Marcus, obecny przywódca watahy Ukrytego Wilka
Na dziedzińcu, powoli zbierały się tłumy mężczyzn, kobiet i dzieci. Każde z nich spoglądało w oczekiwaniu na bramę wjazdową, skąd mieli niebawem nadejść — a w zasadzie przyjechać — goście. Przyglądałem się moim ludziom i ledwie powstrzymywałem ekscytację. Minęło piętnaście lat, odkąd widziałem swojego przyjaciela Edwarda.
Zanim on i ja staliśmy się alfami swoich stad, wspólnie podróżowaliśmy po świecie, oddając się bezkarnie rozkoszom cielesnym. Wyrywaliśmy panienki w każdym barze, w którym się zatrzymaliśmy. Piliśmy i biliśmy się, tracąc głowy w szale młodości. To były dobre czasy...
Zaśmiałem się na wspomnienie kilku wydarzeń.
Nie brakowało mi jednak tego rodzaju wolności. Już nie. Wystarczyło jedno spojrzenie, które odmieniło wszystko. Gdy oczy mojej małej ukochanej, a zarazem nieokiełznanej Tuli spotkały się z moimi, wszystko się zmieniło. Doznałem wpojenia, czyli przeczucia jakiego doznają wilki, kiedy przeznaczenie stanie przed nimi. Ogarnęły mnie wtedy uczucia tak silne, że przestałem na krótką chwilę oddychać. Dlatego tamte dni hulanek, wydawały mi się teraz bezwartościowe oprócz więzi która powstała między mną a Edem. Przyjaźń, jaka zrodziła się przez te lata rozpusty, była bezcenna i przetrwała do dziś.
A teraz obaj byliśmy gotowi przekazać władzę.
Z tego, co się dowiedziałem, dzień przekazania władzy w stadzie Głodnego Księżyca, miał wkrótce nadejść. W przeciwieństwie do Eda, nie posiadałem syna, który mógłby panować mądrze i rozważnie jednocześnie utrzymując porządek wśród wilków.
Postanowiłem jeszcze nie iść na emeryturę. Mój szalony syn — Lucas, był zbyt szalony, aby powierzyć mu to zadanie. Trudno mu się dziwić. Miał dopiero dwadzieścia lat i chciał z życia czerpać garściami, tak jak ja kiedyś. Nie martwiłem się o niego, ponieważ wiedziałem, że w końcu się przecież ogarnie. Problem stanowiła i dalej stanowić będzie moja adoptowana córka.
Skrzywiłem się na myśl o niej. Kochałem ją bezwarunkowo, co do tego nie mogło być żadnych wątpliwości. Przyczyna sięgała gdzieś indziej. Nadia była niezłym ziółkiem i zwyczajnie targał mną niepokój, że mogłaby się związać z człowiekiem. Oczywiście, nie byłem uprzedzony względem ludzi. W takim przypadku przecież nie przygarnąłbym człowieczej dziewczynki do swojego domu, a Nadia była człowiekiem. Sedno sprawy tkwiło gdzieś indziej, a mianowicie w jej braku instynktu który cechował mój gatunek. Nie mogła wiedzieć kto będzie dla niej tym idealnym, gdyż nie posiadała tego rodzaju instynktu. A ja chciałem jedynie takiego samego szczęścia dla niej, jakie miałem z Tulą.
Martwiły mnie również ganiające za nią niesparowane samce. Było bowiem paru takich, którzy zachowywali się jak w gorączce. Tłumaczyłem to właśnie swojej żonie, ale ona się tylko zaśmiała.
— Skarbie, przecież to ona ma ich na widelcu — parsknęła — Czy ty jesteś ślepy? Masz klapki na oczach? Owszem, latają za nią jak w rui, ale to ona dzierży władzę. Już tylu z nich skomlało pod drzwiami naszego domu, że zastanawiam się czy ona ma serce.
— Kochanie— zagrzmiałem — Jak możesz tak mówić o moim aniele?
Zerknęła na mnie spod byka.
— Przepraszam cię Marcusie, ale to dziewczę cię omotało. Jesteś zaślepiony i nie widzisz tego, co oczywiste.
— Nie wierzę.
Popatrzyła na mnie jak na ofiarę losu i się skuliłem. Ja — wielki alfa, kuliłem się przed karcącym spojrzeniem mojej delikatne kobiety. Niech to ci los! Wiedziałem, że Nadia była typem złośnicy, ale nie mogłem uwierzyć, że byłą okrutna dla tych wilków. Nie moja kochana dziewuszka.
CZYTASZ
I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)
Người sóiNuki, alfa nowej watahy uważa, że porządny seks i walka w zupełności go uszczęśliwiają, pomimo narzekań ojca, by znalazł sobie partnerkę. Nadia jest ludzką złośnicą : ,, Owszem, podoba mi się koleś, ale prędzej skisnę niż rozłożę nogi przed j...