczęłam się śmiać. Wstałam owinięta kołdrą. Ubrałam swoje rzeczy i przejrzałam się w lustrze. Rozczesałam włosy i związałam w luźnego koka. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy z posesji. Ulice nie były już tak zapełnione, więc w miarę szybko dotarliśmy do domu. 

Weszłam do salonu, a za mną Chris. Rodzice oglądali telewizję. Przywitaliśmy ich. Widziałam, że są w dobrych humorach. Usiadłam, a obok mnie mój cudowny chłopak. Objął mnie i razem z mamą i tatą oglądaliśmy jakiś program. Przypomniało mi się, że chciałam ich o coś zapytać.

- Właściwie to mam do Was pewną sprawę.. - zaczęłam nieśmiało, a moi rodzice spojrzeli na mnie nagle poważniejąc. 

- Słuchamy - odpowiedział mój tata.

- Chciałabym zmienić samochód. - Na twarzy mojej mamy zauważyłam ulgę, a tata i Chris parsknęli śmiechem. Spojrzałam na nich zdziwiona. - O co Wam chodzi?

- Wiesz córeczko jak to zabrzmiało? - zapytała moja mama i również się uśmiechnęła. Obejrzałam się na Chrisa. I ponownie spojrzałam na rodziców. - Już myślałam, że zostaniemy dziadkami. - Poczułam, że moje policzki robią się czerwone.

- Myślałaś już o jakimś konkretnym? - zmienił temat mój tata, a ja byłam mu za to na prawdę wdzięczna.

- Tak. Marzy mi się Range Rover Evoque. Najlepiej biały, albo czarny matowy.

- Taki duży?

- Tak tato.

- Nie widzę problemu. Jutro pojedziemy do salonu. A Audi się sprzeda i już.

- Na prawdę?

- Tak córciu. W sumie to będzie bezpieczniejszy samochód. 

- Dziękuję Wam - wstałam i podeszłam ich przytulić.

- Ale na razie nie chcemy być dziadkami - uśmiechnęłam się ironicznie na słowa taty.



Idealny?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz